jeden

48 3 0
                                    

4:27

Hermiona gwałtownie podniosła się z kanapy w ciemnym salonie, z początku nie wiedząc gdzie się znajduje. Po paru długich chwilach, doszła do siebie i zdała sobie sprawę, że po raz kolejny zasnęła na kanapie z kieliszkiem wina na ławie kawowej. 

Pomyślała, że chyba powinna po prostu zakupić nową, rozkładaną kanapę i zrobić z salonu też jej sypialnię. Nie potrafiła spać we własnym łóżku. Raz się czuła, jakby paliła się w nim żywcem, a następnym, że zostaje przez nie pochłonięta. Spała bardzo kruchym i ucinanym snem. A następnie chodziła, ledwie żywa. 

Lecz takie usypianie na kanapie, na parę krótkich godzin, też nie dawało wspaniałych rezultatów.

Wiedziała, że już nie zaśnie, za oknem ptaki już śpiewały poranne arię, a słońce wznosiło się lekko różowym światłem nad horyzontem. 

Oczy nadal ledwo rejestrowały otoczenie, powoli włączyła malutką lampkę, wstała z połamanymi kośćmi od pozycji w jakiej leżała i poszła do kuchni po kawę. Inaczej nie przeżyję dnia.

Zaparzyła cały dzbanek, czystej, czarnej kawy i nalała sobie pełny kubek.

Wróciła z powrotem na kanapę i włączyła telewizor. O takiej godzinie nie było nic ciekawego, ale lepsze to niż cisza. Siedziała i wpatrywała się w jakiś chyba turecki serial, nie za dużo z niego rozumiała, ale dało się wyczuć tą dramaturgię w każdej minucie tego odcinka. 

Słońce zdążyło wznieść już dość wysoko na niebo, rzucając smugi ciepłego światła na chabrową kanapę oraz stolik i dywan w odcieniu kości słoniowej. Duży zegar na ścianie, wybił właśnie szóstą trzydzieści, czyli znak dla niej, by zacząć szykować się do pracy.

Ostatecznie wypiła dwa kubki czarnej nie słodzonej kawy i udała się do łazienki. Od razu się rozebrała i weszła pod prysznic. Codziennie rano na dodatkowe rozbudzenie brała zimny prysznic. To pozwalało jej wyjść ostatecznie ze sfery snu i wejść z czystą głową w nowy dzień.

Włosy zwinęła w niskiego koka. W lekkim szlafroku usiadła do toaletki w sypialni i zaczęła robić swój codzienny makijaż. Obowiązkowy korektor pod oczy, na fioletowe sińce, trochę też na nos, policzki i czoło, jednak nie na tyle by zakryć piegi. Lubiła je w sobie i lubiła je pokazywać. Tusz na długie rzęsy, które też uważała za swój atut, a równie ładnie podkreślone, sprawiały, że oko stawało się jeszcze większe. I jako lekki smaczek, konturówka i pomadka, satynowa w odcieniu ciepłego jasnego brązu wpadającego w odcienie brudnego różu.

Dodatkowo delikatne, nie duże złote kolczyki.

Dzisiaj postawiła na dość prosty strój. Czarne garniturowe spodnie, miały proste nogawki, nie obcisłe, a w tali posiadały już wbudowany dość szeroki, też czarny pasek. Biała koszulowa bluzka, przyległa do ciała, a na to czarna marynarka. Cały obraz dopełniły równie czarne szpilki oraz torby, jedna na papiery oraz jej laptopa, a druga, średniego rozmiaru torebka codzienna.

Poszła z powrotem do salonu, na zegarze wskazówki pokazywały 7:23. Trochę czasu spędziła pod tym prysznicem to fakt. Do Ministerstwa najczęściej przemieszczała się pieszo, jednak było na tyle blisko, że nie zajmowało jej to dłużej niż dziesięć minut.

Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Śniadania nie zje, o tej godzinie nic nie przechodziło jej przez gardło, oprócz kawy, więc codziennie kupowała albo coś w piekarni lub w ministerialnej stołówce. 

Nalała sobie małą filiżaneczkę kawy i podgrzała ją szybo zaklęciem. Nie chciała przesadzać z jej ilością, nie było nawet ósmej rano, a ona zdążyła opróżnić większość dzbanka. 

Union of Soul - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz