ROZDZIAŁ 60

725 81 150
                                    

A/N: Hejka! Ostrzegam, że w tym rozdziale występują treści przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich! A tak na marginesie, dziękuję bardzo za aktywność w komentarzach i głosy! Jesteście najlepsi ❤️ Nie pogardzę krytyką, bo moja masochistyczna dusza śpiewa za każdym razem, gdy wytykacie mi błędy 🥰 Życzę miłego czytania!

________________________________
DWÓCH
________________________________

— Poczekaj!

Męski głos zatrzymał Hermionę w pół kroku, gdy sięgnęła po klamkę, aby wyjść na korytarz z sali głównej. Zerknęła przez ramię na Josu, biegnącego w jej kierunku z napiętym wyrazem twarzy.

— Wiem, że nie mieliśmy okazji do rozmowy w tym
tygodniu, Josu... — powiedziała cicho. — Nadrobimy w poniedziałek, dobrze? Serpens czeka na mnie na piętrze i...

— Masz na myśli wilka w owczej skórze? — zapytał z uniesieniem brwi i wykrzywił wargi w ironicznym uśmieszku. Hermiona rzadko widywała tak mało atrakcyjny grymas na twarzy przyjaciela i poczuła się odrobinę nieswojo. — Kogo chcesz oszukać, Hermiono? — Pokręcił głową z politowaniem. — Na pewno zauważyłaś, że niektórzy z nas domyślili się, kim jest Serpens... — zmarszczył brwi, a na jego przystojnej twarzy pojawił się nieszczery uśmiech. — Właściwie, otrzymałem dziś potwierdzenie mojej teorii po rozmowie z twoim kochankiem.

Więc to tak...

Dlaczego zachowujesz się w ten sposób, Josu? — zapytała, czując w żołądku ciężki kamień zawodu. — Jesteś zły, że nie zabieram cię na ślub Harry'ego i Ginny? — Jej ręka, która w dalszym ciągu była w połowie drogi do sięgnięcia po klamkę zawahała się, a Hermiona odwróciła się od drzwi i chwyciła Josu za przedramię. — Wyjaśniłam ci wszystko w liście... — Spojrzała mu w oczy, nie dostrzegając żadnej konkretnej emocji w ich głębi. — Odniosłam wrażenie, że nie miałeś nic przeciwko. Napisałeś, że rozumiesz...

— Rozumiem — skinął głową, a jego twarz przybrała łagodniejszy wyraz. — Co nie oznacza, że się z tym zgadzam.

— Zaczniesz prawić mi kazania?

Wcześniej tłumiony zawód, przybrał formę ognistego gniewu. Zwiększyła uścisk na przedramieniu Josu i wyprowadziła go na pusty korytarz. Puściła go, jakby sparzyła ją jego skóra, okryta przez cienki materiał bawełnianej koszuli i odwróciła się plecami do oczekującego na wybuch mężczyzny. Skrzyżowała ramiona na piersi, przechadzając się nerwowo po szmaragdowym dywanie, aby uspokoić swój przypływ złości.

— To, co robię ze swoim życiem, nie jest twoją sprawą. Tak, przyjaźnimy się. Tym bardziej powinieneś mnie wspierać w moich wyborach, a jeśli zabłądzę... — Kąciki jej ust uniosły się lekko w smutnym uśmiechu. — ... jeśli zagubię się w swoich decyzjach, pomóż mi wybrać dobrą drogę solidnymi argumentami — ściągnęła usta w wąską linię. —Tworzenie sporów tego typu, jest dla mnie niezrozumiałe, wiesz? — zapytała chłodno, zerkając na stojącą sztywno sylwetkę czarodzieja. — Przymykam oko, gdy jesteś zbyt wścibski — wysyczała i ustawiła się do niego przodem, zaciskając pięści po bokach. — Nie wnikam w twoje życie miłosne i nie pytam o imiona kobiet lub mężczyzn, których zapraszasz do łóżka. Wymagam tego samego!

Hermiona obserwowała wybór strategii Josu, gdy jego napięta postawa stała się ugodowa, a ramiona uniosły się na wysokość klatki piersiowej w uspokajającym geście.

— Martwię się, to wszystko — powiedział zbyt czułym tonem, jak na gust Hermiony.

— Martwisz się, o co konkretnie? — Uniosła brew, mrużąc oczy. — Serpens nie zrobi mi krzywdy, jest dobrym człowiekiem.

Onça | HG&SSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz