Coś nazwanego 7

7 2 0
                                    

Tak jak zapragnął sobie pan wielmożny, jesteśmy w drodze na rynek. Mijamy mnóstwo osób, młodych i starych... obawiam się, że zaraz spotkamy kogoś, kogo lepiej było by nie spotykać. Siadamy w małej knajpce, w rogu, tak aby nikt nie zauważył. 

Normalnie weekendy poświęcam na naukę i rozwój kariery, robię sesje i dodaję ciekawe relacje. Tym razem nie mogę pozwolić sobie na dodanie czegokolwiek, czy wysyłanie dni. Chociaż ręce mnie swędzą to nie używam telefonu. Nawet nie miałam czasu na sprawdzenie wiadomości.

Pierwszy raz od dawna tak intensywnie spędzam wolny dzień i czuję się świetnie. Gdybym nie spała całą noc nie miałabym siły, na wychodzenie z łóżka. Na podnoszenie się i chodzenie po tych wszystkich atrakcjach. Jednak jestem zadowolona z tego, że mogę zrobić coś ze sobą, bo w końcu jestem w pełni wyspana. 

Teraz pewnie leżałabym w łóżku i ignorowała zaproszenia na kawę Emilie, później podniosłabym się w końcu, nagrała recenzje kosmetyku, który dostałam do reklamy i ostatecznie wykonała pięć różnych makijaży pod rząd, przebierała się i cykała nieustanne fotki stopniowo tracąc wzrok od flesza. 

- Co? - pytam, wyrwana z zamyślenia.

- Co dla ciebie? - pyta, nadal uśmiechnięty Matthew. - Chcesz Gnocchi z zapiekane z serem?

- Może być - odpowiadam skrępowana. - I szklankę soku pomarańczowego - rzucam i zamykam kartę. 

Nie wiem nawet co robię z nim w tej restauracyjce w centrum. Może z wdzięczności, a może z jakiś własnych pobudek... 

Wyrzucam zbędne myśli z mojej przejętej główki i wracam do naszej rozmowy.

- Stalkujesz mnie? - rzucam prześmiewczo.

- Co? - odpowiada zdezorientowany.

- Szkoła, praca, a teraz projekt...to tylko wymówki? - unoszę brew.

- Masz naprawdę bujną wyobraźnię jak na kogoś w twoim wieku... To tylko przypadek - wzrusza ramionami.

- Bardzo nieprzyjemny... - mruczę cicho, z nadzieją że nie usłyszy.

- Mam odwołać nasz układ? 

- Nie trzeba - przewracam oczami wkurzona, że akurat to musiał usłyszeć. -  Z resztą niedługo i tak nie będziemy się widywać w pracy.

- Dlaczego? - pyta zaskoczony.

- Moja mama znalazła lepszą pracę... będę miała więcej czasu dla siebie... na swoje pasje. Może kiedyś wpadnę do was na jakąś kawkę - uśmiecham się sztucznie ironizując wypowiedź. Mam nadzieję, że to skutecznie zakryje moje kłamstewko o lepszej pracy mojej mamy.

To prawda, zarabia więcej mając nocki, a w dzień pracując w drugiej pracy, a ja pracując robię tylko sobie pod górkę, bo ona nie ma zamiaru rezygnować z żadnej posady, więc wolę skupić się na pasji i zyskać trochę tego wolnego czasu dla siebie, którego od trzech lat nie było dane mi zaznać.

- A twój tata? Pracuje? - dopytuje, a ja zmieszana muszę ukryć prawdę, która jest dużo gorsza od biedy.

- Wyjechał kiedy byłam bardzo mała, nie znam go. Nie mamy kontaktu z nim, ani z jego rodziną. Nie płaci nawet alimentów... - siedzi w więzieniu, więc nie ma za co... krzyczy mój umysł, wypowiadając niemo słowa w mojej głowie.

- A rozumiem... ciężka sprawa. Nie chciałaś go nigdy poznać? 

- Ja... - zaczynam mówić, ale od mojej misternej wypowiedzi, która najpewniej doprowadziłaby mnie do łez, ratuje mnie kelnerka. 

- O to Pana zamówienie... zaraz przyniosę Pani danie - mówi i odstawia talerz na stolik, obok ustawia szklankę z sokiem chyba truskawkowym...

On zamówił sobie średniej wielkości, pizzę, która pachnie obłędnie i najchętniej zamieniłabym się z nim, przez moją nieuwagę zostałam skazana na makaronową zapiekankę... Mój żołądek przewraca się na myśl o pysznej pizzy z sosem czosnkowym i skupia na zapiekanych serach...

Without ConnectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz