♕𝓑𝓾𝓻𝔃𝓪♕

380 13 0
                                    

Siedziałam na jednym z krzeseł na hali gdzie nakręcany był film i słuchając muzyki oraz uczyłam się biologii na studia. Nagle kątem oka zobaczyłam znajomą mi burzę kręconych, brązowych włosów.

- Em... Hej- powiedział niepewnie chłopak. Widziałam zakłopotanie w jego oczach przed zaistniałą sytuację wczoraj na urodzinach Vicky.

- Cześć- odpowiedziałam również niepewnie.

- No więc ten... To zdarzenie z wczoraj...

- Wiem, było pomyłką, sama się zamyśliłam- przerwałam mu. Nagle w jego oczach zobaczyłam coś, czego nie mogłam rozpoznać. Był to smutek pomieszany żalem, ale też i ulgą co dawało dość dziwne połączenie.

- Wiesz w sumie wczoraj przyjemnie się nam rozmawiało... Nie chcę znowu wracać do naszej relacji z przed kilku dni.

- Racja...- odpowiedziałam,a na twarz Timothée wpłynął uśmiech.

- To co... Przyjaciele?- zapytał i wyciągnął rękę w moim kierunku.

- Sama dziwię się, że to mówię, ale tak. Przyjaciele- podałam dłoń chłopakowi.

Właśnie wychodziłam z wytwórni, gdy podjechał obok mnie Chalamet.

- Podwieźć cię, przyjaciółko?- zapytał mocno akcentując ostatnie słowo, na co lekko się zaśmiałam.
Nic nie mówiąc wsiadłam do auta na miejsce pasażera.

- No wiecie co? Tak bez podziękowania?- prześmiewczo złapał się za serce.

- Ani mi się śni- odpowiedziałam z poważną miną, na co oboje parskneliśmy śmiechem.

- Zawsze się tak zachowujesz?- zapytał.

- Tak- wyszczerzyłam się do chłopaka.

Cała droga minęła nam na przyjemnej rozmowie, które towarzyszyła spokojna muzyka.
Nadal dziwnie się czułam rozmawiając tak spokojnie z chłopakiem, lecz starałam zdusić w sobie to wrażenie.

Gdy dojechaliśmy pod hotel, na odchodne rzuciłam lekkim sarkazmem j pognałam do pokoju.

Gdy tylko ciepła woda dotknęła mojego ciała poczułam nieznaczną ulgę. Nareszcie nastała pora, która była najlepszą z całego dnia.
Wyciągnęłam się w wannie, gdy nagle zgasło światło. Lekko zaskoczona krzyknęłam szukając po omacku telefonu.

- I na co mi było oglądanie horrorów z Werą- skarciłam się w myślach. Gdy znalazłam szukany przedmiot. Włączyłam latarkę i owijajc się w ręcznik wyszłam z łazienki. Narzuciłam na siebie piżamę i z mokrymi włosami wyszłam na ciemny korytarz.
Podeszłam drzwi, które znajdowały się obok mnie i czekałam aż ktoś mi otworzy.

- U ciebie też nie ma światła?- powiedziałam gdy tylko w drzwiach pokazał się Timothée. Przeszłam przez próg i podeszłam do okna, oglądając wichurę jaka toczyła się za szybą.
Jak na Kalifornię było to dość normalne o tej porze roku.

- Tak- powiedział lekko zdziwiony Chalamet. Najwyraźniej nie spodziewał się, że spotka mnie znowu dzisiejszego wieczoru.

Nagle niebo przeszyła wielka, fioletowa błyskawica.
Podskoczyłam lekko wystraszona.

- Boisz się burzy?- zapytał z przebiegłym uśmiechem.

- Chciałbyś- odgryzłam się, lecz gdy usłyszałam głośny grzmot znowu podskoczyłam, tym razem bardziej przestraszona.

- Napewno?- uniósł brwi Timothée.
Ciężko westchnęłam i odpowiedziałam.

- Tak... Wygrałeś. Jakoś mam do niej uraz- na moją twarz wpłynął grymas.

- Jeśli mogę zapytać... Dlaczego?

- Szczerze mówiąc nie wiem. Większości osobom mija to z wiekiem, ale najwyraźniej mi zostało aż do teraz- chłopak pokiwał głową.

- Ciekawe kiedy powróci prąd- powiedziałam i odeszłam od okna, siadając na krawędzi łóżka.

- Prawdopodobnie za cztery godziny. Tak mówi personel, ale wiesz jak to jest, zawsze naprawy mogą potrwać dłużej- pokiwałam głową, a chłopak oparł się o parapet.

- Nudzi mi się- westchnęłam ciężko patrząc w sufit.

- Możemy w coś pograć... Może uno? Wiem, dziecinna gra, ale to jedyna jaką mam przy sobie.

- Grasz w uno z kolegami?- zaśmiałam się.

- Czasami, jak jesteśmy już naprawdę napici- zrobiłam skwaszoną minę, lecz przystałam na propozycje chłopaka.

Po kilkunastu partiach zaczęła doskwierać mi senność i siedząc na łóżku po turecku, przechyliła się na prawą stronę upadając na poduszki i odrazu zasypiając.

Obudził mnie dźwięk dudniących kropel deszczu, które uderzały w okno.

Odwróciłam się na bok i zobaczyłam śpiącego chłopaka, który leżał plecami do mnie.
Spoglądając na zegarek na ścianie, wstałam z łóżka i cicho wyszłam z pokoju.

Gdy tylko znalazłam się w swojej sypialni chwyciłam za telefon z zamiarem zadzwonienia do Wery.

-A niech to szlag- syknęłam spoglądając na rozładowany telefon.

Z nadzieją podłączyłem go do ładowarki, lecz nie otrzymałam żadnej zwrotnej informacji od urządzenia.

Westchnęłam z bólem i rzuciłam się na łóżko...

- Co jak co, ale dzisiejszy dzień zapowiada się ciekawie- powiedziałam do siebie z ironią.

⸻ ♕ ⸻

Przepraszam za tak krótki rozdział, lecz nie miałam dziś za dużo czasu na pisanie<3

FALLING | Timothée chalamet |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz