Rozdział 12

319 45 199
                                    

Harry czytał dziennik Louisa kilka dni. Skupiał się na każdym słowie i każdym przecinku, jakby dawały mu pozwolenie na oddech. Delikatnie przekręcał kartki, gładząc kciukiem każdy róg, zanim powoli przechodził do następnej strony.

Nie rozstawał się z nim przez kolejny tydzień, choć już pierwszego dnia, gdy wrócił z nim do domu, przeczytał wszystko. Nie spał całą noc, ale czuł, że to było coś, czego potrzebował. Coś, co wreszcie połączyło go z Louisem na każdej płaszczyźnie.

Niekiedy Harry czuł wielki ból, gdy czytał kolejne cytaty. Niektóre mówiły o tym, jak się czuł, inne – o jego lękach. Czytał o stracie, tęsknocie i śmierci. Starał się nie płakać, gdy słowa ruszały jego serce, a łzy nie pozwalały skupić się na literach. Zapisywał swoje ulubione, w międzyczasie zastanawiając się, czemu Louis wybrał właśnie te, by zapisać je w swoim dzienniku.

Czy czuł te emocje?

Czy chciał coś zrozumieć? Pojąć?

Czy płakał, gdy czytał je po raz pierwszy?

Czy czuł się tak, jak czuł się Harry, gdy słowa docierały prosto do jego serca?

Nie wiedział. Przeszedł do cytatów pełnych miłości.

Te były jego ulubionymi. Delikatne i płynne. Pełne wzruszeń, obfitujące w emocje, ukazujące miłość. Tam, gdzie mężczyzna obiecywał kobiecie o nią dbać, podziwiać ją i szanować. Tam, gdzie panna pragnęła wyjść za mąż, oddając swoje serce młodzieńcowi. Tam, gdzie chłopiec pokochał Różę. Tam, gdzie miłość wylewała się poza marginesy stron.

Harry to kochał. Zawsze wzruszał się na romantycznych historiach czy wyznaniach dozgonnej miłości. Uwielbiał oglądać nagrania z zaręczyn, zdjęcia ze ślubów, spisane na ozdobnych kartkach przysięgi małżeńskie. Uśmiechał się jak szaleniec, gdy widział zakochanych.

Było mu jednak przykro, że świat był ograniczony, a najpopularniejsze historie nie były o miłości dwóch chłopaków lub dwóch dziewczyn. Nigdy nie rozumiał, czemu autorzy byli tak bezmyślni.

- Mam twój dziennik – powiedział Harry, gdy przytulił krótko Louisa. Usiadł obok niego na ławce. Skrzyżował nogi i odetchnął z ulgą. Lubił tu być. – Jest absolutnie wspaniały. To najlepsza rzecz, jaką ktokolwiek mi pokazał.

- Nie przesadzaj, to tylko cytaty z czyichś książek – Louis wzruszył ramionami. – Każdy może mieć coś takiego.

- Ale każdy będzie inny – zauważył. Dziennik leżał ciężko na jego kolanach. Zacisnął na nim palce. – Gdybym ja zaczął spisywać cytaty, byłyby inne. Nie dostrzegłbym tego, co ty. Te słowa nie miałyby aż takiej siły.

- Miałyby swoją wartość. To byłyby te słowa, które tobie spodobałyby się najbardziej. Te, które coś by dla ciebie znaczyły.

- Zapisałem sobie kilka twoich... To w porządku? – zapytał nieśmiało. Jego policzki piekły, a warga bolała od wbijania w nią zębów. Było mu wstyd, że nie zapytał wcześniej.

- Harry, to cytaty z książek. Każdy ma do nich dostęp – zaśmiał się, trącając jego ramię. – Oczywiście, że to w porządku. Cieszę się, że ci się spodobały!

- Są... prawdziwe – chłopak uśmiechnął się. Louis był dla niego taki wyrozumiały i dobry... Nie umiał tego pojąć.

- Gdybym kiedykolwiek coś napisał, chciałbym, by moje też takie były – westchnął rozmarzony, przymykając powieki.

- Chciałbyś kiedyś napisać książkę?

- Może? – bardziej zapytał niż stwierdził, plącząc palce za swoją głową. – Nie nadaję się do tego. Pisanie historii jest fajne, ale... żeby napisać prawdziwą książkę, trzeba mieć wiedzę. Trzeba wiedzieć, jak i co powiedzieć, by nie popełnić błędu. A ja nie wiem tych rzeczy.

Stories told by night || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz