Podniosła się zlana potem, pod zimnym kocem. Mimo spokojnej nocy, po raz kolejny ranne koszmary nie odpuszczały i nawiedzały senny umysł okropnymi wizjami.
Zajęło jej chwilę by dostosować się do ciemności i zorientować gdzie się znajduję. Po chwili z mroku zaczęły wyłaniać się obrysy mebli. Chwyciła się za serce, które biło niespokojnie.
Nagle to poczuła, ciarki na rękach i karku. Poczuła czyiś wzrok na sobie. Powoli obróciła głowę, w lewo, potem w prawo. Nic nie dojrzała, jednak poczucie jej nie opuściło.
Jedyne co słyszała to walenie własnego serca, biło tak mocno jakby chciało wydostać się z klatki piersiowej i uciec daleko stąd. Panika zmroziła jej ciało, nie potrafiła się ruszyć, choć bardzo chciała. Próbowała mówić sobie, że to tylko wyobrażenia w jej głowie, nie rzeczywistość. Nikt nie poluję właśnie na jej życie. Jednak z tyłu głowy czuła ciągły niepokój. Równie dobrze ktoś właśnie mógł za nią stać, a ona nie potrafiła obrócić chociażby głowy.
Nie musiała długo czekać, a po jej prawej stronie zauważyła lekki ruch. Krew się jej zmroziła jak i całe ciało. Nie wiedziała, że mogła czuć się jeszcze bardziej sparaliżowana.
Po obu jej stronach zarejestrowała ruch, nie wiedziała który to cień a który rzeczywista postać, w pomieszczeniu było za ciemno, a lampka na stoliku zdawała się przygasnąć.
Próbowała wyrównać swój szybki i płytki oddech. Zaczęła się hiperwentylować. Postać ostrożnie wysuwała się jej na spotkanie.
Stanęła w odstępie od Hermiony, za stolikiem do kawy i po prostu stała. Nie mogła, nie chciała podnosić głowy, zamknęła oczy zaciskając je szczelnie, hamując łzy.
Powoli je otworzyła i zauważyła parę nóg stojącą centralnie przed nią, już przed kanapą. Oddech zaparł w jej piersi i nie mogła wziąć następnego oddechu. Zaczęła się dusić. Pot spływał jej po plecach i skroniach.
Ciemna postać wysunęła rękę, powoli kierując ją do jej twarzy. Chwyciła brodę Hermiony, jednak ta ani drgnęła, nie chciała podnosić wzroku. Ten ktoś opuścił rękę nie siłując się z nią i czekał.
Jej umysł stanął w miejscu, nie mogła złożyć jednej spójnej myśli . Miała w głowie czarną otchłań.
Niespodziewanie poczuła mocny uścisk na szyi i zdała sobie sprawę, iż ów ręka teraz zaciskała się na jej szyi z dużą siłą. Zaczęła wierzgać nogami, gdy postać zaczęła podnosić ją z kanapy, chwyciła swoimi dłońmi rękę, próbując poluźnić uścisk, ale ona ani drgnęła.
Poderwała głowę do góry, wisząc nad sofą, nie dotykając nogami ani miękkiego materiały kanapy ani podłogi.
Jednak ujrzała jedynie pustkę. Pustą przestrzeń w miejscu twarzy. Próbowała łapać ostatnie oddechy, wiedziała, że wiele razy powtarzała sobie, że wolała by nie żyć, zniknąć z tego świata i wreszcie zaznać spokoju ducha, w tej sytuacji nie pragnęła tego, chciała walczyć.
Postać przekrzywiła pustą twarz na bok, jakby jej się przyglądała. Gdy byłą już na w pół świadoma, usłyszała szept. Jakby ktoś stał dokładnie obok jej ucha a zarazem jakby wydobywał się zewsząd.
- Wiesz, że to ty powinnaś zginąć... Twoje ciało powinno gnić głęboko pod ziemią, a jednak jesteś tu, wciąż żywa... Po tym wszystkim co zrobiłaś, jak traktowałaś innych, należy ci się kara... Kara śmierci myślę, że odpłaci wszystkim ich ból... Chcę zobaczyć jak cierpisz... Twój ból ukoi ich zbolałe serca... Wiedz, że oni ciągle obserwują... I tylko wyczekują idealnego momentu by uderzyć... i to w najmniej oczekiwanym momencie... Zapamiętaj.
CZYTASZ
Union of Soul - Dramione
RomanceLos łączy dwie umęczone dusze, by razem mogły leczyć się nawzajem. [wolno pisane]