PROLOG

49 6 3
                                    


Shay naprawdę po prostu chciał iść spać. Nie rozumiał - i nawet nie zamierzał rozumieć - jaki szatan wymyślił, że w liceum w jednej klasie jest ponad trzydzieści osób. Chociaż właściwie nie byłby to jakiś wielki problem, gdyby tylko pierwszego dnia szkoły, który powinien być taki sam jak wszystkie inne, na absolutnie każdej nowej lekcji nauczyciel kazał im "przedstawiać się i opowiedzieć coś o sobie". Po co? Po kiego diabła musieli znać swoje zainteresowania pierwszego dnia szkoły? Matko święta, będą mieli całe cztery lata żeby się poznać! A trzydzieści dwie osoby tworzyły trzydzieści dwie prezentacje pod rząd. Naprawdę ciężko było zasnąć w takich warunkach. 

Rozpoczynała się czwarta lekcja. Shay śmiał mieć cichą nadzieję, że nauczycielka biologii odpuści im te integracyjne tortury, jednakże rzeczywistość brutalnie zniszczyła jego marzenie. 

 - Proszę pani, my to już przerabialiśmy na trzech lekcjach, my moglibyśmy napisać na szóstkę test o losowo wybranym uczniu tej klasy - odezwała się błagalnie dziewczyna o jasnobrązowych włosach. - Moglibyśmy odpuścić sobie na tej godzinie to całe "przedstawianie się"? - zapytała. 

Shay uznał, że nowa koleżanka z klasy musi być bogiem. Naprawdę, gdyby był w stanie, to w tym momencie zgłosiłby ją jako kandydatkę do Pokojowej Nagrody Nobla za przeciwstawienie się niszczycielskiemu nurtowi "integracji" popularnego pośród nauczycieli tego liceum. 

Niestety nie był w stanie. 

- Kochana - odezwała się nauczycielka, na co dziewczyna skrzywiła się nieznacznie. - Może i wy wszyscy znacie swoje imiona i mocne strony, ale ja ich nie znam! - oznajmiła z szerokim uśmiechem. - Dlatego ładnie mi się tu przedstawicie, a potem zagramy w jakiś drużynowy quiz żebyście się nauczyli współpracy! Co wy na to? 

"Ratujcie mnie" - pomyślał Shay. 

Pozostali uczniowie też nie wyglądali na skaczących z radości, ale najwyraźniej nauczycielce to nie przeszkadzało. 

 - Dobrze, no to ja zacznę, tak na dobry początek - zaśmiała się trochę sztucznie. - Nazywam się Antonette, nazwiska wam nie podam, jeśli będziecie sprytni to je znajdziecie - rzuciła, jakby to miało zachęcić zebranych w klanie nastolatków to szukania informacji na jej temat. 

Cóż, Shaya bynajmniej nie interesowało nazwisko pani Antonette, ale postanowił zachować to dla siebie. 

 - To może teraz ty - nauczycielka wskazała na dziewczynę siedzącą w pierwszej ławce. 

 - Nazywam się Alayna. Nie chcę po raz czwarty mówić co nie interesuje, ale zamiast tego powiem, że irytują mnie osoby które nie potrafią słuchać próśb innych osób, szczególnie gdy te prośby są naprawdę racjonalne - powiedziała, chyba nieco złośliwie, a przynajmniej tak się Shayowi wydawało. Jeśli tak, to czuł że się dogadają. 

Pani Antonette najwyraźniej również wyczuła w słowach Alayny sarkazm skierowany w jej stronę, bo otworzyła usta aby coś powiedzieć, jednak w tej chwili otworzyły się drzwi sali i do środka wpadł jakiś uczeń. 

"Jak można się spóźnić o trzy lekcje pierwszego dnia liceum? Z drugiej strony, to było w sumie całkiem mądre posunięcie z jego strony" - uznał Shay, patrząc na nowego. 

 - Jak przerywasz lekcję, to mógłbyś chociaż przeprosić - stwierdziła kwaśno nauczycielka biologii. - Przerwałeś klasie ważne zajęcia integracyjne i nawet nie masz wyrzutów sumienia? - wykrzyknęła dramatycznie. Shay i Alayna jednocześnie parsknęli śmiechem. 

Tak, z pewnością się dogadają. 

- Przepraszam - powiedział dość cicho nowo przybyły. Miał lekko zachrypnięty głos, jakby przez kilka godzin wrzeszczał na kogoś. - Nie sądziłem że obecność nieistniejącej osoby może komuś przeszkodzić. 

***

Shay nie miał pojęcia, co mają oznaczać słowa chłopaka i nie przejął się nimi za bardzo. Sam  uczeń raczej też nie powinien zapaść w jego pamięć, pomimo dość spektakularnego spóźnienia. 

W sumie nie chciał zastanawiać się nad osobami o których i tak za chwilę usłyszy po raz czwarty a potem po też piąty, szósty i siódmy. Zdawał sobie sprawę, że nawet wbrew własnej woli będzie wiedzieć o nich więcej niż mógłby się spodziewać parę dni temu.

 - Mój drogi, usiądź sobie na wolnym miejscu - oznajmiła nowemu pani Antonette.

Shay po jakiś dwóch sekundach zorientował się, że jedyne wolne miejsce znajduje się w ławce obok niego. 

Po kolejnych dwóch sekundach doszedł do wniosku, że wszechświat go nienawidzi. 

Naprawdę, jak inaczej wytłumaczyć to co działo się na tej nieszczęsnej godzinie lekcyjnej? 

Nowy uczeń usiadł obok Shaya, totalnie go ignorując. Całe szczęście. Siedzenie w ławce z gadułą byłoby nie do zniesienia. Mimo wszystko milczenie nowego też zaczynało być irytujące. Shay obrócił głową i spojrzał na niego.

Tamten wyglądał dziwnie. Chłopak miał dosłownie białą skórę i włosy, oraz jakby czerwone oczy. Może cierpiał na albinizm, czy coś w tym stylu. W sumie, czy to miało jakieś znaczenie? Na pewno nie większe niż to, że nauczycielka biologii w dziesięć minut zdążyła doprowadzić go do szału.

Chciał wymyślić, co powiedzieć, jednakże zanim się zorientował, nastała jego kolej. 

 - Nazywam się Shayne Aaron - wymówił z niechęcią swoje pełne nazwisko - ale proszę, mówcie do mnie po prostu Shay. Panią również o to proszę - spojrzał na nauczycielkę niechętnie. Jakkolwiek by jej nie lubił, swojego imienia nie lubił jeszcze bardziej.

 - Oczywiście, Shayne - odparła z uśmiechem. 

Chłopak zastanawiał się czy nie powinien jej uprzejmie zasugerować jakiegoś badania słuchu. Kilka osób wybuchnęło śmiechem.

  - To tyle - dodał, widząc że klasa patrzy na niego wyczekująco. Nie miał po prostu pomysłu. Wszystko, co ci ludzie powinni o nim wiedzieć, powiedział na poprzednich "godzinach integracyjnych".

Oparł głowę na dłoni i zaczął rozglądać się po klasie. Gdy jego wzrok padł na siedzącego obok niego ucznia, ze zdumieniem zauważył, że ten zasnął. Tak po prostu. W sumie jeśli był w stanie zasnąć w takim momencie, to Shay naprawdę mu tej umiejętności zazdrościł. Tylko że wypadałoby go obudzić. 

 - Hej, ty - syknął cicho chłopak. - Obudź się. 

Białowłosy gwałtownie podniósł głowę z blatu ławki. 

 - Nie spałem. 

 - Nie ma nic złego w zaśnięciu na lekcji - zaśmiał się lekko Shay, rozbawiony oburzeniem malującym się na twarzy nowego. 

 - Ja po prostu fizycznie nie jestem w stanie spać. 

 - Aha? Dobra. 

Pani Antonette skinęła na chłopaka, dając mu znak aby zaczął mówić. 

 - Nazywam się Akio - powiedział białowłosy tak cicho, że nawet siedzący obok niego Shay ledwo mógł go usłyszeć. Wątpił aby ktokolwiek inny był w stanie zrozumieć co nowy mówi, ale też raczej nikt się nim specjalnie nie przejmował, ludzie gadali ze sobą nawzajem, a nie słuchali autoprezentacji osoby, z którą utknęli w klasie na cztery kolejne lata. - Nie zwracajcie na mnie uwagi. Ja nawet nie istnieję.


Szczerze, mam wrażenie że ten prolog jest trochę słaby. Ale i tak byłoby miło gdyby okazało się, że ktoś go przeczytał :). (jeśli znajdą się jakieś błędy ortograficzne czy interpunkcyjne to poprawcie proszę)


13 Dead DaysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz