Rozdział 6

302 21 7
                                    

 [ Poprawiony ]

– Więc mowa o takich kosmitach... – Powiedziała w zamyśleniu Manon. Siedziała teraz wraz z ciotką Aqualiną, Markiem Evansem, Victorią Vanguard i Judem Sharpem przy stoliku. – To odrobinę zmienia mój pogląd na całą tą sytuację. Obawiam się jednak, że nie zmienia to mojej decyzji. Nie mogę dołączyć do Raimon'a.

– Rozumiem twoją... skomplikowaną sytuację. Jednak naprawdę potrzebujemy zawodników. Najlepszych zawodników jacy tylko są. Mówią, że jesteś najlepsza na świecie – mówiła Aqualina, ostrożnie dobierając słowa, ale w jej oczach dziewczyna zauważyła, że kobieta potajemnie rzuca jej wyzwanie. Zanim jednak zdążyła kontynuować, Manon jej przerwała, krzyżując ramiona na piersi.

– Najlepsza na świecie, ale nie w kosmosie. Nie mogę pomóc, a na pewno nie jako zawodnik. Naprawdę przepraszam. – Powiedziała stanowczo, ale spokojnie i szczerze.

Nie mogła grać, po prostu nie mogła. Jeszcze nie teraz, obiecała sobie odpoczynek. Miała odpocząć chociaż miesiąc, aby móc z nową energią wrócić. Miała dać sobie czas na przetrawienie traum. Chociaż...

Czy to nie tak, że im człowiek bardziej od czegoś ucieka, tym gorzej do tego wrócić? – rozmyślała, mieszając słomką w kubku z zimnym napojem. – Może powinna dołączyć, zwalczyć ten strach i niepewność? Z jednej strony chciała im pomóc, a sprawa z kosmitami wydawała jej się niezwykle interesującą inicjatywą do dołączenia. Jednak, jej rozmowa z Astram'em. Przecież obiecała mu, że jeśli będzie gotowa to dołączy do jednej z jego drużyn.

– Jeśli nie możesz nam pomóc jako zawodnik... Co powiesz na to, że gdy będziesz gotowa zasilisz nasz zespół jako strateg? – Zapytał były Kapitan Akademii Królewskiej, czym wyrwał Manon z rozmyślań.

Prawdę mówiąc nie pomyślała o takim rozwiązaniu. Mogła zostać strategiem lub jedynie przygotowywać im treningi. Dziewczyna spojrzała na stratega z uśmiechem i powiedziała, dumnie unosząc głowę.

– Gdy będę gotowa, pomogę wam. Zrobię to z przyjemnością.

– Mogę twój numer telefonu?Albo dodasz mnie na social mediach, żebym mogła mieć do ciebie kontakt? Tak wiesz, aby wiedzieć kiedy będziesz gotowa. – Wypaliła odważnie Victoria. Z tego co zauważyła Manon, większość drużyny nazwała córkę Premiera "Tori".

– Oh... Jasne – powiedziała z uśmiechem Manon. Podała Tori swój telefon, aby mogła wpisać swój numer. Nagle w oddali Manon zauważyła znajome czerwone włosy, przez co dopiła swój napój i wstała. – Wybaczcie, ale będę się już zbierać. – Powiedziała uśmiechnięta i pożegnała się z nowo poznanymi znajomymi.

Szesnastolatka ruszyła szybkim krokiem w stronę, w którą udał się Xene. Po niedługiej chwili w końcu go dogoniła, uśmiechnięta od ucha do ucha.

– Jestem, stęskniłeś się? – Zapytała, cały czas się szczerząc. Xavier parsknął śmiechem.

– Bardzo tęskniłem. Dobrze, że jesteś. Przydaj się w końcu i weź chociaż jedną siatkę z zakupami – dziewczyna wywróciła oczami na jego słowa, ale nie kłócąc się, wzięła jedną z ciężkich toreb jakie nosił.

– Ugh... To wszystko są te najpotrzebniejsze rzeczy do Akademii? – Zapytała, krzywiąc się gdy siatka powoli, coraz mocniej wbijała jej się w palce. Xene zerknął na zawartość jej torby i odparł powoli z uśmiechem.

– Niee, to co wzięłaś to akurat tylko rzeczy jakie zażyczył sobie Claude.

Na twarzy Manon pojawił się grymas, a z ust wypadło ciche przekleństwo w ojczystym języku. Chwyciła siatkę w dwie ręce od spodu i szła wraz z Xene'em do samochodu, w którym czekał na nich szofer, wysłany przez Godryka.

"Queen Of Nothing" | Jude Sharp |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz