Zagryzłam cierpko słońce w ustach.
Pojmuję ile promieni rozgaszcza się niby dotyk
na aksamicie niczyjej pościeli.
Jedwabiu brakuje,
lecz słońcem oplatam brzegi beztroski,
by przygłuszyć poczucie samotności.
W uliczkach łóżka rozcieram usta,
skalane mętną bezsilnością.
Promienie oślepiają jasnością,
nakreślają pasma na ciele,
przypominając o wgnieceniach,
których brakuje na materacu przy mojej skórze.
Nogi nieoplecione, lecz ogrzane niezależnością,
ospałe dłonie pogrążone w letargu,
oczy nie mające w kogo się wpatrywać.
CZYTASZ
Cicho-szelestne wiersze kobiece
PoesíaSpontaniczne i tkliwe refleksje zawarte w tomiku wierszy i podzielone na rozdziały. Występują treści wrażliwe.