Rozdział IV.

2 0 0
                                    

- Jasmine Jones, Larissa Elmore oraz Mindy Leighton proszone są do gabinetu dyrektora. - rozbrzmiał komunikat w całej szkole.

- No kurde, co jest? - szepnęła Mindy, trącając wstającą z krzesła Larissę.

- Nie wiem. Skąd ja mam wiedzieć? - Mindy wzruszyła ramionami, po czym udała się za Larissą do gabinetu dyrektora, gdzie oprócz korpulentnego mężczyzny z wydatnym podbródkiem czekała na nich również jakaś dziewczyna o orzechowych oczach i włosach tego samego koloru, co włosy JP.

- Dobrze, że przyszłyście tak szybko. - zaczął mówić dyrektor. - Jak zapewne wiecie, od dwóch dni nie ma w szkole waszego brata oraz kolegi Petera Jonesa...

- Kogo? - Mindy zrobiła głupią minę.

- JP, bałwanie. - syknęła Larissa, trącając ją ramieniem.

- Wiem, w domu też go nie ma. Nie mam pojęcia, gdzie on jest. - westchnęła Jasmine.

- Otóż dzisiaj otrzymaliśmy informację, że w domu państwa Jonesów, gdzie niedawno zostało popełnione morderstwo... - Larissa zobaczyła, że Jasmine zagryzła wargę, żeby nie wypuścić z oczu łez - ... znaleziono ciało Petera.

- Co?! - Mindy wzięła głośny wdech.

- Na szczęście żyje, ale jest w ciężkim stanie. Wiem, że się z nim przyjaźniłyście, więc wyjątkowo mogę was zwolnić z dzisiejszych lekcji, abyście mogły go odwiedzić.

- O Boże... - mruknęła Larissa. Jasmine błyskawicznie wstała i prawie wybiegła z gabinetu dyrektora.

- Jasmine! FJ! - dziewczyna stanęła jak wryta.

- Skąd wiesz? - zapytała podejrzliwie.

- Co wiesz? - Mindy spojrzała na przyjaciółkę.

- Od JP. Opowiedział mi o waszych pseudonimach. - FJ się lekko uśmiechnęła.

- Jeny, to wy się z nim przyjaźnicie, tak? Ha, nigdy się nie spodziewałam że znajdzie sobie przyjaciół. I to dwie dziewczyny.

- Chyba miałyśmy gdzieś iść, Jasmine. - wtrąciła się Mindy.

- FJ! - poprawiły ją obie dziewczyny.

- Ja nie mogę, o co chodzi z tymi waszymi imionami, co?

- Może opowiem ci później, skoro teraz mamy gdzieś iść? - uśmiechnęła się FJ, ruszając w stronę wyjścia ze szkoły.

Do szpitala prowadziła jedna prosta ulica, przy której zresztą stał budynek ich szkoły. Dziewczyny podążyły wzdłuż jezdni.

- Dzień dobry, my w odwiedziny. - zaczęła Larissa, kiedy tylko weszły do szpitala.

- Do kogo? - zapytała recepcjonistka.

- Do Petera Jonesa. - odpowiedziała FJ.

- Dopiero co go przenieśliśmy z oddziału ratunkowego na intensywną terapię. Pierwsze drzwi po prawej. - wskazała kobieta.

- Dziękuję! - rzuciła Mindy, kiedy FJ i Larissa oddaliły się szybkim krokiem w stronę oddziału.

Kiedy Larissa weszła do sali, uderzył ją widok przyjaciela na łóżku szpitalnym. Głowę miał obandażowaną, jedna ręka wisiała bezwładnie na temblaku, natomiast na nadgarstku drugiej odcisnął sie wyraźny czerwony ślad dookoła. Bandaż widać też było na klatce piersiowej i brzuchu. Na twarzy wciąż widniały ślady krwi, nie były jednak aż tak wyraźne. Oczy miał półprzymknięte, wyglądało jednak na to, że jest przytomny. Klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli w rytm oddechu.

- Możemy zostać sami? - zapytała dziewczyna. Lekarz skinął głową i wyszedł, przymykając za sobą drzwi. FJ podeszła do brata.

- Boże, JP, wszystko w porządku? - zapytała. Chłopak otworzył powoli oczy i spojrzał na nią.

- Czuję się nieco pogruchotany. Jak wrak samochodu po zezłomowaniu. - uśmiechnął się z wysiłkiem. FJ ostrożnie poprawiła mu poduszki i odgarnęła włosy z czoła.

- Czemu nie byłeś w szkole, po co tam poszedłeś? - w oczach dziewczyny pojawiły się łzy.

- Jak miło z twojej strony. Zamiast zapytać, co mi się stało, interesuje cię jedynie czemu nie byłem w tym przybytku wiedzy. Nie było mnie tam, bo przeczytałem, że nasza - moja - matka nie żyje.

- JP, nie mów tak. Nie podkreślaj tego, proszę. I tak jesteś moim bratem.

- Chcesz wiedzieć, co się tam stało czy nie? - odpowiedział wymijająco chłopak, nie wyglądał jednak jakby chciał o tym opowiadać.

- Oczywiście że tak! Twoje przyjaciółki też tu przyszły. - Larissa nieśmiało podeszła bliżej. Mindy nie miała tylu skrupułów.

- O Boszsz, ja tam prawie zawału dostałam jak dyrek powiedział, co się stało! JP, nigdy więcej tak nie rób! - ofuknęła go, trzepiąc jednocześnie po włosach wystających spomiędzy bandaży. FJ  zmarszczyła brwi.

- Mój brat prawie tam zginął, nie bądź bezczelna, młoda.

- A ty skąd wiesz, co się tam działo? - odpyskowała jej młodsza dziewczyna, odchodząc kawałek. Larissa przysunęła się bliżej łóżka i przysiadła na jego brzegu.

- Dziewczyny, moglibyśmy zostać na chwilę sami? - Mindy zszokowana zakryła usta ręką, FJ lekko ją popchnęła w kierunku wyjścia.

- Jasne, Rissa. Módl się, żebym nie zakatrupiła ci koleżanki w tym czasie. - dziewczyny wyszły z sali. JP spojrzał z zaciekawieniem na Larissę. Ta odwróciła wzrok.

- Widziałam, że nie chcesz opowiedzieć, co się  stało. Mógłbyś może powiedzieć... mi?

- A czym się różnisz od nich? - zapytał chłopak z rozbawieniem, Larissa usłyszała jednak w jego głowie coś więcej, coś, czego nigdy wcześniej w nim nie słyszała. Coś jakby... niepokój? Może nawet... strach?

- Niczym, myślałam tylko...

- Jesteś wyjątkowa. Nawet moja siostra bardziej się przejmowała Mindy niż mną. O samej Mindy nie wspomnę. A ty...

- Co takiego? - Larissa podniosła wzrok.

- Nieważne... Larissa, to nie było normalne. To było zaplanowane. - dziewczyna przewróciła oczami, podnosząc się powoli z łóżka.

- JP...

- Lari, ja mówię serio. Ten gość mnie znał.

Larissa zastygła.

- Skąd to wiesz?

- Znał moje imię. Moje oba imiona. Nikt o tym nie wie. Larissa, to nie był przypadek.

Dziewczyna obróciła głowę i spojrzała na niego. Patrzył na nią błagalnym wzrokiem, w którym czaiła się niepewność i strach.

- Musisz mi uwierzyć. On... on mi coś powiedział.

- Co takiego?

- Ten facet... jest z przyszłości. Tak powiedział. Mówił, że przybył tutaj, aby wyeliminować tych, którzy wyeliminują jego. Nie wiem, co to znaczy, ale mam dziwne wrażenie, że mówi prawdę.

- Powiedz to policji. - zaproponowała Larissa.

- Lari, co z tobą? Naprawdę myślisz, że ktokolwiek mi w to uwierzy?

- A czemu ja miałabym?

Dziewczyna odwróciła się i wyszła z sali. Minęła na korytarzu Mindy i FJ. Starsza z dziewczyn usiłowała ją zatrzymać, Larissa jednak odtrąciła jej rękę i opuściła szpital.

Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Najpierw Chase, pół roku później matka JP, a teraz i on sam? A jeśli tak, to dlaczego morderca powiedział chłopakowi to wszystko? Gdyby chciał go zabić, dopilnowałby, żeby już nigdy się nie obudził. Chyba że...

Larissa się gwałtownie zatrzymała.

- On chce żebyśmy go znaleźli.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 01, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz