Rok 2020, 9 lutego. Godzina 08:30.
Ellie podeszła do obrazu naprzeciw wejścia do zamku. Przedstawiał on trzy, piękne młode kobiety. Pod obrazem na złotej płycie znajdował się wygrawerowany podpis: "Trzy córki - Bela, Cassandra i Daniela". Ellie zajrzała do pomieszczenia na prawo od obrazu. Znajdowała się tam wyłączona winda, obok której leżał na podłodze niewielki kawałek przeźroczystego kryształu. Ellie schowała kryształ do plecaka z zamiarem sprzedania go Duke'owi, gdy tylko znów się z nim spotka. Wróciła do pokoju z obrazem i podeszła do komody naprzeciwko na lewo od niego. Leżał na niej dziennik z zapisanymi datami.
"5 stycznia
Rednic - dostawa jednego mężczyzny i trzech kobiet.
28 stycznia
Matka Miranda - spotkanie z Lady Dimitrescu.
1 lutego
Duke - rozmowa o interesach."
"Lady Dimitrescu? Czyli tak się nazywa jedna z władczyń wioski... zgaduję, że Biała Dama. Lalkarka mi nie pasuje do takiego miejsca" pomyślała Williams, po czym weszła przez drzwi obok komody. Znalazła się w niedługim korytarzyku, w którym znajdowały się kolejne drzwi. Jedne znajdowały się po prawej - były podwójne i zamknięte. Drugie znajdowały się naprzeciw wejścia. W przeciwieństwie do poprzednich, były otwarte. Williams weszła do kolejnego, dużego pomieszczenia. Było ono całkowicie puste. Nie znajdowało się tam nic, prócz pozamykanych drzwi do innych pomieszczeń i kilku pochodni na ścianach. Uwagę Ellie przykuła tablica na drzwiach naprzeciw schodów. Znajdowała się na niej zagadka.
"Zamaskuj zaślepione spojrzenia aniołów, a tylko wtedy spotkasz ocalenie"
"Gdzie jest Drake, jak mi jest potrzebny? Zagadki to jego konik... dobra, myśl Ellie... o co może chodzić z tymi aniołami?" rozmyślania dziewczyny przerwały muchy, które pojawiły się znikąd i kobiecy głos:
— Szukasz Diny? — zapytała nieznajoma.
Williams odwróciła się w kierunku, z którego dobiegał głos. W pomieszczeniu zjawiły się trzy, ubrane na czarno, zakapturzone kobiety. Każda z nich miała po sierpie. Czarnowłosa zbliżyła się do Ellie i ją powąchała.
— Pachniesz tak cudownie... ten zapach jest... taki uzależniający...
— Cassandro! Pilnuj swych manier! — skarciła ją blondynka.
— Dobra... lecz musisz przyznać, że ta dziewczyna pachnie nieziemsko! — odparła Cassandra.
Jej młodsza siostra powąchała przybyszkę. Wzdrygnęła się i oznajmiła:
— Fuj! Ona nie jest dziewicą! — powiedziała zniesmaczona rudowłosa. — Nici z nowej służki!
— Przynajmniej będziemy miały posiłek — odparła blondynka. — Powinniśmy ją zabrać do matki.
— Przepraszam, że się wtrącę w ustalanie co ze mną zrobić, ale czy nie lepiej będzie, jak spróbujemy się jakoś dogadać? Wy mi powiecie gdzie jest Dina i mnie nie zjecie, a ja w zamian was nie zabiję, umowa stoi? — wtrąciła niepewnie Ellie.
Dziewczęta zignorowały jednak jej propozycję. Blondynka ją przewróciła na ziemię, po czym wraz z Cassandrą zaciągnęły ją za nogi do pomieszczenia, które oświetlał tylko palący się kominek. Siostry zostawiły Ellie na ziemi, a następnie blondwłosa Bela zwróciła się do postaci siedzącej tyłem do nich:
— Matko, przybywamy ze świeżą ofiarą.
— Jesteście bardzo miłe, moje drogie — odparła Lady Dimitrescu, odstawiając na stolik kieliszek, z którego wcześniej wypiła wino. — Zobaczmy zatem... — podniosła się i odwróciła w stronę przybyszki — proszę, proszę, Ellie Williams! Uciekłaś głupim sztuczkom mojego brata, tak? Zobaczmy jak bardzo wyjątkowa jesteś.
— Tak, matko — odpowiedziały jednocześnie Bela oraz rudowłosa Daniela, podchodząc do Ellie i sadzając ją na krześle.
Bela przytrzymała ją, aby nie próbowała uciec, zaś Daniela zdjęła rękawiczkę dziewczyny i pocięła nożem jej lewą dłoń. Lady Dimitrescu podeszła do Williams i zaczęła pić krew z jej ręki. Wstała z nieco skwaszoną miną. "Nie lubimy krwi odpornej na grzybki, hm?" pomyślała Ellie.
— Hm... zaczyna robić się nieświeża — stwierdziła Biała Dama, wycierając buzię białą chusteczką.
— Skosztujmy ją zatem najszybciej, jak się da, matko! — odparła Daniela.
— Przecież to ja ją złapałam! — wtrąciła Bela.
— Spokojnie dziewczęta. Najpierw muszę poinformować Matkę Mirandę. Lecz potem... potem będzie starczyło dla każdego — Lady Dimitrescu uśmiechnęła się. — Przykuć ją — rozkazała.
Bela wraz z Danielą ściągnęły Ellie z krzesła, po czym jej lewą rękę zakuły w kajdanki, których druga część była przykuta do kominka. Śmiejąc się i machając na pożegnanie, panny Dimitrescu zostawiły Ellie samą sobie. "Mówią, że tor przeszkód Heisenberga był idiotyczny, ale jeśli naprawdę myślały, że mnie uwiężą w ten sposób... to jest dopiero głupota" pomyślała, po czym wybiła sobie kciuk. Wyjęła lewą dłoń z kajdanek, a następnie podeszła do stolika, na którym Lady Dimitrescu zostawiła kieliszek. Był on wykonany ze srebra, a czerwone szkło ozdabiał herb rodu - róża, w którą wbite były dwa ostrza. Williams schowała przedmiot do plecaka, zabandażowała dłoń, założyła rękawiczkę i opuściła pomieszczenie. Trafiła do niewielkiego saloniku, do którego drzwi były zamknięte. Dziewczyna rozejrzała się po pokoju, szukając alternatywnego wyjścia i mając w głowie swoje motto - "Myśl poza schematami". Zajrzała do kolejnego, tym razem niepalącego się, kominka. W ścianie za drzwiczkami była dziura. Otworzyła je i wczołgała się do środka, po czym skręciła w prawo. Dotarła w ten sposób do sekretnego pomieszczenia, na którego końcu był posąg przedstawiający kobietę trzymającą dzieciątko. Na jej dłoni znajdował się brązowy pierścień z ciemnopomarańczowym szkiełkiem przypominającym źrenicę oka. "Na pewno nie jest tu bez powodu... może się przydać" pomyślała Ellie, zabierając pierścień i chowając go do kieszeni kurtki. Wtedy kawałek ściany z posągiem odwrócił się w lewo, umożliwiając wyjście na korytarz. Ellie przecisnęła się przez szczelinę, a gdy tylko znalazła się po drugiej stronie, tajne przejście zamknęło się tuż za nią. Po zbadaniu zawartości komód (a także zabraniu znajdujących się tam, ku zdziwieniu bohaterki, naboi do pistoletu) dziewczyna trafiła z powrotem do pomieszczenia, w którym naszły ją córki Dimitrescu. Wyglądało ono jednak nieco inaczej, niż poprzednio. Znajdowały się w nim teraz cztery posągi przedstawiające kobiety, jednakże żadna z nich nie miała twarzy. Ellie obejrzała posągi. "Może to są anioły z zagadki? Może... muszę znaleźć ich twarze i je umieścić na odpowiednich miejscach, żeby się stąd wydostać? W sumie to niegłupie... najpierw znajdę Dinę, potem się będę głowić nad ich buźkami" rozmyślała. Rozejrzała się wokół. Zamknięte dotychczas drzwi stały teraz otworem. Williams najpierw udała się do pomieszczenia, gdzie przy wejściu wisiała niewielka lampa.
— Oho! Znów się spotykamy! — powitał ją z uśmiechem Duke.
— Ellie! — zawołała radośnie Elena, rzucając się przybyszce na szyję.
— Elena... co tu robisz? Przecież kazałam ci czekać w kościele — odparła Ellie.
— Znalazłem panienkę Lupu, gdy oczekiwała twojego powrotu. Zabrała się ze mną dla bezpieczeństwa. W momencie, w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy, ucinała sobie drzemkę na tyłach powozu — wyjaśnił Duke.
Elena usiadła na schodkach przy stanowisku Duke'a. Ellie chciała zapytać, jakim cudem weszli do zamku, jednakże przypominając sobie opowieści Leona o handlarzu, którego spotkał w Hiszpanii, odrzuciła ten pomysł. Zamiast tego, oznajmiła:
— Ani śladu Diny...
— Hm. Jeśli ona naprawdę tu jest, pani zamku przetrzymywałaby ją w swych prywatnych komnatach, czyż nie? — zasugerował Duke.
— Brzmi obiecująco... a, właśnie. Mam coś dla ciebie — odparła Ellie, po czym wyjęła z plecaka kawałek kryształu i kieliszek. — Ile za to dasz?
— Pomyślmy... — odpowiedział handlarz, po czym zaczął oglądać przedmioty, które Ellie położyła na ladzie. — Za te dwa skarby mogę zapłacić pięć tysięcy i pięćset lei.
— Dobra... a za ile dostanę u ciebie paczkę amunicji?
— Kule trzeba kupować na sztuki.
— Żartujesz sobie? — westchnęła Ellie. — W takim razie ile kosztuje jedna kula do strzelby, a ile jedna do pistoletu?
— Pocisk do pistoletu kosztuje sto pięćdziesiąt lei, zaś do strzelby tysiąc.
— Jezu... w takim razie poproszę... — Williams zaczęła liczyć w głowie. — Cztery kule do strzelby i dziesięć do pistoletu.
— Oczywiście — odparł Duke, po czym dał klientce to, o co poprosiła. — Interesy z tobą to czysta przyjemność.
— Nawzajem... — wymamrotała Ellie, pakując amunicję do plecaka.
Po przeszukaniu głównego holu i pomieszczenia, w którym trzymano butelki z winem wyprodukowanym na zamku, Ellie znalazła drzwi, na których znajdowała się biała, przerażona twarz bez jednej ze źrenic. Bohaterka przypomniała sobie o znalezionym wcześniej pierścieniu. Wyciągnęła go z kieszeni i dokładnie obejrzała. Szkiełko dało się podważyć. Tak też Ellie zrobiła, po czym umieściła szkiełko na gałce ocznej. Drzwi otworzyły się. "Yay" pomyślała Williams, gdy usłyszała za sobą gromadę much. Jedna z nich ugryzła ją lekko w ucho.
— Matka mówi, że zaczynasz się robić nieświeża, dla mnie jednak jesteś smaczna — odezwała się Cassandra.
"Szlag" przeklnęła Williams w myślach i rzuciła się do ucieczki. Drzwi naprzeciwko wejścia ze złotym herbem rodowym okazały się być zamknięte, więc dziewczyna skręciła w lewo, podczas gdy Cassandra zapytała:
— Zjedzona żywcem czy martwa, którą opcję wybierasz?
— Może jeszcze się mnie zapytasz czy masz mnie zjeść na miejscu, czy zapakować sobie na wynos?! — zapytała nerwowo Ellie, na co Cassandra się zaśmiała.
Ellie wparowała do pokoju po lewej. Okazało się ono być przebieralnią. Wydawałoby się, że jest to ślepy zaułek, jednakże Ellie dojrzała w jednej ze ścian szczelinę niedbale zabitą deskami. Przebiła się przez nie i rozejrzała wokół. W rogu niewielkiego pomieszczenia znajdowała się dziura w podłodze. Bez większego namysłu, Ellie zeskoczyła do niej. Spojrzała na górę. Cassandra zaprzestała pościgu. Williams strzepała brud ze spodni i podeszła do niewielkiego, metalowego stolika, na którym znajdował się plik kartek z czyimiś zapiskami.
"9 czerwca, 1958
Dziś był mój pierwszy dzień pracy na zamku.
Zdziwił mnie fakt, że panami zamku były same kobiety!
Pani i jej córki zapewniały, że nie będą gryźć.
To było trochę osobliwe.
-
23 czerwca, 1958
Minęły dwa tygodnie odkąd zaczęłam pracować na zamku i jestem nieco... przerażona.
Inna służka, Adela, popełniła błąd, a Panienka Daniela pocięła jej twarz nożem!
A w nocy... słyszę zawodzenie, jakby duchy błąkały się po korytarzach. Chcę wrócić do domu...
-
8 lipca, 1958
Nie wiem co robić.
Młode damy narzekały, że było zbyt gorąco i duszno podczas obiadu, więc lekko otworzyłam okno.
"ZAMKNIJ JE! ZAMKNIJ JE NATYCHMIAST!" wrzasnęły na mnie chórem.
Boję się, że zabiorą mnie do lochów, i że nigdy stamtąd nie wrócę. Nie wiem co robić. Nie wiem co robić."
— Dość stare te zapiski... jakim cudem te wiedźmy nadal tak dobrze wyglądają? A no tak... są czymś w rodzaju wampirów. Nasuwa się kolejne pytanie... czy to z powodu jakiegoś wirusa? — Ellie zastanawiała się na głos, po czym jeszcze raz przeczytała wzmiankę o reakcji córek na otwarcie okna. — Czyżby zimno im szkodziło? Warto to zapamiętać... znów gadam sama do siebie. Chyba powoli tracę zmysły — stwierdziła, odkładając kartki na stolik.
Przemierzając teren pod Zamkiem Dimitrescu, Ellie trafiła do lochów. Ponurych lochów, w których było niesłychanie ciemno. Po uruchomieniu latarki bohaterka zaczęła przeszukiwać cele. Natrafiła na wiele narzędzi stosowanych do tortur - krzesła całe w kolcach, pasy do krępowania całego ciała tak, aby można było wylewać z niego krew do zardzewiałych wiader czy też maski z pokrętłami w miejscach oczu. Nawet nie chciała sobie wyobrażać, przez jakie cierpienia przeszli ludzie, którzy tam trafili. Spotkała również chuderlawe stwory ubrane w stare, brudne łachmany, a także trzymające różne, dziwaczne narzędzia. Udało jej się na szczęście wyminąć Moroaici i dostać na wyższy poziom lochów.
— Nie wierzę, że Cassandra narobiła takiego bałaganu — zaskoczył ją głos Beli.
"Okno... muszę znaleźć okno" pomyślała Ellie, rzucając się do ucieczki. Dostała się do pomieszczenia, w którym znajdowała się kolejna dziura w ścianie zabita deskami. Chciała się przez nie przebić, kiedy dopadła ją blondwłosa.
— Dokąd się wybierasz, maleńka? — zapytała, popychając przybyszkę na deski i powodując ich zbicie się.
Dziewczyny trafiły do kolejnego pomieszczenia. Bela usiadła na Ellie. W tym samym momencie Williams dojrzała na prawo za napastniczką okno. Wzięła pistolet i próbowała w nie strzelić, choć widok zasłaniała jej najstarsza z trzech córek.
— Haha! Twoje kule mnie nie... — Beli przerwał odgłos pękającego szkła.
Szyba rozpadła się w drobny mak, powodując, że do pomieszczenia wpadł podmuch zimnego powietrza. Bela z krzykiem się podniosła i zaczęła kręcić wokół, jakby chciała odpędzić od siebie powietrze. Ellie również się podniosła i po schowaniu pistoletu, chwyciła strzelbę.
— Ty wstrętna dziewucho!
— Schlebiasz mi.
Blondwłosa rzuciła się na Ellie z sierpem. Dziewczyna uniknęła jej ataku i strzeliła w głowę. Proces ten powtórzyła kilka razy, aż w końcu Bela zastygła w bezruchu, zmieniając się w posąg. Wkrótce po tym rozpadła się i została z niej tylko nieduża biała, kryształowa talia przyczepiona do gałęzi. Na klatce piersiowej znajdował się niewielki, czerwony klejnot. Ellie schowała szczątki Beli do plecaka. "Ciekawa jestem, ile Duke mi za to zapłaci" pomyślała.~🐺~
RIP Bela Dimitrescu.
W ten oto sposób kończy się trzeci rozdział tej książki. Ellie zawitała do Zamku Dimitrescu i na pewno spędzi tu trochę czasu.
Jeśli pojawiły się jakieś błędy, możecie mi dać znać.
Pamiętajcie, z wampirami nie opłaca się próbować negocjować, bo i tak będą to miały gdzieś, a ja się z Wami żegnam i pozdrawiam Was wszystkich cieplutko!
CZYTASZ
Hunt || RE & TLOU
Fanfiction22 lata po wydarzeniach z Raccoon City Ellie Williams oraz jej żona, Dina, wyruszają na podróż poślubną do Rumunii. Nie spodziewają się jednak, że zapamiętają tę podróż do końca życia i to w niezbyt pozytywnym świetle. ------- UWAGA! Postacie, termi...