Teren schroniska Washingtonów
《 DZIEWIĘĆ GODZIN DO ŚWITU 》
1 Luty 2015r., 22:00
-ˏˋ Brie ˊˎ-
— Naprawdę musieli zbudować to schronisko, tak wysoko. Nogi mi już odpadają. — jęknął ze zmęczeniem Chris.
— To góry, Chris. — spojrzałam na niego prześmiewczo. — Myślałeś, że co? Będzie znajdowało się na samym dole?
— Na pewno niżej niż jest. Mam wrażenie, że z każdym moim krokiem, ta góra jest coraz wyższa. — stwierdził.
— Nie narzekaj już, Chris! Ciesz się świeżym powietrzem na łonie natury. Patrz jakie tu są widoki! — wtrąciła się, Sam.
Rozejrzałam się dookoła. Biały puch leżał wszędzie, gdzie tylko mógł. Z każdym moim krokiem, ten skrzypiał głośno, wygrywając swoją melodie. Niebo spowijała ciemność, a jedynym źródłem światła pozostał księżyc i kilka gwiazd, które były skryte zza chmurami.
Płatki śniegu mozolnie spadały z nieba, gdzieniegdzie pozostając w moich włosach, czy na ubraniach. Skierowałam swoją twarz w stronę nieboskłonu, a parę z nich osiadło na mojej twarzy, od razu się topiąc. Uśmiechnęłam się na to uczucie. Pomimo chłodu, zima ma w sobie garstkę uroku.
— Mhm, a czy te widoki zapewnią mi kreski zasięgu? — zapytał retorycznie, spoglądając w telefon. Parsknęłam śmiechem na jego zachowanie.
Kierowaliśmy się dalej ścieżką, nie odzywając się już. W tle zaczęło już majaczyć nam budynek schroniska, na co westchnęłam z ulgą i potarłam ręce o siebie. Wspominałam już, że nie lubię zimna? A. Tak.
W pewnym momencie na drogę wyszedł nam brunet w czapce, którego bardzo dobrze znałam.
— Stop młodzieży! Co was sprowadza, na o to tę górę? — zapytał chłopak, udając głos starca.
— O Wielki Myślicielu Joshua'o! — rzekłam uroczystym tonem, kłaniając się. — Tak, jak obiecywałam. O to nasze zgubione owieczki z naszego stada.
— Dobra robota, nasza pasterko Bridget, spisałaś się znakomicie. — odpowiedział, odkłaniając mi się. — A, tak na serio, cześć wam — zwrócił się do Sam i Chrisa.
Zaśmiałam się i oparłam się o brata, na co ten objął mnie ramieniem i spojrzałam na pozostałą dwójkę przyjaciół.
— Siema stary! — odpowiedział Chris.
— Chris, wodzu! — odpowiedział Josh, i zerknął na blondynkę. — Hej Sam.
— Cześć — powiedziała z uśmiechem.
— Może i będę się powtarzać, ale mam wrażenie, że ta góra rośnie przy każdej wspinaczce. — stwierdził Chris. Spojrzałam na niego z kpiną.
— Taa? W sumie też tak mam. — odpowiedział mu Josh.
— Serio? Bo twoja siostra sprawiała inne wrażenie. Wspinała się jak jakaś kozica górska po stoku. — stwierdził, na co posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, ale zignorował mnie, mówiąc dalej. — Przecież się tu wychowaliście. Tobie powinna się nawet kurczyć.
CZYTASZ
SYMPHONY OF DEATH | UNTIL DAWN
FanfictionGóra Blackwood wśród najbliższej ludności znana była jako liczne miejsce nieszczęść. Rozpoczynając od przegonienia plemienia Cree - rdzennych Amerykanów zamieszkujących tamte ziemnie, na rzecz założenia kopalni z powodu dużych złóż cyny i radu, któr...