Rozdział II.

3 0 0
                                    

Nazajutrz JP przyszedł do szkoły dopiero na trzeciej lekcji. Wcześniej Larissa siedziała z Mindy i jej chłopakiem Liamem, zielonookim brunetem o poważnej twarzy, ale świetnym poczuciu humoru.

Na przerwie na lunch Larissa podeszła do JP. Zauważyła ciemną pręgę przecinającą ponurą twarz chłopaka.

- Co się stało?

- A jak myślisz? Ojciec się dowiedział, że podpisuję się innym imieniem niż on mi wybrał i zrobił awanturę. I w połowie zadzwonił telefon ze szkoły, ze nie było mnie na ostatniej lekcji. A to tylko dolało oliwy do ognia. No i oberwałem.

- On wymaga żebyś się podpisywał, tak jak on chce?

- Tak. A ja mimo wszystko wolę już nazywać się w dokumentach "Peter Jones" niż jakiś "Jeremy". - JP skrzywił się. - To brzmi idiotycznie!

Larissa pokiwała głową. Współczuła mu, ale nie miała pojęcia co właściwie powinna powiedzieć.

- Ej, gołąbki! - usłyszeli zniecierpliwiony głos Mindy. Larissa odwróciła się i zobaczyła machającą ręką dziewczynę.

- Chodźcie! Widzieliście  najnowszego newsa?

- Co się stało? - JP podszedł do ich stolika i spojrzał na telefon Mindy. Na ekranie widniał nagłówek przykuwający uwagę dużą czcionką.

- "Kolejna kobieta zamordowana brutalnie we własnym domu. Czy mieszkańcy Midtown mogą jeszcze czuć się bezpiecznie?" - przeczytał na głos Liam.

- Boże... - westchnęła Larissa. - Kto znowu zginął?

Mindy przewinęła artykuł. Po chwili zrobiła przerażoną minę.

- Kto to? - zapytał jeszcze raz JP, ale dziewczyna tylko odwróciła telefon w swoją stronę i pokręciła głową.

- Mindy? Pokaż. Też chcemy wiedzieć. - spróbował nakłonić ją Liam. Mindy w końcu się poddała. Podała telefon Larissie.

- "Około godziny ósmej policja dostała zgłoszenie od sąsiadów zmarłej kobiety. Słyszeli oni jakieś krzyki i głuche dźwięki, jakby uderzenia. Kiedy oddział ratunkowy dotarł na miejsce, było za późno. Angelina Jones już nie żyła."

Larissa spojrzała na JP, który właśnie kończył ten fragment artykułu. Pobladł jak ściana i wyszedł z pomieszczenia. 

- JP! - zawołała Mindy. - Boże, wiedziałam. Nie powinnam była pokazywać mu tego artykułu.

- Pójdę za nim. Może uda mi się z nim pogadać... - zaproponowała Larissa i, nie czekając na odpowiedź od Liama i Mindy, pobiegła za JP. Zobaczyła go dopiero przed wyjściem ze szkoły. Kiedy zrównała z nim, zobaczyła jego minę. Nigdy nie widziała go tak śmiertelnie poważnego.

- JP?

- Czego? - warknął chłopak. Nie zatrzymał się ani nie zwolnił.

- Kto to w ogóle jest? Nie mówiłeś o żadnej Angelinie.

- Bo to moja matka. - wymamrotał przez zaciśnięte zęby.

- Może to nie ona... to miasto ma prawie pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, jaka szansa że to jedyna Angelina Jones w tej okolicy?

- Larissa, zamknij się! Nie masz pojęcia, co czuję i jesteś naprawdę kiepska w pocieszaniu. Więc proszę cię, nie gadaj o sprawach, o których nie masz pojęcia.

JP przyspieszył. Larissa już go nie goniła. Nie miało to sensu. Wróciła do szkoły na kolejne lekcje, jednak na żadnej już nie mogła się skupić.

Poznajmy się inaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz