7| Prawda wyszła na jaw

91 9 8
                                    

Odkąd Liam i Hayden nawiązali lepszy kontakt to spotykali się codziennie i byli praktycznie nie rozłączni. Co sprawiło, że Theo małymi kroczkami znikał z życia Liama. Bynajmniej tak wydawało się Dunbarowi.

Minął tydzień odkąd ze sobą nie rozmawiali. Jednak zbliżała się wielka okazja czyli urodziny Hayden, które organizowała dzisiaj wieczorem w wypożyczonym przez jej rodziców domu. Nie dla każdego było to wielka okazja, na przykład Theo, dla niego był to zwykły dzień jak codzień. Impreza była karnawałowa czyli zasady były takie, że bez maski nikt do środka nie wejdzie.

***

Impreza trwała już godzinę a alkoholu zaczęło brakować. Liam gdy wstał z krzesła by zaczerpnąć odrobinę powietrza poczuł się słabo. Czuł się jak w pływającym na morzu statku, który zakręca w prawo i w lewo by ominąć nadchodzące skały.

- Wszystko w porządku? - Spytał nieznajomy siedzący razem przy barze z młodym Betą.

- Tak, dziękuję.

- Może pójdziecie po alkohol skoro już wstaliście? - Zasugerowała Hayden.

Mężczyzna był w stanie już odmówić ale w ostatnim momencie Liam wstał i udał się w stronę spiżarni obok kuchni tak jak pokazała mu Hayden. Dom był ogromny i elegancki, przez co trudno było się w nim odnaleźć.
Beta czuł już skutki wypicia dużej ilości alkoholu poprzez rozmazany obraz przed jego oczami i drgające ręce. Mężczyzna z maską spojrzał się na niego ponownie co Dunbar zauważył. Praktycznie nie odrywał od niego wzorku. Jego piękne brylantowe oczy błyszczały przy połysku odrobiny jasnego światła a w ciemnym przypominały ocean.

Przed wejściem dostali bardzo ważną informacje, iż drzwi zatrzaskują się, więc najbezpieczniej żeby zostały otwarte.

Pomieszczenie było zaopatrzone w dużą ilość różnorakich owoców w słoikach. Były tam także jakieś stare ciuchy i narzędzia. Na najwyższej półce znajdowały się dwie whisky.

Nieznajomy jako pierwszy wszedł do schowku i sięgnął po butelkę. Za nim ledwo co nadążał Dunbar.

- A tu jesteś! - Krzyknął Liam.

Nie spoglądając pod nogi zahaczył butem o deskę trzymającą drzwi. Runął wprost na podłogę. Zielonooki odłożył butelkę alkoholu i  podszedł podnieść młodzieńca.

Dopiero gdy wymienili się zdaniami na temat tego co przed chwilą miało miejsce zauważyli, iż drzwi zostały zamknięte.

- No i co zrobiłeś? - Puścił chłopaka.
- To nie moja wina! - Podniósł się.
- A kogo niby?
- Twoja! Mogłeś powiedzieć, że tam jest deska!
- Ta może jeszcze ci obciągnę co?
- Jak chcesz.

Mężczyzna wziął głęboki oddech próbując się uspokoić. Liam usiadł na podłodze podpierając plecy o regał. W odróżnieniu od niego nieznajomy chodził w kółko.

- Możesz przestać?
- Ale co?
- Siedzieć tak bezczynnie?
- A co innego mam robić?
- W sumie to siedź bo znów coś zmalujesz.

Po chwili ciszy Liam postanowił w końcu to z siebie wydusić.

- Zachowujesz się dokładnie jak ten dupek!
- Jaki dupek? - Zmarszczył brwi nerwowo.

- Taki z mojej szkoły. Zawsze próbuje być najlepszy.
- A może po prostu jest najlepszy? -  Podsmiechnął się starszy.

- Nie wiem czemu ci to mówię, bo nawet cię nie znam. Pewnie za dużo wypiłem.
- Definitywnie - Zaśmiał się ponownie

Dunbar odwzajemnił uśmiech.

- Niby go nienawidzę ale lubię z nim przebywać
- Za co go nienawidzisz?
- Dokucza mi odkąd zacząłem uczyć się w liceum Beacon Hills. Znaczy już mi nie dokucza..

Liam czuł się jak grająca płyta, którą nie wiedział jak zastopować. Nigdy nikomu nie powiedział tak dużo o sobie i tym co czuje jak temu nieznajomemu kolesiowi. W sumie się cieszył, że to właśnie on. Nie znali się nawzajem  i najprawdopodniej nie spotkają się ponownie więc co to zmieni gdyby wypaplał nawet o swoim haśle do telefonu?

Mężczyzna dosiadł się do Dunbara.

- Możesz kontynuować - Odparł.
- Ten właśnie dupek co nie? Ciągle siedzi mi w głowie.
- To znaczy?
- Miałem z nim sen erotyczny.

Nieznajomy parsknął głośno śmiechem.
- Naprawdę? - Zdjął maskę.

Liamowi stanęło serce. Czy on właśnie powiedział Raeken'owi , że się z nim bzykał w jego śnie?

- Dunbar. Nie możesz przestać o tym myśleć.. Czyli myślisz o mnie? - Śmiał się.
- Spierdalaj.

Młodzieniec jednak żałował swoich czynów. Nie zdał sobie wcześniej sprawy, że pod maską może znajdować się dosłownie każdy.

- Może opowiesz mi z szczegółami o tym śnie? - Posłał mu typowy uśmiech Theo Raekena.

Liam nie odpowiadał. Modlił się w myślach by ktoś jak najszybciej tu przybiegł i otworzył te pierdolone drzwi bo zaraz nie wytrzyma.

- Byłem dominującym? - Dodał.
- Odwalisz sie?
- No ale co? Chce wiedzieć czy byłem tak dobry w tym śnie jak jestem naprawdę - Uśmiechnął się flirciarsko.

- Skąd mam wiedzieć?
- A chciałbyś się dowiedzieć?

Dunbar połknął nerwowo ślinę. Czy ten dupek może się zamknąć?

- Nie - Odparł.

Theo parsknął śmiechem ponownie. Dokładnie wiedział, że nikt mu się nie oprze. Znaczy, nigdy nie kręcił z osobą tej samej płci. Ale co to ma do rzeczy? Jest kurewsko przystojny.

***

Minęła kolejna godzina gdy obydwoje byli zamknięci w pieprzonym składziku. Za każdym razem gdy próbowali otworzyć drzwi to nie skutkowało. Po chwili zwątpienia i kolejnej próbie wydostania się usłyszeli kroki. Składzik znajdował się na poboczu domu gdzie nikt zwykle nie chodził. To była jedyna okazja na wyjście stąd.

- Halo!!! Tu jesteśmy! - Krzyknął starszy.
- Pomocy! - Krzyknął Liam.

Kroki zaczęły robić się coraz wyraźniejsze.

- Tak tu w schowku! - Krzyknął ponownie młodszy.

Drzwi otworzyły się momentalnie.

- Theo? Liam? Co wy tu..?
- Scott? - Spytał Dunbar.

thiam • dawno miniony świtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz