8. Fucking spring

686 46 52
                                    

21 marca, pierwszy dzień wiosny. Wszyscy są zadowoleni, z chuj wie jakich powodów. Tak naprawdę ten jeden dzień nie wnosi nic do życia, jedynie sam fakt, że zmienia się pora roku, a według jakiś tam astronomicznych rzeczy, dni powoli stają się dłuższe. Tak przynajmniej uważał Scaramouche.

-Gdzie ona kurwa jest? - wściekał się, zerkając to na ekran telefonu, to rozglądając się po sali. Wiadomości przez niego wysłane wciąż były oznaczone jako nieodczytane, co coraz bardziej go irytowało. Tak naprawdę mógł już odpuścić na zjawienie się Aries, bo po co czekać na kogoś, kto nawet nie jest aktywny i kto nadal się nie zjawił, mimo że zostało już parę minut do rozpoczęcia lekcji. Odłożył więc telefon, zostawiając go jednak z ekranem zwróconym ku górze, by w razie czego zobaczyć powiadomienie.

Lekcje się zaczęły, a odpowiedzi jak nie dostał, tak nie miał. Ciemnowłosy po części zaczął się trochę niepokoić, zazwyczaj odpisywała mu od razu, a jak nie to przynajmniej odczytywała. Po za tym, wiedziałby, gdyby postanowiła nie iść do szkoły, bo by go przynajmniej poinformowała. Odgłosy lekcji, mimo że były wyraźne, nie docierały do niego, a ciągłe spoglądanie w telefon z nadzieją na wiadomość już go trochę zanudzało.

Nagłe wibrację telefonu rozbrzmiały na całą klasę, co zwróciło uwagę wielu osób, a on z zawstydzeniem odrzucił połączenie, chyba jednak trochę za późno, widząc po wyrazie twarzy nauczyciela, który nie był zadowolony z tego faktu.

-Scaramouche, ile razy mówione było o korzystaniu z telefonu podczas lekcji? - odezwał się nauczyciel najwyraźniej bardziej wkurzony niż się chłopakowi wydawało. - Jeśli to ważne, to wyjdź na korytarz i odbierz, ale szybko.

I wstał on, opuszczając klasę, mając totalnie wywalone, na to, co pomyślą inni, a już szczególnie nauczyciel. I tak nie obchodziło go za bardzo, co działo się na lekcjach, bo uważał to za bezużyteczne, a zawsze można było wytłumaczyć się ważnym telefonem z pracy, czy od rodziny. O ile się tak owe rzeczy posiada.

-Gdzie ty, do cholery jesteś? Zostawiłaś mnie z tą bandą idiotów! - odezwał się, zamykając drzwi od klasy. Jednak nie usłyszał on głosu Aries, którego się spodziewał. Przez chwilę lekki szloch, co od razu podpowiadało mu, że coś jest nie tak. Był to płacz totalnie inny niż ten przyjaciółki. Był trochę cięższy, do tego stopnia, że pomyślał, że ktoś pomylił numery, do czasu, gdy przypomniał sobie, do kogo ten głos należy.

-Scaramouche, to mama Aries. Przepraszam, że ci przeszkadzam, bo pewnie jesteś w szkolę, ale muszę cię poinformować. - stał on jak wryty wsłuchując się w poważny ton kobiety. Czemu dzwoni do niej mama przyjaciółki? Czemu z jej telefonu? Czemu nie zadzwoniła ona sama? - Aries jest w szpitalu. Miała próbę samobójczą.

Cisza.

Kobieta ciągnęła swoją wypowiedź do niego mieszając słowa z płaczem, jednak on nie słuchał. Chciał się ruszyć, jednak jego ciało odmawiało posłuszeństwa i już nawet nie próbował. Do oczu napłynęły łzy, jednak żadna nie wypłynęła. Obraz stał się rozmazany, co sprawiało, że coraz mniej czuł się, jakby to wszystko działo się naprawdę. Usłyszał dźwięk otwierających się drzwi od klasy, lecz nie zareagował, Ei powoli podeszła do "brata", łapiąc go za bark, mówiąc coś do niego, lecz tego też nie usłyszał.

-Scara? - zapytała po chwili, widząc jak wryty on stoi - Wszystko dobrze?

-Dziękuję za informację... - powiedział i rozłączył się, spojrzał na Ei, jednak jej twarz jak i reszta ciała były rozmazane. Dziewczyna zmarszczyła brwi, wypytując się go, czy wszystko na pewno jest w porządku. Chciał jej powiedzieć, ale słowa nie przychodził mu przez usta. Zamiast tego wbiegł do sali zgarniając wszystkie rzeczy i czym prędzej wyszedł ze szkoły, nie uzasadniając swojego zachowania.

Placebo~ KazuScara/ScaraKazuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz