Rozdział III.

3 0 0
                                    

JP szedł szybkim krokiem, prawie biegł.

Nie mógł uwierzyć w to, co przeczytał w artykule.

Przecież jego matka powinna być w pracy...

Nie, to kłamstwo.

Albo pomyłka.

Jakaś manipulacja.

Niemożliwe, żeby to była ona.

Larissa pewnie miała rację.

Myśli przebiegały przez jego głowę szybciej, niż zwykle. Spieszył się, żeby tylko się przekonać, że matki nie ma w domu, że poszła do tej swojej księgarni, gdzie pracowała.

Niech ona tam będzie...

Drzwi mieszkania były zablokowane
biało - niebieską taśmą policyjną. JP rozerwał ją i otworzył drzwi domu z hukiem. W środku nikogo nie było, jednak wyblakły beżowy dywan plamiła zaschnięta krew.

Opadł na kolana. Podłoga była chłodna, jednak nie zwracał na to uwagi. Wtem usłyszał czyjeś kroki. Odwrócił głowę, ale nikogo nie zobaczył. Otwarte drzwi kołysały się.

Coś uderzyło go w tył głowy. Upadł na podłogę i błyskawicznie się obrócił w stronę napastnika. Był to silnie umięśniony mężczyzna. W jednej ręce trzymał pistolet, w drugiej nóż. JP spróbował się wycofać, ale ten chwycił go za kostkę i pociągnął do siebie.

- Witaj, Jeremy Peter Jones. W końcu się spotkaliśmy.

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz