Coś nazwanego 4

17 10 0
                                    

Kładę się na łóżko, po prysznicu. Po nie przespanej nocy naprawdę okropnie się czuję. Mam ochotę trzepnąć sobie w łeb i natychmiastowo stracić przytomność, to znaczy zasnąć... tak, tak.

Przewracam się z boku na bok, a moja poduszka kolejny raz staje się ciepła. Zamykam oczy, ale strach bycia samej, przebiega mi po plecach. Wstaję z łóżka, idę przejść się po mieszkaniu. Dokładnie zamykam drzwi na dwa spusty. Przeglądam kuchnię, salon i łazienkę. Wchodzę nawet do pokoju mamy. Mam obsesję, ale to nie moja wina. 

Spokojniejsza wracam do pokoju, ten też zamykam. I po trzeciej, finalnie zasypiam. Ledwo słyszę budzik, po szóstej, naciskam drzemkę i próbuję ponownie zasnąć, jednak rezygnuję z tego szybciej, niż chciałam. Podnoszę się, sprawdzam jakie mam dzisiaj lekcje i przepakowuje książki. Wybieram jakiś strój, idę umyć zęby, robię sobie kanapkę do szkoły i pakuję ją do plecaka. Od niechcenia robię jakiś podstawowy makijaż i ubieram buty. 

Wychodzę z domu o wpół do 8.. Autobus jedzie za pięć minut, ale dzisiaj mogę jechać z bliższego niż wczoraj, bo chciałam się przespacerować. 

Włączam muzykę na słuchawkach i wybieram nowe zdjęcie, które zrobiłam na zapas. Wrzucam jakiejś z lustra, a na relacje wstawiam zdjęcie ciastka i szejka z wczorajszego, jakże udanego, wypadu. 

Jestem ciekawa jaki jest teraz stan rzeczy. Czy może nadal jesteśmy szalonymi stalkerkami typa o nadbudowanej samoocenie, czy może mamy chłopaka.

 Próbuję upchnąć się w tłumie cuchnących dzikusów. Pomiędzy zwierzyńcem zauważam siedzącego na końcu Maxa, ten też mnie zauważa i zaczyna mi machać, obok siedzi jego przyjaciółka, która raczej chciałaby z nim być, ale średnio jej idzie. Wskazuje mi wolne miejsce obok, na których trzyma plecak, a ja zaprzeczam głową. Przedzieranie się przez z ciśniętych nastolatków, może skończyć się poważnym urazem, utraty równowagi i godności.

Tym razem udaje mi się chociaż wygodniej chwycić i nie muszę wykrzywiać swojej dłoni.

Kiedy docieram na miejsce, w końcu mogę odetchnąć. Wchodzę do szkoły i zauważam spojrzenia innych, w moim kierunku. Powoli przemieszczam się do klasy, gdzie siedzi już zadowolona Backs.

- O hej! - krzyczy i zabiera z krzesła obok plecak. Jednak nie siadam obok niej jak zwykle, ale wybieram ostatnią ławkę, widzę jej niesmak na twarzy i czuję jak mój telefon wibruje. 

Tak jak się spodziewałam, przeprasza i pisze, że ma mi coś ważnego do powiedzenia. Wzdycham i pozwalam jej się dosiąść.

- Jesteś z tym no jak mu tam... Moim ulubionym Peterem?

- Jesteś mistrzynią sarkazmu, wiesz? - mówi i wyciąga zeszyt.

- Podejrzewam - parskam i odkręcam butelkę z wodą.

- Nie jestem z nikim w związku. Kręci mnie tylko Fox - rzuca zirytowana.

- To czemu go broniłaś?

- Nie możesz najeżdżać, na każdego. Jesteś jakaś nerwowa. Coś się dzieje? - przez chwilę mam ochotę wyznać jej wszystko. Moje problemy ze snem, nowego współpracownika, ale gryzę się w język.

- Tak, po prostu słaby okres - mruczę i przerzucam wode w rękach.

- Ludzie już wiedzą... - szepcze mi do ucha.

- Co wiedzą? Nie rozumiem - odkładam butelkę na stół.

- Że pracujesz... wiesz tych bogaczy praca brzydzi - rozszerzam swoje oczy, nie mogę w to uwierzyć, że Matthew i jego koledzy rozgadali to wszystkim. Mam ochotę powiedzieć komuś, że Matt także pracuje, ale z racji tego że to chłopak, ujdzie za dojrzałego i bardziej atrakcyjnego, reklama sama się zrobi, poza tym nie mam zamiaru zniżać się do ich poziomu. Poziomu przedszkolaka.

Without ConnectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz