Coś Nam Nie Wyszło Z Keftami

357 13 2
                                    

Obudziło mnie mocne walenie do drzwi co oznaczało tylko jedno, Kirigana. Szybko się ubrałam krzycząc, że za chwilkę otworzę. Gdy się ogarnęłam to otworzyłam drzwi ukazujące Aleksandra ubranego w swoją keftę, która miała na krańcach czerwone plamy.
-Coś Ci trochę się poplamiło- powiedziałam śmiejąc się.
- Nie komentuj, jesteś gotowa?
-No tak, a co? - zapytałam bo zauważyłam uśmiech na jego twarzy.
- Tobie chyba też coś nie wyszło z keftą- powiedział wskazując na keftę, którą założyłam tyłem na przód.
- Cholera.
Odrazu wybuchnełam po tych słowach śmiechem.
-Idealna pora na problemy z keftą.
- Co się stało z twoją? - zapytałam
- Szczerze, sam nie wiem prawdopodobnie któraś z służby wsadziła moją keftę z jakąś od somatyków do prania-powiedział uśmiechając się.
-Prawdopodobnie mam zadużą keftę w szafie bo ktoś się pomylił więc jeśli chcesz to mogę Ci ją oddać-zaproponowałam.
-Z chęcią.
Odrazu poszłam po keftę do mojej szafy uświadamiając sobie, że przecież jest ona haftowana dla szkwalnika ale i tak mu ją dałam.
Aleksander nie zważając na to przebrał kefty, śmieszne jest to, że przy tym powiedział mi, że jemu dali keftę w moim rozmiarze tego samego dnia co mi dali tą.
- Teraz chodź bo reszta na nas czeka.
Oboje ruszyliśmy w stronę wyjścia do powozu. Szliśmy w ciszy nie chcąc ujawniać naszych rozmów ciekawskim griszom co i tak mieli co obgadywać, kolor haftu na jego kefcie.
Było słychać pomiędzy innymi słowa "zapewne po ciekawej nocy mu się kefta zepsuła i pożyczył od swojej ukochanej" albo "co za wstyd nosić haft szkwalników" akurat te słowa padały od ciałobójców bo tylko oni mają problem do eteryków, uzdrowiciele zachowują się trochę jak fabrykatorzy czyli nic mnie nie obchodzi dopóki ktoś mi nie przeszkadza.
Kiedy doszliśmy do powozu stali przy nim Zoya, Ivan, Marie i Fedyor rozmawiając o czymś a na nasz widok zaczęli wchodzić do powozu. Gdy wszyscy się usadowiliśmy miniejszym ja miałam po lewej stronie Zoyę a po prawej Marie to na przeciwko mnie siedział Aleksander miejąc po prawej Ivana a po lewej Fedyora. Podróż mijała spokojnie, ja plotkowałam z dziewczynami, a Ivan próbował wmówić nam, że nie jest on z Fedyorem, który to rzekomo potwierdza ale nikt im nie uwierzył bo nawet okłamując nas patrzyli na siebie w romantyczny sposób. Długo siedziałam zamyślana aż poczułam kopnięcie w kostkę od Zoi, która dała mi znać swoimi znakami, że generał mnie obserwuję od dłuższego czasu, ja się uśmiechnęłam pod nosem a Zoya odwzajemniła tym samym.
Po długim czasie w końcu musieliśmy się zatrzymać bo Fedyor powiedział, że go tyłek już boli (oczywiście nie powiedział tego, tylko sugerował to w podtekstach) miejsce w którym się zatrzymliśmy było ciemne (wiem jestem Sherlockiem bo była noc) i małe, wszyscy się cieszyliśmy, że była chwila na rozprostowanie kości ogonowych i napojeniu koni. Po pół godziny znowu wpakowaliśmy się do środku transportu i pojechaliśmy dalej.
-Kilka godzin później-
Podróż była tak męcząca, że ja, Zoya, Fedyor i Marie zaczęliśmy klaskać gdy ujżeliśmy kribisk, oczywiście Aleksander i Ivan patrzyli się na nas jak na debili. Przez okno było widać żołnierzy pierwszej armii i chyba tak rozproszyliśmy kierowcę, że prawię wjechał w niską dziewczynę od pierwszej armii i prawdopodobnie by ją rozjechał gdyby nie wysoki chłopak, który ją przerzucił w powietrzu. Wyszliśmy z powozu kierując się do namiotu griszów, na codzień nie spotykam się z sensacją na widok griszy z strony innych ludzi a tutaj muszę powiedzieć, że to była "norma" ze strony pierwszej armii.
Kiedy weszłam do namiotu odrazu skierowałam się do swojego przedziału, który dzieliłam z Marie i Zoyą i tam odrazu się położyłam na "łóżku" odpoczywając po podróży ale nigdy nie może być idealnie bo zaraz wparował do nas Ivan mówiąc, że mam iść do generała, przewróciłam oczami w teatralny sposób i poszłam.
Po drodzę (czyli dwa przedziały) widziałam mnóstwo znajomych twarzy na przykład Nadię z którą głównie przyjaźni się Marie ale jest bardzo zabawna, Harshawalla, który udaje głupiego albo nim jest oraz dwie uzdrowicielki, które znam tylko z widzenia ale obie pomachały mi, co oczywiście odwzajemniłam.
Weszłam do przedziału Aleksandra, który najwyraźniej na mnie długo czekał bo po jego minie było widać znużenie.
-Podobno mnie wzywałeś? - zapytałam nie pytając.
-Mam nadzieję, że Ci nie przeszkodziłem ale muszę obgadać pewne rzeczy- odpowiedział.
-Niee, tylko próbowałam pokonać volcry w swoim przedziale- powiedziałam miejąc nadzieję na rozweselenie Kirigana.
-Musiało być to bardzo ciekawe zajęcie ale naprawdę muszę ci coś powiedzieć. - powiedział to z chwilowym uśmiechem ale widziałam na jego twarzy poważne zmartwienie.
-Co takiego? - zapytałam poważnie zdziwiona jego zachowaniem.
-Zabrakło nam szkwalników by przeprowadzić piaskołódź na drugi brzeg bo tamtą łódź nie wróciła- powiedział poważnym tonem.
-I muszę cię prosić o pomoc w przeprowadzeniu nowej, obiecuję, że jeśli Ty pojedziesz to ja też-kontynuował dalej takim samym tonem co wcześniej.
-Nie musisz mi nic obiecywać, pojadę, nie pamiętasz, że sama tego chciałam?
-Pamiętam ale poprostu mi to nie pasuje, nie chcę już nikogo tracić z griszów a w szczególności ciebie, panno Kiniest.
Pierwszy raz słyszałam jak się tak ktoś do mnie odezwał a w szczególności Aleksander, nie wiem czemu tylko mi powiedział jak ma na imię wtedy gdy poprosił mnie o zostanie jego zastępczyni, było to cztery lata temu gdy miałam dwadzieścia lat, zapytał mnie wtedy czy chcę wiedzieć jak ma na imię to się zgodziłam a gdy ten powiedział "Aleksander" to wybuchłam śmiechem tłumacząc się, że to takie zwykłe imię.
-Ja też nie chcę cię stracić, Aleksandrze- powiedziałam z uśmiechem.
-Myślałem, że Ci się nie podoba moje imię-powiedział.
-Bo mi się nie podoba ale jest na pewno lepszę niż Darkling-Odpowiedziałam, naprawdę to mi się podobało jego imię, było takie zwykłe, zazwyczaj dawało się takie imiona chłopcom ze wsi w Ravce.
-Sugerujesz, że moja ksywka jest okropna? - zapytał.
-Tak, bo to prawda, okropnie się tego słucha, zrozum imię jest lepsze niż bycie incognito-Wytłumaczyłam mu.
Nagle się do mnie zbliżył i mnie pocałował, nie wiem czemu go nie odepchnęłam ale nie chciałam tego robić. Czułam jego oddech i ciepło jego ust. Kiedy skończyliśmy oboje niezręcznie się odsunęliśmy od siebie a on zaczął się tłumaczyć, że nie chciał i powinien się zapytać czy mam ochotę, na co ja go pocałowałam przelotnym pocałunkiem w usta.
-Chciałam tego, Aleks- powiedziałam.
-Aleks?
Nie odpowiedziałam na to tylko zadałam pytanie o której jutro jedziemy.
-O 8, proszę cię wyśpij się na jutro-poprosił.
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo Ivan wszedł do nas mówiąc, że podobno znaleźli przywoływaczkę słońca.

Zastępczyni MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz