2.

221 21 1
                                    

Myślę, że pójście do szkoły po nieudanej próbie samobójczej było jednym z moich najgorszych pomysłow. To właśnie to miejsce spowodowało moje natrętne myśli oraz wiele innych rzeczy, do których wolałabym nie wracać. Po prostu było mi tutaj źle w każdym znaczeniu tego słowa, wręcz tragicznie. Po co miałam się uczyć, jeżeli przecież i tak za niedługo mnie już tu nie będzie, jeśli tym razem nie wyszło, bo jakoś debil mnie przed tym powstrzymał, to za drugim razem pójdzie jak z płatka. Wystarczy, że uwierzę w to, że chcę w końcu to zrobić.

Chcę odebrać sobie życie.

Nikt nie wiedział jak się czuje i najlepiej żeby nikt się o tym nie dowiedział. Chciałam być sama i sama sobie radzić z problemami. Zainteresowanie osób trzecich wcale by mi nie pomogło, a wręcz jeszcze bardziej rozszerzyło moją pokaźna kolekcję wszelakich rzeczy, które pchały mnie do samobójstwa. To ja sama musiałam się z nimi zmierzyć i nikt nie miał prawa wchodzić mi butami w moje życie. Zapewne byłoby wszystko dobrze już dziś, gdyby nie ten idiota na moście.

Szłam obszernym korytarzem w stronę klasy od matematyki, z tórej i tak nie zdawałam. W ogóle nie zdawałam tego roku, więc co mi było do stracenia. Podążałam mozolnie z głową wgapiona w podłogę, chciałam, by ten dzień się już skończył.

- Jak się dziś czujesz? - spytał ktoś nagle, a mnie wryło w podłogę. Nikt nigdy się mnie o to nie pytał, więc zupełnie nie wiedziałam, jak sformułować odpowiedź, poza tym nie widziałam, jak się czuje. Spojrzałam w kierunku osoby, która zadała to pytanie. To był on. Ta łajza, która mnie "uratowała", która nie pozwoliła mi spokojnie umrzeć. Jemu to już zupełnie nie chcaialam odpowiadać.

- Myślę, że tragicznie - odparłam z niechęcią i przyspieszyłam kroku, aby zgubić go w tłumie rozwrzeszczonych nastolatków.

Ale mężczyzna się nie poddał. Wydłużył swe kroki, by ponownie do mnie podejść.

- Jeśli czegoś potrzebujesz, jestem obok - zadeklarował.

- Super. Dzięki, ale nie skorzystam - odparłam delikatnie, by nie poczuł się urażony. Tylko że ja naprawdę nie potrzebowałam niczyjej pomocy. Sama rozwiąże ten problem, gdy tylko będzie na to dobra sposobność.

Pałętał mi się pod nogami przez całą przerwę. Gdy zadzwonił dzwonek zaproponował mi wspólny wypad na dwór. Wzruszyłam ramionami i się zgodziłam. To będzie coś innego niż te monotonne siedzenie na lekcjach, prawda?

Nie ustępował. Dzielnie się trzymał.

- Co lubisz robić w codziennym życiu? - zapytał, idąc z zaplecionymi na plecach rękoma.

- Nie lubię życia.

Czego on się spodziewał? Że co mu odpowiem? Że kocham czytać, uwielbiam chodzić do szkoły, mam dużo znajomych i ogólnie mówiąc - bogate w przygody życie? Otóż odpowiedź brzmiała nie.

- Ale... Kiedyś grałam na gitarze - przypomniałam sobie, mówiąc to niechętnie.

- Wow! Najakiej? Klasyk, akustyk, elektryczna?

To trzecie.

Chociaż znalazłam odpowiedź na pytanie, to powstrzymałam się przez chwilę i dopiero chwilę później odparłam.

- Na elektrycznej - a słowa z trudem przeszły mi przez gardło.

Kiedyś była to moja pasja i coś co kochałam, jednak przez napływ choroby psychicznej pozostawiłam to za sobą i przestałam na niej pogrywać, co pewnie pogorszyło moje natręctwa. Ile ja bym oddała żeby znów dotknąć palcami strun i usłyszeć te cudowne dźwięki.

- No i chyba znalazłem swoją bratnią duszę - odpowiedział że śmiechem chłopak i szurchnął mnie w ramię, a ja wzdrygnęłam się lekko. Dotyk, którego dawno nie doświadczyłam i to jeszcze ze strony kogoś, kto zrujnował moje plany życiowe, ale poza tym było to coś miłego.

- Nie nacieszysz się nią długo - powiedziałam ponownie z pesymistycznym tonem i wlepiłam wzrok w trawę, która rosła obok betonowej kostki, po której podążaliśmy. Chciałam iść w ustronne miejsce gdzie nikt ani nic nas nie znajdzie, a szczególnie uczniowie i nauczyciele.

- Co wy tu robicie? Natychmiast do sal! - usłyszeliśmy zza szkolnych drzwi. Najwyraźniej spacerowanie na terenie szkoły podczas lekcji nie było dobrym pomysłem.

I tak było mi to obojętne.

Eddie spojrzał na mnie.

- Lepiej idź.

- A ty?

Uśmiechnął się zadziornie i pokazał nauczycielce język, po czym odwrócił się w przeciwną stronę i spacerowym tempem zaczął opuszczać teren szkoły.

Aż się zaśmiałam.

❝szkodliwe cząstki są stracone❞ ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz