Kładę się na łóżko, po prysznicu. Po nie przespanej nocy naprawdę okropnie się czuję. Mam ochotę trzepnąć sobie w łeb i natychmiastowo stracić przytomność, to znaczy zasnąć... tak, tak.
Przewracam się z boku na bok, a moja poduszka kolejny raz staje się ciepła. Zamykam oczy, ale strach bycia samej, przebiega mi po plecach. Wstaję z łóżka, idę przejść się po mieszkaniu. Dokładnie zamykam drzwi na dwa spusty. Przeglądam kuchnię, salon i łazienkę. Wchodzę nawet do pokoju mamy. Mam obsesję, ale to nie moja wina.
Spokojniejsza wracam do pokoju, ten też zamykam. I po trzeciej, finalnie zasypiam. Ledwo słyszę budzik, po szóstej, naciskam drzemkę i próbuję ponownie zasnąć, jednak rezygnuję z tego szybciej, niż chciałam. Podnoszę się, sprawdzam jakie mam dzisiaj lekcje i przepakowuje książki. Wybieram jakiś strój, idę umyć zęby, robię sobie kanapkę do szkoły i pakuję ją do plecaka. Od niechcenia robię jakiś podstawowy makijaż i ubieram buty.
Wychodzę z domu o wpół do 8.. Autobus jedzie za pięć minut, ale dzisiaj mogę jechać z bliższego niż wczoraj, bo chciałam się przespacerować.
Włączam muzykę na słuchawkach i wybieram nowe zdjęcie, które zrobiłam na zapas. Wrzucam jakiejś z lustra, a na relacje wstawiam zdjęcie ciastka i szejka z wczorajszego, jakże udanego, wypadu.
Jestem ciekawa jaki jest teraz stan rzeczy. Czy może nadal jesteśmy szalonymi stalkerkami typa o nadbudowanej samoocenie, czy może mamy chłopaka.
Próbuję upchnąć się w tłumie cuchnących dzikusów. Pomiędzy zwierzyńcem zauważam siedzącego na końcu Maxa, ten też mnie zauważa i zaczyna mi machać, obok siedzi jego przyjaciółka, która raczej chciałaby z nim być, ale średnio jej idzie. Wskazuje mi wolne miejsce obok, na których trzyma plecak, a ja zaprzeczam głową. Przedzieranie się przez z ciśniętych nastolatków, może skończyć się poważnym urazem, utraty równowagi i godności.
Tym razem udaje mi się chociaż wygodniej chwycić i nie muszę wykrzywiać swojej dłoni.
Kiedy docieram na miejsce, w końcu mogę odetchnąć. Wchodzę do szkoły i zauważam spojrzenia innych, w moim kierunku. Powoli przemieszczam się do klasy, gdzie siedzi już zadowolona Backs.
- O hej! - krzyczy i zabiera z krzesła obok plecak. Jednak nie siadam obok niej jak zwykle, ale wybieram ostatnią ławkę, widzę jej niesmak na twarzy i czuję jak mój telefon wibruje.
Tak jak się spodziewałam, przeprasza i pisze, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Wzdycham i pozwalam jej się dosiąść.
- Jesteś z tym no jak mu tam... Moim ulubionym Peterem?
- Jesteś mistrzynią sarkazmu, wiesz? - mówi i wyciąga zeszyt.
- Podejrzewam - parskam i odkręcam butelkę z wodą.
- Nie jestem z nikim w związku. Kręci mnie tylko Fox - rzuca zirytowana.
- To czemu go broniłaś?
- Nie możesz najeżdżać, na każdego. Jesteś jakaś nerwowa. Coś się dzieje? - przez chwilę mam ochotę wyznać jej wszystko. Moje problemy ze snem, nowego współpracownika, ale gryzę się w język.
- Tak, po prostu słaby okres - mruczę i przerzucam wode w rękach.
- Ludzie już wiedzą... - szepcze mi do ucha.
- Co wiedzą? Nie rozumiem - odkładam butelkę na stół.
- Że pracujesz... wiesz tych bogaczy praca brzydzi - rozszerzam swoje oczy, nie mogę w to uwierzyć, że Matthew i jego koledzy rozgadali to wszystkim. Mam ochotę powiedzieć komuś, że Matt także pracuje, ale z racji tego że to chłopak, ujdzie za dojrzałego i bardziej atrakcyjnego, reklama sama się zrobi, poza tym nie mam zamiaru zniżać się do ich poziomu. Poziomu przedszkolaka.
CZYTASZ
Without Connection
RomanceGoniąca przeszłość, problemy ze snem... ciągła praca, nauka i... jeden durny chłopak.