5🦁

214 29 10
                                    

Nadine starała się nie przysypiać, wysłuchując piosenki Tiary Przydziału, a Cedrik nie śmiać, widząc to. Oboje już drugi rok byli prefektami Hufflepuffu. Rodzice dziewczyny cieszyli się przez całe poprzednie wakacje, nie mogąc się doczekać, by zobaczyć swoją córkę z odznaką. Nadine lubiła nocne patrole z Cedrikiem i długie rozmowy. Traktowała to bardzo poważnie.

Teraz naprawdę starała się nie zasnąć. Podróż pociągiem ją strasznie znużyła, a do tego nie miała przy sobie kawy. Cedrik co chwilę ją lekko szturchał.

— Jaki dajesz przykład pierwszoroczniakom? — szepnął jej do ucha, a ona uniosła gwałtownie głowę i musnęła nosem jego brodę i policzek. Oboje się zarumienili.

— Taki, że bez wspomagaczy ciężko jest usiedzieć — szepnęła i akurat w tym momencie Tiara skończyła swoją pieśń. Od razu zaczęła głośno klaskać.

Cedrik roześmiał się i pokręcił głową.

Nadine wzięła wdech. Odkąd weszła do Sali, czuła czyiś wzrok na sobie. Zawsze tak było, prawda, ale teraz ktoś wręcz ją wwiercał w ławkę. Najgorsze jednak okazało się to, że gdy chciała tę osobę namierzyć, nie dało się. Przerwała poszukiwania, kiedy Eleanor Branstone została wybrana do Hufflepuffu. Nadine od razu przyłączyła się do gromkich oklasków. Westchnęła ciężko i przetarła policzek dłonią, odwracając wzrok do Cedrika.

— Czy możemy już to skończyć? — szepnęła. — Nie czuję się za dobrze.

— Co się dzieje? — zapytał od razu, zmartwiony. — Coś cię boli?

— Ktoś się na mnie gapi — odpowiedziała cicho, nachylając się bardziej w jego stronę, kiedy Laura Madley usiadła przy ich stole. Nadine uniosła wzrok, napotykając szare oczy Cedrika. Patrzyli na siebie przez chwilę. — Teraz — szepnęła — czuję to.

Diggory zaczął się rozglądać po Wielkiej Sali, a Nadine opowiadała mu cokolwiek ze swoich wakacji, byle tylko było widać, że ze sobą rozmawiają. Nawet jej odpowiadał, cały czas szukając kogoś wzrokiem. Westchnął ciężko i spojrzał na nią.

— Nie wiem, kochana, naprawdę — powiedział i pokręcił głową.

Nadine wzięła wdech i oparła policzek na dłoni, patrząc na stół nauczycielski. Zmarszczyła lekko brwi, zauważając pustkę na miejscu nauczyciela obrony przed czarną magią. Czyżby coś go zatrzymało?

Fred i George unieśli głowy, gdy Cedrik w końcu przestał się rozglądając jak głupi po Sali. Sprytnie schowali się za siedzącymi naprzeciwko nich.

— Co my właściwie robimy? — zapytał George.

— Cicho. Jest piękna — odparł jego brat i uśmiechnął się lekko, patrząc niemal zauroczonym wzrokiem na Puchonkę. — Świeci jaśniutko jak najlepsze klejnoty.

George pokręcił głową z niedowierzaniem.

— Uczymy się z nią cały czas i dopiero teraz ją widzisz?

— Bo wychyliła się z tłumu, mój drogi braciszku — Fred uśmiechnął się szerzej. — No, nie mów, że tak nie jest — przewrócił oczami i założył ręce, skupiając się na Nadine. Wciąż nie pamiętał jej imienia, a tylko nazwisko brzęczało mu w głowie. Schäfer... Schäfer...

— Bo się jeszcze zakochasz, mój drogi braciszku — parsknął George.

— A broń Merlinie.

Przy stole Puchonów Cedrik po raz kolejny szturchnął Nadine, by nie zasnęła na siedząco. Westchnęła, podnosząc głowę. Gdy zaczęła się uczta, niemal odetchnęła z ulgą. Szukała kawy i gdy tylko ją odnalazła, napełniła swój pucharek aż po brzegi. Po kilku łykach poczuła się lepiej. Ale nieprzyjemne uczucie gdzieś w okolicy żołądka i serca, że ktoś ją nieustannie obserwuje, wciąż się jej trzymało. Działało jej to niezwykle na nerwy i starała się nie panikować. Miała Cedrika, w razie czego zawsze jej pomoże. Tak, nie musiała się niczego bać. Dodatkowo była w Hogwarcie, tu dbano o bezpieczeństwo uczniów. No, przynajmniej próbowano. Nikt nigdy nie zapomniał Bazyliszka w tunelach dwa lata temu i nauczyciela wilkołaka rok temu.

Gdyby stokrotka była odważniejsza | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz