trzy

23 1 0
                                    



Nazajutrz o godzinie 12.00 miała świstoklik do Londynu. Czuła w sobie tyle sprzecznych emocji, które cichły i nasilały się.

Przez ostatnie dni chodziła jak w zegarku, wszystko zaplanowane co do minuty. Wydzieliła sobie dokładne godziny pracy, których ściśle się trzymała, czas na oklumencję, minimum dwie sesję dziennie oraz czas na sen. Wiedziała, że musi zacząć lepiej sypiać by nie wyglądać jak śmierć. Nie chciała na siłę zażywać eliksiru Słodkiego Snu, jednak, gdy koszmary nawiedzały ją, nie miała wyjścia.

Chciała wyglądać dobrze, tak szybki powrót do Londynu było dla niej skokiem na głęboką wodę. Będzie oceniana, oglądana, będą śledzić każdy jej ruch. Widziała już te wielkie nagłówki gazet, gdy prasa dowie się o jej tymczasowym powrocie. Starała się o tym jakoś szczególnie nie myśleć.

Jej własne lekcje oklumencji wniosły dużo do jej codziennego życia. Bardzo żałowała, że wcześniej porzuciła tą czynność, gdy najbardziej jej potrzebowała. Teraz widziała jak dużo może zdziałać siła umysłu. Jej biblioteka w głowie była uporządkowana, miała wydzielone półki, a każda z nich przydzielone myśli.

Czuła się naprawdę przygotowana i gotowa psychicznie jak i fizycznie, jednak miała również poczucie ciągłego niepokoju, że może wydarzyć się coś złego. Jednakże to uczucie nie odstępowało jej na krok od przeszło trzech lat.

Była dokładnie 22:03, siedziała na kanapie, wgapiając się w ruchome obrazki w telewizorze. Powinna już pójść spać, jeśli chcę być jakkolwiek wyspana, jednak podświadomie wiedziała, że sen szybko nie nadejdzie. Nie miała myśli w głowie, wyłączyła je. Obrazy przeszłości i możliwej przyszłość nie mogły wedrzeć się do jej podświadomości. Nie mogła pozwolić sobie na rozproszenie.

Jutrzejszy dzień miała rozplanowany co do minuty. Nie było miejsca na pomyłki. Żadne.

.

Była gotowa. Kończyła podpisywać ostatnie dokumenty, szybka kawa na rozluźnienie z Johnem i Londyn.

Odesłała papiery machnięciem różdżki do gabinetu Ministra, podeszła szybko do lustra by ostatni raz zobaczyć czy na pewno wszystko w porządku.

Oczywiście, że jest idiotko. Od kiedy tak przejmujesz się swoim wyglądem. Skarciła się w myślach, jednak wiedziała, że chciała po prostu zaprezentować się dobrze. Mimo, że z Kingsleyem utrzymywała bardzo dobre stosunki, nie chciała by pomyślał, że coś jest z nią nie tak.

Poprawiła delikatnie kitkę, by żadne nie pożądane włoski nie wychodziły z fryzury. Strzepnęła niewidzialnego paprocha z białej koszuli i wygładziła garniturowe spodnie. Wybrała również swoje najlepsze szpilki.

Rozmyślanie przerwało jej pukanie. Po szybkim "proszę" w szparze pojawiła się ciemna czupryna Johna z wielkim uśmiechem przyklejonym na ustach.

- Idziemy? - zapytał, wchodząc głębiej do gabinetu. Zlustrował ją od góry do dołu, cicho gwiżdżąc, na co dostał mordercze spojrzenie.

- Przestań. - mruknęła, biorąc szybko różdżkę do ręki i wychodząc.

- No co? Bardzo ładnie wyglądasz. - dogonił mnie, idąc ramię w ramię. - Nie rób takich min, próbuję rozluźnić trochę atmosferę. - ciągnął dalej.

- Doceniam. - uśmiechnęła się.

Kawa minęła w miłym otoczeniu , nie zobowiązującej rozmowie oraz paru świeżych plotkach z ciemnych zakamarków Ministerstwa.

Wewnętrznie czuła, że, przez pomoc Londynowi, wychodzi ze swojej sfery komfortu, bańki, którą sama wytworzyła, by odciąć się od wrogiej przeszłości.

Union of Soul - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz