Okolice góry Blackwood,
《 DZIESIĘĆ GODZIN DO ŚWITU 》
-ˏˋ Sam ˊˎ-
Śnieg powoli zaczynał zacinać coraz mocniej. Z każdą minutą jego intensywność przybierała na sile. Jasne plamy na niebie zaczęły powoli zanikać na rzecz ciemności nocy. Leśny krajobraz przyozdobiony był mleczno-białą mgłą, a wszystkie inne jego elementy pokrywał biały puch, ukazując w co niektórych miejscach swoich właścicieli.
Takimi słowami opisałabym widok, który widzę za oknem jadącego autobusu, w którym siedzę. Kontynuując swoją czynność, poprawiłam wypadającą słuchawkę i wcisnęłam przycisk play na swoim telefonie.
— Dziś obchodzimy pierwszą rocznicę straszliwej tragedii, która miała miejsce na Górze Washingtonów... — zaczął prezenter radiowy.
— Szeryf Annie Cline, która stała na czele śledztwa...
— Dziękuje za zaproszenie, Marty. — przerwała mu szeryf.
— ... słuchaczom nowe informacje o Hannah i Beth, siostrach, które do dziś nie zostały odnalezione...
— Siostry Washington opuściły należące do rodziców schronisko dokładnie rok temu, nocą, podczas śnieżycy...
— Przestępstwa?...
— Oficjalnie tego nie wykluczono. — odpowiedziała. — Interesujemy się pewnym mężczyzną, ale nie udało nam się na razie ustalić jego miejsca pobytu. Możliwe, że coś go łączy z rodziną Washingtonów... Przestrzegał ich przed budową schroniska na górze, utrzymywał, że to święta ziemia jego przodków.
— Wiesz, na górze jest jeszcze to opuszczone sanatorium. — zaczął prezenter. — Czy może się tam ukrywać?...
— Funkcjonariusze przeszukali okolice... pewność, że dziewczyny nie zdołały tam dotrzeć...
— Ta góra zdaje się w jakiś sposób przyciągać tragedie...
— Nawet nie wiesz ile w tym prawdy. — potwierdziła jego słowa, szeryf.
— Dziękuje, że przyjęłaś nasze... całą rodziną Washingtonów... ich synem, Joshem oraz córką, Bridget, szczególnie dziś, w pierwszą rocznicę tajemniczego zniknięcia Hannah i Beth Washington.
Nie chcą już słuchać reportażu, jednych machnięciem kciuka przerzuciłam na nagranie od Josha z zaproszeniem nas na weekend. Momentalnie na ekranie ukazała się sylwetka starszego Washingtona.
— Witajcie przyjaciele i fani... Nie, dobra, jeszcze raz... Dobra. — zaczął, a następnie poprawił ostrość kamery.
— Witajcie fani i przyjaciele! To jest absolutny hicior znów was tutaj gościć. — powiedział ponownie, tym razem już poprawnie.
— Po pierwsze naprawdę jestem strasznie podekscytowany, że mogę was znów powitać na corocznym, zimowym wypadzie do Blackwood! Taaa! — krzyknął ucieszony.
CZYTASZ
SYMPHONY OF DEATH | UNTIL DAWN
FanfictionGóra Blackwood wśród najbliższej ludności znana była jako liczne miejsce nieszczęść. Rozpoczynając od przegonienia plemienia Cree - rdzennych Amerykanów zamieszkujących tamte ziemnie, na rzecz założenia kopalni z powodu dużych złóż cyny i radu, któr...