rozdział 2

1.2K 84 99
                                    

- Ehhh, a ty co się tak oddaliłeś Jinko?

- N-Nie p-podchodź..! - Nagle Nakajima tak daleko oddalił się od Akutagawy, że po pokoju rozniosło się światło, a oczom detektywa mafioso, który ściągnął swój płaszcz.

Było to dość dziwne iż on nigdy, ale to przenigdy nie zdejmował z siebie swojego czarnego płaszcza. Chodziły również plotki, że rzadko kiedy się kąpał, by być zawsze uzbrojony w razie bezpieczeństwa i zaatakowania wroga.

- Czemu ty zdjąłeś z siebie płaszcz..? Przecież twoja zdolność nie będzie działać..

Szarooki nic nie powiedział, a jedynie podszedł bliżej w kierunku chłopaka, który jeszcze bardziej się przeraził.

- Mam propozycję dla ciebie więc nie przesadzaj chociaż na chwilę.

- Umm no dobra.. Ale nie zrobisz mi nic..!?

- Nic ci nie zrobię, a więc proponuje ci sojusz. Żadnych walk, kłótni ani rywalizacji

- Że ty mi sojusz proponujesz..? - Atsushi'ego zamurowało. Nie wiedział zbytnio co powiedzieć. A co jak to jakiś żart i nagle mu coś zrobi? - Ty ż-żartujesz prawda..?

- Nie żartuje Jinko. To jak zgadzasz się czy nie? A i nie będziemy jakoś specjalne tego pokazywać przed innymi. Bo zaczną coś podejrzewać i tyle

- I na czym ma niby polegać ten sojusz? Nie będziemy przecież od tak nagle przyjaciół udawać. To bezsensowne

- Chodzi mi o to, że nie będziemy chcieli się pozabijać nawzajem. Będziemy się po prostu na każdym kroku ignorować. Tylko tyle i aż tyle

- No dobra, dobra.. - Przez jedną z traum sierocińca, czyli zamykanie go w ciemnym pokoju chłopak dostał klaustrofobii. - Cholera.. - Złapał się za głowę.

- Co jest Jinko? Źle się czujesz?

- J-Ja.. J-Ja po prostu mam klaustrofobię.. Ten pokój jest coraz to ciaśniejszy... P-Pomóż... J-Ja nie wytrzymam...

Akutagawa podszedł do drzwi i zaczął w nie nawalać.

- Otwierajcie te cholerne drzwi! Bo je wyważę rashoumon'em!

- Nie wyważysz ich Akutagawa. - odparł Dazai. - Są one bardzo mocne

- Jinko tu zaraz wykituje. Otwieraj!

- To pomóż mu jakoś. Macie się pogodzić

- Ale my jesteśmy pogodzeni!

- Nie wierze w to. No, a teraz dalej. Macie się pogodzić czy wam się to podoba, czy nie.

- A niech cię piorun pierdolnie Dazai!

- Dziękuje za troskę - Zaśmiał się jedynie. - Nigdy jakoś nie byłeś dobrym uczniem

"Cholera.. Jest coraz to bardziej rozmazane..."

Atsushi przymknął leniwie powieki i opadł bezwładnie na ramię Ryuunosuke. Mafioso szybko przetransportował go tak by krew mu lepiej spływają do mózgu i dzięki temu lepiej się czuł. Po chwili gdy chłopak się trochę uspokoił usiadł obok partnera i przymknął powoli oczy.

- Czujesz się może lepiej?

- Ta, jest teraz lepiej - Spojrzał swoimi kolorowymi oczami na te szare Akutagawy - Dzięki, że mi pomogłeś. Nie wiem co by było teraz gdyby, no wiesz..

- No wiem - Nagle dłoń mafiosy wplątała się we włosy tygrysołaka i zaczęła delikatnie głaskać.

- C-Co ty..? - Zapytał zszokowany Nakajima.

- Nie wiem - Odparł od razu Akutagawa.

Atsushi lekko zmieszany przytaknął. Szczerze sprawiało mu to wielką przyjemność, ale w końcu to jest jego wróg i w każdej chwili może zaatakować. Nie chciał też on za bardzo pokazywać, że to lubi bo jednak woli dalej nie być mu ufny.

Pomiędzy nimi zaszła cisza, która była dla obydwojga niezręczna. Jakoś dobrze się nie znali. Wiedzieli tylko jakieś podstawowe rzeczy o których aż głupio było mówić. Nagle tą niezręczną ciszę zakończył lekko skołowany Atsushi.

- U-Um Akutagawa, jaka jest twoja ulubiona potrawa?

- Po co ci to do wiedzy?

- A nie, tak po p-prostu

- Nie mam ulubionej, jak już to lubię kawę, choć Gin mi jej zakazuje - Zakaszlał cicho po swojej wypowiedzi.

- Rozumiem, a co ty na to by iść potem na Chazuke? Wiesz tak w ramach tego naszego "sojuszu"

- Na Chazuke? To ta zupą za którą szalejesz?

- Nie szaleje! Po prostu to jest pyszne.. I skąd wiesz co lubię?!

- Każdy to przecież wie - Prychnął cicho pod nosem - A gdzie się spotkamy?

- Myślę, że kupimy sobie po jednej porcji i pójdziemy nad rzekę. Jest tam bardzo miło gdy się tak siedzi. Tylko oby tym razem Dazai się tam nie topił - Westchnął cicho gdy przypomniał sobie pierwsze spotkanie z jego mentorem.

- Gorzej jak nas będzie śledził - Mruknął. - Nie wiem czy ty to zauważyłeś, ale ostatnio jakoś nas częściej spotyka. Pewnie coś uknuł, podły.

- Nie mów tak, pewnie coś wtedy robił i wyszło jak wyszło

- Ty nie widziałeś chyba tego zawsze. On dzień w dzień non-stop nas śledzi

- Dziś nas nie śledził

- Bo dzisiaj uknuł plan by nas tu zamknąć

Atsushi zmarszczył brwi by wymyślić jakiś plan i gdy po kilku minutach wymyślił jakiś sensowny plan krzyknął radośnie.

- Mam pomysł!

- Hm? Jaki pomysł?

- By nam w końcu dali spokój. A więc po prostu będziemy udawać, że się przyjaźnimy

- Nie no geniusz - Prychnął rozbawiony. - Mówiłem o tym dosłownie kilka minut temu

- Mówiłeś? A no faktycznie.. - Podrapał się nerwowo po głowie. - Wybacz po prostu ten atak paniki i no...

- A jak się teraz czujesz? - Wziął jego włosy za ucho i ponownie zaczął go głaskać w celu uspokojenia.

- Teraz jest już lepiej i nie musisz mnie już tak głaskać - Wydukał lekko skołowany.

- Huh? A racja - Zabrał od jego włosów rękę i odsunął się trochę od detektywa. - To co robimy teraz?

- Może mi się uda jakoś pogadać z Dazai'em, chociaż znając jego to pewnie coś uknuł

- Akurat nie, Atsushi-kun - Odparł rozbawiony, Osamu.

- Dazai-s-san...? Co ty tu? I od kiedy?!

- Od jakiś pięciu, a może dziesięciu minut. No coś w tym stylu, gołąbeczki - Zaśmiał się.

- Ty lepiej idź do Chuuyi-san

- Ah chciałbym, ale się obraził maluch i poszedł kupić wino. Wiecie zostałem teraz sam to może spędzę z wami trochę czasu? - Wyszczerzył się w ich stronę.

- Lepiej nie, może idź do Chuuyi-san i z nim pogadaj?

- Pogadać mówisz? - Szatyn miał już przed oczami jak wygląda ich "rozmowa", która opierałaby się jedynie na namiętnych pocałunkach nie tylko na ustach rudego, ale też i ciele. Uśmiechnął się w duchu na ciało swojego ukochanego z przeróżnymi śladami wykonanego przez niego samego. - Wiecie to ja może pójdę jednak, trzymajcie się gołąbki i Akutagawa nie skrzywdź Atsushi'ego

- Niby w jakim sensie? - Zrobił minę jakby miał zmarszczone brwi.

- Dobrze wiesz jakim - Wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju. - A właśnie, możecie wyjść już. Powiedzmy, że na razie przymrużam na to oko, a wy zero kłótni - Ponownie uśmiechnął się w duchu. Wiedział bardzo dobrze jak zakończy się ich relacja opierająca się na jedynie udawanym sojuszu.

before say, I love you - shin soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz