W takie poranki jak te, mam ochotę zabrać słońce z nieba, zgnieść je i wyrzucić do kosza na śmieci. Byle przestało świecić. Jak zawsze rano słyszałem już awanturę z kuchni, matka i ojciec ostatnio ciągle się ze sobą kłócą, wziąłem do ręki telefon, było w pół do ósmej. Wstałem z łóżka i poszedłem zjeść śniadanie, po otwarciu drzwi awantura stała się jeszcze głośniejsza. Zszedłem po schodach do kuchni, w drzwiach przywitałem się z Mirabelle - naszą służbą domową, pracuje u nas odkąd byłem dzieckiem kiedyś była moją nianią, można powiedzieć że to tak naprawdę ona mnie wychowała - usiadłem przy stole obok wsadzających sobie nawzajem bułeczki do gardeł rodziców, którzy zauważyli mnie dopiero w połowie mojego kubka kawy.
-Synku już jesteś, właśnie na ciebie czekaliśmy. - przerwała moja mama Lucia, prawdę mówiąc naprawdę nie wiem dlaczego ciągle jest z moim ojcem, jest wartościową kobietą która tylko wyniszcza się przy tym facecie, choć ojca ciężko jest w ogóle nim nazwać, ogląda się na każdą młodą kobietę, z tym obrzydliwym wyrazem twarzy, cholerny zbok. Mama ma własną firmę więc nie trzymają jej pieniądze, mój ojciec nie jest też jakimś super okazem, ma już spore zakola, choć chce to ukryć to nie bardzo mu to wychodzi. Jest egoistyczny i nie ma ze grosz szacunku wobec mamy, czasem naprawdę jej współczuję.
- Synku możesz mi dziś pomóc w kwiaciarni? mam bardzo dużo zamówień i będę potrzebowała twojej pomocy - zwróciła się do mnie moja mama, tonem takim jakby przed paroma chwilami wcale jak gdyby nigdy nic nie przerwała zawziętej kłótni z tatą
- Tak, jasne mamo - wypaliłem z entuzjazmem ponieważ kochałem spędzać z nią czas, a zawsze po dniu pomocy zabierała mnie na miasto, do najlepszej cukierni w okolicy
- Nie ma szans, on ma za tydzień szkołę, musi się przygotować kupić podręczniki i zeszyty oraz zacząć się powoli uczyć. On dzisiaj nigdzie nie idzie, zresztą jutro też nie - odpalił mój ojciec, wystrzelił z siebie to zdanie jak z procy, wiem że czasem boi się mamy, wie do czego jest zdolna i jak uparcie dąży do swojego celu kiedy coś sobie postanowi nic i nikt jej nie zatrzyma. Za to on również jest uparty ale dojdzie do swojego celu po nieuniknionych w jego przypadku trupach które są całkowicie nie potrzebne. To tak jakbyś chciał wprowadzić swój produkt na rynek i zamiast przyłożyć się do jego wyprodukowania i jakości aby przewyższał standardy konkurencyjnych firm, poszedł w środku nocy i podpalił budynki konkurencji. To właśnie szczegółowy opis mojego ojca, który nigdy do niczego się nie przykładał ale zawsze znajdywał przeważnie nie odpowiednią drogę na skróty.
- Na jutro jestem już umówiony z Calem - zerkam na mamę porozumiewającym spojrzeniem które mówi że tatę ewidentnie zatkało
- Więc przejdziecie się do księgarni razem - mama wpatruje się we mnie i delikatnie złośliwie się uśmiecha. Zawsze pozostawała bezstronna.
- Ale mamy już plany na jutro - próbuję się wybronić przed poleceniem
- Koniec dyskusji Luke pójdziesz jutro do księgarni jak prosi cię ojciec. Poza tym pośpiesz się troszkę wychodzimy za dziesięć minut - powiedziała to do mnie, który nie umył dzisiaj jeszcze nawet zębów
________________________________________________________________________________
Hejka, kochani mam nadzieję że podoba wam się pierwszy rozdział, uprzedzając, akcja się dopiero rozkręca tak więc nie obawiajcie się jeżeli rozdział wydaje się troszkę nudny lub krótki, przyszłe rozdziały będą znacznie dłuższe, tak więc zapraszam was do dalszego czytania lub czekania na dalsze rozdziały. Miłego dnia/nocki💕😘
YOU ARE READING
hope dies last (16+)
Ficção AdolescenteDlatego się dogadujemy. To nas połączyło, nas wszystkich. Niekończące się obowiązki, obrzydliwe pieniądze i przepych. I to samo zmieniło nas w puste, zdesperowane do poznania życia, zepsute do szpiku i rozpuszczone dzieciaki, które chcą tylko poznać...