Woda była piękna. Wręcz idealna, nieskazitelna. Przejrzysta tak, że było widać przepływające w niej małe rybki.
Zaraz miałam się w niej znaleźć. Przez myśl przyszło mi pytanie: czy ta woda mnie przyjmie?
Trzeba spróbować, inaczej nigdy się nie przekonamy. Zaczęłam wspinać się po barierce, by następnie przechylić się lekko do przodu, wysuwając dłonie na boki.
To był mój czas. Mój ostatni czas, który miał to wszystko zakończyć.
Poczułam silne pchnięcie w talii i podłoże pod nogami. Zadziało się to tak szybko, że ledwo to zarejestrowałam.
Usłyszałam nad swym uchem dyszenie. Ktoś stał i obejmował mnie od tyłu na biodrach. Odwróciłam się w stronę człowieka, który za tym wszystkim stał.
- Ty - warknęłam i przyłożyłam do klaty mężczyzny wskazujący palec. - Na chuj mi przerywasz co?
- Dziewczyno... Czy ty wiesz, co ty właśnie chciałaś zrobić? - powiedział mężczyzna błagalnie. Dyszał tak, bo najwyraźniej biedak w moją stronę z całych sił. No i po co mu to było?
Był wyższy ode mnie. Miał kręcone włosy do ramion z grzywką i koszulkę z metalowym zespołem. Metallicą. Jednym z moich ulubionych. Zignorowałam ten fakt, odpychając jego tors.
- Wiem doskonale, a ty mi przeszkodziłeś - powtórzyłam. W połowie zdania głos mi się załamał. Słone krople zaczęły spływać po bladych policzkach, a ramiona lekko drzeć.
- Jeju, dziewczyno, z tobą ewidentnie jest źle. Chcesz się przytulić? - już wyciągnął w moją stronę ramiona, ale chciał się przedtem upewnić, bym znowu go nie odepchnęła.
Wzruszyłam ramionami. Nawet jeśli chciałam, to co to miało dać? Nie udało mi się. Nie udało mi się zrealizować planu, o którym tak długo myślałam.
Poczułam męskie ramiona oplatające moje ciało. Dlaczego musiał mi przeszkodzić?
CZYTASZ
❝szkodliwe cząstki są stracone❞ ✓
FanfictionTo moje życie. Sama mogę o nim decydować - o tym, czy mam jakiekolwiek prawo bytu także.