Dzień drugi - cz. 2

13 2 3
                                    


Ludzie byli mili i pożyczyli zapałki, tak więc grób był w stanie wyglądać jak normalny grób. 

W sumie Shay zastanawiał się, czy na miejscu tej uroczej rodzinki dawałby zapałki przypadkowemu nastolatkowi, który bawi się w psychiatrę. Nieważne. 

 - Teraz mów - zarządał chłopak, siadając na pobliskiej ławce. Akio westchnął i pokręcił głową. - O nie, nie, nie. Nie ma tak. Obiecałeś że powiesz, więc gadaj. Wiem że mnie prawie nie znasz, ja też cię prawie nie znam, ale widzę że potrzebujesz pomocy. Dlatego chcę Ci pomóc. Okej? 

Jasnowłosy uniósł brwi. 

 - Serio? - uśmiechnął się delikatnie. - Miło z twojej strony. 

Shay przewrócił oczami. 

 - Wiem, wiem, jestem wspaniały. Ale żeby Ci pomóc, muszę wiedzieć co się stało. Rozumiesz? 

"Skoro już mam robić psychoanalizę to przynajmniej się postaram."

Robienie psychoanalizy nie miało sensu głównie dlatego, że Shay się na tym nie znał. 

 - Tak więc... - Akio niepewnie zaczął. - Moja ciocia i wujek chcieli wziąć mnie i moją kuzynkę do kina na jakiś fajny ponoć film. W sumie nie wiem. Nigdy go nie zobaczyłem i nie zamierzam - wzdrygnął się. - Jechaliśmy ich autem, ciocia prowadziła a my gadaliśmy o głupotach. Było naprawdę zabawnie. Ale w pewnym momencie... Nadal nie wiem co się stało - chłopak zacisnął pięści. - Zacząłem coś mówić i w tym momencie jakimś czasie cudem nasz samochód, czy raczej ich samochód, nie ważne - ton Akio był coraz bardziej chaotyczny, jasnowłosy mówił coraz szybciej i szybciej.

 - I co dalej? - zapytał Shay, po czym ugryzł się w język. Nie powinien przyspieszać tej opowieści. To mogło tylko wszystko zepsuć. 

Akio zacisnął pięści. 

 - Wszyscy umarli, koniec. Dosłownie. Ja... Ja nie wiem czemu tu jestem! - krzyknął w panice. - Czemu tu jestem?!

Parę przechodzących osób spojrzało na chłopaka skonfundowanym wzrokiem. Shay westchnął. 

 - Nie mam pojęcia, Akio, ale błagam nie drzyj się na cmentarzu - źle. Brzmiał jakby wierzył w całe te absurdalne urojenia chłopaka. Nie miało to tak wyglądać. Miał go przekonać, jak bezsensowne jest jego zachowanie, a nie je popierać. Albo udawać, że go rozumie.

Jasnowłosy skinął głową, rozglądając się panicznie dookoła. 

 - Shay, oni mnie widzą?

Shay miał ochotę westchnąć z irytacji ale nie bardzo mógł. Musiał zachować spokój. Musiał zachować spokój, ponieważ inaczej nie będzie w stanie pomóc. Chyba.

 - Tak, Akio, widzą cię. I słyszą, co ważniejsze. Ale wiesz co, cofam to co powiedziałem. Wiem, dlaczego tu jesteś.

Akio otworzył szeroko oczy. Na jego twarzy widniała poniekąd nadzieja, poniekąd lęk. Wyglądał, jakby czekał na jakąś ważną informację. Cóż, Shay musiał go nieco rozczarować.

Musiał przyznać, że czuł się z tym nie najlepiej. Ale bywa.

 - Jesteś tu, ponieważ jesteś zwyczajnym człowiekiem. Jesteś tu, bo... Jezu, nie wiem, urodziłeś się? I przyszedłeś na cmentarz. Czy coś w tym stylu. Jaki mógłby być inny powód? - zmarszczył brwi. Czy do tego człowieka nic nie przemawia?

 - Kłamiesz.

 - Co?!

 - Jestem tu, ponieważ spowodowałem ich śmierć - zatoczył koło ręką, wskazując na nagrobek. - I to jest kara za to co zrobiłem, okej?!

 - A co takiego niby zrobiłeś?

Akio zmilknął na chwilę.

 - Widzisz? - Shay uśmiechnął się, nie bez lekkiej satysfakcji.

 - Coś na pewno. Inaczej by mnie tu nie było - odparł w końcu chłopak z pełnym przekonaniem w głosie. Nie była to jednak pewność siebie, zdecydowanie. Akio był pewny tego co mówił, to tak. Ale był jednocześnie przerażony całą sytuacją.

Już to samo w sobie było konfundujące.

 - Czyli sądzisz że jesteś złym człowiekiem?

 - Ilu złych ludzi sądzi sądzi, że są źli?

Shay gwałtownie wstał.

 - No właśnie! A ty tak uważasz! Więc to nie znaczy... - zaczął, ale urwał. - Przepraszam. Po prostu uważam, że to absurdalne.

"Poza tym ten absurd będzie trwał jeszcze tylko przez jedenaście dni. To wszystko."

 - Kiedy to się skończy? - zapytał trochę znikąd Akio. 

 - Jedenaście dni - odparł niewiele myśląc Shay. - Za jedenaście dni wszystko będzie tak, jak powinno być - dodał.

Akio uśmiechnął się.

 - To niewiele. Czyli wtedy odzyskam wolność?

Shay skinął głową. Może pozwolenie mu wierzyć w to, że "uwolni się", czy cokolwiek nie było głupie? Może pomoże w pomocy, jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało?

Taką przynajmniej miał nadzieję.

***

Uprzedzając wszystko i wszystkich - wiem, że ten rozdział jest dość słaby. (i krótki. strasznie krótki) Wiem, że to całe backstory mogłoby być przedstawione duuuuużo lepiej. I wiem, że całe zachowanie Shaya może się wydawać delikatnie mówiąc, głupie. Czy ma być głupią postacią? Nie. (ale tak jakoś wyszło) Powodem dla którego zachowuje się tak a nie inaczej jest fakt, że uważam, że przeciętny 15-latek nie zachowywałby się zbyt mądrze w takiej sytuacji. Po prostu chciałxm stworzyć w miarę ludzką postać. Pewnie mi nie wyszło, ale w sumie nie wiem. Jak chcecie to możecie mi powiedzieć, czy wyszło. Brzmię jak idiota więc na tym już zakończę, do widzenia i miłego dnia życzę! Albo nocy, nie wiem.

13 Dead DaysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz