9. Mama, we're all full of lies

595 45 27
                                    

Minęły dwa tygodniu od tej całej, pojebanej imprezy. Scaramouche powoli przyzwyczajał się do płaczu matki, kto by w sumie nie płakał, gdyby się dowiedział, że osoba, która traktowałeś przez całe życie jak własną córkę, zabiła człowieka z niewiadomych czynów. Nikomu nie chciała powiedzieć, czemu to zrobiła, oprócz bratu, który nie był zadowolony z tego faktu.

Mimo że dwa tygodnie to dość dużo czasu, szczególnie, gdy on tak wolno mijał, Scaramouche nie wychodził praktycznie z domu. No bo po co miałby iść do szkoły? Żeby widzieć twarze ludzi, którzy zapewne mają mu za złe śmierć przyjaciela, mimo że to nie on pociągnął za spust? W dodatku, bał się Pierro. Jak nikogo innego, bał się go. Co prawda, nie dostał od niego żadnej wiadomości od tego czasu, ani od niego, ani od nikogo innego z tej "bandy idiotów", nawet od Childe 'a, ale to raczej dlatego, że praktycznie od razu po informacji od Arlecchino, zablokował go na każdej możliwej aplikacji wraz z numerem telefonu. Nie chciał go znać, mógł nawet zdychać, jego to już nie interesowało.

Wstał z łóżka, w którym od dłuższego czasu spędzał całe dnie i noce, nie mając najwyraźniej siły by cokolwiek innego robić. Udał się do kuchni po wodę, zauważając przy tym załamaną matkę siedzącą przy drewnianym stole, popijającą kolejną już kawę  gdyż sen przychodził u niej coraz trudniej, tak samo jak u niego. Usiadł koło niej, łapiąc ją za trzęsącą się rękę, nie wiadomo czy od kawy, czy ze stresu, a może jednego i drugiego. Nie odezwał się, bo teoretycznie żadne słowa nie pasowały do sytuacji. Kobieta spojrzała na niego, a następnie przyciągnęła i przytuliła, mimo że on za tym nie przepadał, teraz oddałby wszystko, byleby uścisnęła go tak, jak dawniej.

-Scara, czy ja jestem aż tak złą matką? - zapytała. Odpowiedział potrząsając głową. Nie chciał jej jeszcze bardziej załamywać swoim łamiącym się głosem, który pojawił się pod wpływem słow. Przytulił się mocniej, trochę wymuszając to na sobie, oraz trochę, bo chciał pokazać matce wsparcie jakie w nim ma.

Kto by pomyślał, że już następnego dnia pokaże, jak bardzo go w nim nie ma.

Dzwonek do drzwi już któryś raz z rzędu dzwonił, a przetarcie zaspanej twarzy zajęło mu trochę dłużej niż się spodziewał. Otwierając je nie chciał uwierzyć własnym oczom. Chciał je zamknąć, ale szok był zbyt wielki, by chociażby się ruszyć. Spojrzał na niego, następnie na dziewczynę za jego plecami. Uśmiech na twarzy Jestera był zbyt fałszywy, by ktokolwiek mógłby się na niego nabrać. W dodatku po raz kolejny wystraszona twarz Arlecchino, która na pewno tym razem nie zdołała utrzymać kamiennej twarzy. Na policzkach było widać ślady łez, a oczy były zbyt opuchnięte i czerwone, by stwierdzić, że wygląda ona jak zawsze.

-Cześć, Scaramouche! My tylko na chwilę. - powiedział wciąż szeroko uśmiechnięty Pierro. Odwrócił się do białowłosej  by dać jej znak, by weszła do środka, na co ona lekko trzęsąc się i po kuśtykając, weszła. Minął ciemnowłosego, który też już nie wyglądał jak przedtem. Scara spojrzał na Arlecchino, strach wyraźnie malował się jej na twarzy, a kiedy ona na niego spojrzała, łzy pojawiły się jej momentalnie w oczach. - Jest mama? Muszę z nią trochę porozmawiać.

-Czego chcesz? Wypierdalaj stąd! - krzyknął, wciąż jednak tłumiąc krzyk przez zęby. Białowłosa, nadepnęła lekko na jego stopę, dając mu znak, że to nie pomoże, a nawet pogorszy sytuację. Już jest skończony. Totalnie skończony. - Czego od niej chcesz?

Nie odpowiedział. Wszedł głębiej do domu, w końcu znajdując salon, w którym siedziała matka Scaramouche'a, oglądając jakiś nudny program. Zdziwiła się na obecność, totalnie nie znajomego jej człowieka. Ciemnowłosy chciał do niej iść, chciał przerwać Pierro rozmowę z nią, jednak nie pozwolono mu. Arlecchino złapała go w ostatniej chwili za nadgarstek i zakryła usta dłonią. Wciąż była przerażona, to prawda lecz jej ton był bardziej poważny.

Placebo~ KazuScara/ScaraKazuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz