Rozdział 4

364 17 1
                                    

[Poprawiony]

Był wczesny poranek, Manon już nie spała i chwile temu wyszła na mroźne poranne powietrze, aby w ramach treningu spróbować zbiec na sam dół góry Fuji-san, na której znajdował się budynek Akademii. Wychodząc, dziewczyna założyła na siebie bluzę i słuchawki, po czym zaczęła biec ścieżką prowadzącą na podnóże góry.

Minęły dwa tygodnie od jej przyjazdu. Przez te dni stało się dla niej wiele nowych, ale i cudownych rzeczy. Pierwszą rzeczą, z jakiej się cieszyła, było odzyskanie kontaktu z większością drużyny reprezentacji Francji, co zawdzięczała Ladji'emu i Pierre'owi.

Drugą rzeczą, było poznanie wielu nowych osób z Akademii Aliusa oraz złapanie naprawdę dobrej relacji z chłopakami, których poznała pierwszego dnia. Razem z Burnem nie raz robili na złość Reinie. Można by powiedzieć, że było to ich wspólne hobby.

Z Gazel natomiast spędzała dużo czasu, pomagając mu w różnych czynnościach. Jej ulubionym zdecydowanie było wspólne gotowanie, które zazwyczaj psuł Claude, chcący zrobić na złość kapitanowi Diamond Dust. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko na wspomnienie Bryca, próbującego wyciągnął kostkę lodu z koszulki.

Kolejną osobą, którą dziewczyna polubiła, był Jordan. Bardzo dobrze się dogadywali i spędzali razem mnóstwo wolnego czasu. W którym zazwyczaj towarzyszył im Xavier. Jednak często zdarzało się, że Xene usypiał gdy Manon z Jordanem schodzili na tematy literatury. Za to do rozmów często dołączał się Dvalin. Dziewczyna z początku była co do niego bardzo niepewna, sama nie wiedziała czemu jednak po pewnym czasie i po paru kłótniach o to, że francuska literatura jest o wiele lepsza od angielskiej, można by powiedzieć, że się polubili się. Przynajmniej polubili dyskutowanie między sobą.

Dziewczyna otrząsnęła się z transu wspomnień. Poczuła, że dalej nie da rady biec, a wydawało się, że była dopiero na początku ścieżki na dół góry. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, rześkiego górskiego powietrza i uśmiechnęła się lekko i siadając na ziemi, powoli wyciągnęła telefon, dzwoniąc do swojej mamy.

– Cześć mamo. – Powiedziała radośnie, kiedy kobieta odebrała telefon.

– Oh Manon, jak dobrze, że dzwonisz. Co u ciebie, słońce moje? – Odezwała się zadowolona Rosaline, która właśnie siedziała w oświetlonej altanie, popijając herbatę i przeglądała dokumenty. – Poznałaś już kogoś tam w Akademii? Mam nadzieję, że wszystko dobrze, prawda?

– Tak mamo, wszystko jest w najlepszym porządku. I poznałam, znaczną część ludzi w Akademii. Oni są tu naprawdę mili, no oprócz jednej, czy dwóch osób. A tak to jest genialnie. Chyba zostanę tu do grudnia, aby odpocząć, a później wrócę do Francji, żeby zacząć przygotowania do FFI.

– Cieszę się, że to słyszę. A kto jest dla ciebie niemiły, mam się bać? – Zapytała Rosaline z lekkim zmartwieniem w głosie.

– Oh, nie! Nie martw się. To tylko asystent dziadka, Godryk. Strasznie skryty i tajemniczy gość, jego mina wręcz mówi, "nie podchodź, bo pogryzę". – Zaśmiała się Manon, bawiąc się w dłoni swoimi czarnymi włosami.

– Godryk? Pracuje dla twojego dziadka, od kiedy skończyłam 10 lat. To ciekawe, że ciągle pracuje. I masz racje, nim się nie można przejmować, to taki niszczyciel dobrej zabawy. Jak byłam mała, ja i twoja ciocia, Aqualina. Śledziłyśmy go po domu, aby zobaczyć czy czegoś nie kombinuje, twoja babcia zawsze śmiała się z naszych teorii spiskowych. — Powiedziała Rosaline, a w jej głosie można było usłyszeć nostalgię. – Mh, stare dobre czasy.

– Tak, stare dzieje. A co tam u taty?

– Ah, twój ojciec jak to twój ojciec. Jak zwykle roznosi go energia i śmieje się, że musi korzystać póki nie jest w moim wieku. – Powiedziała Rosaline, a po jej tonie Manon wiedziała, że właśnie przewróciła oczami. Zawsze to robiła, gdy Gabriel wypominał jej, że jest od niej cztery lata młodszy i ma cztery razy więcej energii. Manon uśmiechnęła się na wspomnienie beztroski jej ojca.

"Queen Of Nothing" | Jude Sharp |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz