Rozdział 7

322 20 9
                                    

[Poprawiony]

Przytulny blask wschodzącego na niebo księżyca, wypełniał pokój. Światło wkradło się do niego, przez nie do końca zasunięte ciemne, fioletowe zasłony. Manon z uśmiechem spoglądała na ekran swojego telefonu. Mimo że minęło już trochę ponad miesiąc, odkąd opuściła Francję, jej bliscy przyjaciele wciąż pozostawali blisko — każdy SMS, każda rozmowa były jak niewidzialna nić, która łączyła jej serce z domem.

W Japonii jednak, życie toczyło się własnym rytmem. Nowe twarze, egzotyczne smaki i dźwięki wypełniały każdy dzień, a Manon coraz bardziej zapuszczała korzenie w nowym miejscu.

Nie zwalniała tempa, w ciągu mijających dni odkrywała ukryte zakątki Tokio, a wieczorami organizowała tak zwane babskie wieczory, na których torturowała swoich męskich znajomych maseczkami i wieczorną pielęgnacją, podczas oglądania seriali.

W przytulnej sypialni, przy filiżance wybornej herbaty – którą musiała sobie uprzednio wywalczyć – często myślała o tym, jak wiele się zmieniło. W sercu, w umyśle, w postrzeganiu świata. Czuła, że to nowe życie z każdym dniem staje się jej własne, mimo nostalgii za Epernay, która czasem zaskakiwała ją niczym nagła ulewa w piękny słoneczny dzień.

Już za parę godzin miał, rozpocząć się wyjątkowy dzień. W powietrzu unosiła się cicha radosna ekscytacja, której nie potrafiła zdefiniować. Manon przewróciła kartkę w kalendarzu, a na jej twarzy zagościł lekki, tajemniczy uśmiech. Obiecała sobie uczcić ten dzień w szczególny sposób. Oparła się na poduszkach, zamykając oczy, a serce biło jej w rytmie oczekiwania na to, co miało nadejść.

♛ ♛ ♛

31 października

– Manon. Pobudka, śpiochu. Nie gadaj, że masz zamiar przespać tak wyjątkowy dzień. – Ledwo przytomna dziewczyna, usłyszała cichy śmiech niedaleko swojego ucha. Był to jeden z najmroźniejszych, październikowych poranków jakie nastolatka przeżyła i pierwszy raz w życiu, tak bardzo nie chciała wychodzić z łóżka.

Mieszkanie na szczycie góry Fuji-san, zobowiązuje do okropnych temperatur – przeszło jej przez myśl, gdy leniwie otwierała oczy, przyzwyczajając je do światła poranka. Mruknęła niezadowolona, gdy zauważyła dwie sylwetki stojące nad jej łóżkiem i schowała się w głąb pościeli.

– Idźcie sobie, demony. Nie przyjmuje od was żadnej negatywnej energii, która chce mnie stąd zabrać. – warknęła zaspana i niezadowolona, schowała się całkowicie pod grubą warstwą pierzyny.

Jordan nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem na pomruki nastolatki. Xene za to stał obok, niewzruszony z założonymi ramionami, lekko pokręcił głową z dezaprobatą.

– Manon Rosaline Foster. Wstawaj natychmiast – zarządził, poważnym tonem, a gdy dziewczyna nie zareagowała, sięgnął w stronę kołder i szybkim ruchem ściągnął je z łóżka.

– EJ! – Krzyknęła, przebudzona nagłym zimnem. Mierzyła chłopaka oburzonym i zaspanym wzrokiem. Nie chcąc się kłócić o straconą kołdrę i parę ciepłych kocy. Chwyciła za prześcieradło i owinęła się nim, niczym naleśnik. Zamknęła oczy z zwycięskim uśmiechem na twarzy, słysząc jeszcze niezadowolony głos starszego chłopaka i śmiech młodszego.

– No ty sobie chyba żartujesz Wstawaj natychmiast.

– Zapomnij, mi tu dobrze – powiedziała zadowolona, powoli wracając do spania.

Przez chwilę jedyne co słyszała to śmiech Jordana oraz dźwięki otwierania i zamykania drzwi. Długo jednak nie pozwolono jej, nacieszyć się zwycięstwem, bo już po chwili w jej twarz uderzyła woda. Manon wstała jak oparzona, kaszląc i głośno klnąc w ojczystym języku. Spojrzała na zadowolonego ze swojego czynu Xena.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 31 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"Queen Of Nothing" | Jude Sharp |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz