13🦁

115 14 0
                                    

Nadine naprawdę miała bardzo dobry dzień, pomimo kilku drobnych nieprzyjemności. Humor jej dopisywał na każdym kroku i czuła się wyśmienicie. Stokrotki schowała do kieszeni swojej szaty, by mieć je zawsze przy sobie. Nie spodziewała się takiego aktu romantyzmu ze strony Freda, ale było to bardzo miłe zaskoczenie. Dzięki temu zrobiło jej się ciepło na serduszku, a jej dusza została w pewien sposób została uleczona. Może okropnych chłopców istniało mniej niż sobie wmówiła?

Cedrik był cudownym chłopcem pod każdym względem. Jej najlepszy przyjaciel od wielu lat, jako jedyny nie patrzył na jej urodę. Nadine przy nikim, poza swoimi rodzicami, nie czuła się tak komfortowo jak przy Diggorym. Kiedy opowiadał jej o Cho, dziwiła się, że dziewczyna nie potrafi zauważyć jasnych sygnałów ze strony Cedrika.

— I jej mówię, że wygląda ślicznie — opowiadał chłopak przy śniadaniu. Nadine ciągle rozglądała się za bliźniakami, ale żadnej z ich rudych czupryn nie widziała. — Podkreślam też, że sweterek pasuje do jej oczu. A ona tylko mi dziękuje i nic więcej nie mówi — westchnął ciężko Cedrik. — To już kolejny raz, kiedy prawie jej komplementy.

— A mówiłeś coś o jej charakterze? — zapytała Nadine i spojrzała na przyjaciela. Właśnie nadziała bekon na widelec i przysunęła sztucieć do ust.

— Oczywiście — obruszył się lekko chłopak — przed chwilą ci mówiłem, Nadine. Powiedziałem, że jest bardzo kreatywna, kiedy opowiedziała mi o tym, w jaki sposób rozwiązała jakieś zadanie — machnął lekko ręką. — Nie wpadłbym nigdy na coś takiego. A, mówiłem jej też, że jest bardzo zabawna. Co mam zrobić?

— Nie wiem — pokręciła głową Nadine i dokończyła swoją porcję śniadania. — Może porozmawiamy wieczorem?

Cedrik uniósł brew, widząc, z jakim pośpiechem przyjaciółka pakowała swoje rzeczy i zarzucała torbę przez ramię. Zdawał sobie sprawę, co było tego powodem i nadal dziwił się, że Nadine naprawdę chciała coś zrobić w związku z Weasleyami. To co prawda duży krok w przyszłość, a Cedrik chciał dla niej jak najlepiej. Zaczynał się bać, że ich relacja rozwinie się zbyt szybko i może nie być dobrze. Urwałby im chyba głowy, gdyby Nadine uroniła parę łez.

— Możemy — odpowiedział Cedrik — jeżeli chcesz — wzruszył lekko ramionami i delikatnie złapał ją za rękę. Spojrzeli sobie w oczy. — Uważaj na siebie, kochana.

Uśmiechnęła się.

— Będę, dziękuję — rzekła Nadine i lekko ucałowała policzek Diggory'ego. — Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego mogłam mieć.

— A ty najlepszą przyjaciółką — powiedział z szerokim uśmiechem. — Leć.

Nadine skinęła lekko głową i ruszyła do wyjścia, kiedy drogę ktoś jej zagrodził. W porę się zatrzymała i uniosła głowę. Jakiegokolwiek chęci na chwilę zniknęły. Przed nią stał Krukon, który kiedyś warzył się dotknąć jej tam, gdzie nie powinien.

Nadine zbladła i szybko wyminęła chłopaka, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Wyszła z Wielkiej Sali, wzięła kilka głębokich wdechów i od razu ruszyła korytarzem. Nawet nie pamiętała, gdzie miała teraz zajęcia. Trafiłaby w każde miejsce w parę minut, bo kilka tajnych przejść miała w małym palcu. Razem z Cedrikiem kiedyś bardzo lubili chodzić po różnych kątach zamku.

Kiedy stanęła na schodach, uśmiechnęła się i odetchnęła. Ach, miała teraz transmutację i to chyba z Gryfonami. Cóż za cudownie zapowiadające się lekcje.

Odetchnęła głęboko, stawiając stopę na korytarzu prowadzącym do sali. Nie powinna się przejmować tym Krukonem. Nic już nie może jej zrobić, a nawet jeśli... To strasznie głupie, ale pomyślała, że w razie czego mogła liczyć na pomoc Freda i George'a. Dopiero po paru chwilach zdała sobie sprawę, że chyba za wcześnie ich oceniła. I sama zachowywała się głupio. Ledwo ich znała i już pchała się im w ramiona. Powinna przystopować. Zaczęła wolniej iść do sali, rozmyślając.

Nie mogła zaniedbać Cedrika. Dla Nadine był już bratem, czuła, że kochała go w ten sposób: jak brata, którego nigdy nie miała. Chłopak napotkał problemy z Cho i czuła się zobowiązana do pomocy mu w tym. Nie znała Krukonki, ale Cedrika za to wręcz na wylot i wiedziała, na co go stać. Był kochany, troskliwy, zabawny i pomocny. Jeżeli Cho jeszcze tego nie widziała, to musiała zobaczyć. Nadine odnotowała w głowie, o czym wspomnieć Diggory'emu wieczorem. Miała nadzieję, że o niczym nie zapomni...

Zauważyła Weasleyów niedaleko sali.

Jeden stał do niej tyłem, ale drugi opierał się na łokciu na ścianie, podpierając jednocześnie głowę. Obaj byli w siebie wpatrzeni i śmiali się z czegoś. Ten stojący przodem jeszcze jej nie zauważył.

Szczerze, nie umiała ich rozróżnić. Dopiero później, kiedy zaczynali rozmawiać, zdawała sobie sprawę, gdzie który stoi.

Powoli do nich podeszła i dopiero wtedy została zauważona.

— Witam Schäfer — uśmiechnął się szeroko rudzielec, a jego brat bliźniak obrócił się przodem.

— Cześć — odpowiedziała trochę nieśmiało, czując, że serce szybko jej bije.

— Stokrotunia nasza — rzekł ten, który stał wcześniej do niej tyłem i objął ją do przytulasa. Nadine mylnie założyła, że to Fred, dlatego przytuliła się do jego boku.

Prawdziwy Fred, opierający się o ścianę, zacisnął lekko zęby i z bólem zauważył, że jego już na powitanie nie chce przytulić. Kiedy odchrząknął, Nadine odsunęła się od George'a. Dostał jeszcze większej białej gorączki, kiedy po tym tym bardziej nie kwapiła się do tulaska.

— Więc co słychać? — odezwał się George, zauważając wzrok brata i założył ręce. Fred odgarnął włosy z twarzy jednym szybkim ruchem dłoni i uśmiechnął się lekko, kiedy Nadine dłużej na niego patrzyła.

— Wszystko w porządku, było bardzo pyszne śniadanie — odpowiedziała, a kąciki jej ust lekko rozciągnęły się. Sięgnęła dłonią do stokrotek w swojej szacie.

— O, prawda — rzekł George, kiwając głową — bekon mi bardzo smakował.

Fred lekko zmarszczył brwi, kiedy Nadine jakoś próbowała kontynuować rozmowę. Zacisnął palce na swoich włosach. Bardzo nienawidził dwóch rzeczy: kiedy mu odmawiano i kiedy był ignorowany. A tak się właśnie czuł, stojąc obok Nadine, dziewczyny, która zajmowała tyle miejsca w jego myślach i brata, który chyba połknął haczyk i celowo go ignorował. Fred czuł, że George'owi też nie spodobało się to, że Nadine najwidoczniej wybrała sobie jednego z nich na swojego ulubieńca.

Obaj bliźniacy bardzo nienawidzili, kiedy któregoś z nich wykluczano, nieważne o jaką sprawę chodziło. Dlatego kiedyś nie mogli znieść tego, że przyjęto tylko jednego z nich do drużyny. Gdy odbyły się drugie eliminacje, odrzucony Weasley grał tak dobrze, że ciężko było go nie dołączyć do składu. O mało co nie połamał pałki przy odbijaniu tłuczka.

Fred pomału przestawał żałować, że wymyślił tę akcję ze szlabanem Nadine. Chciał czegoś i dostał to, choćby przez użycie łez. Miał to już pomału gdzieś, skoro nawet ich nie odróżniała i potrafiła sobie wybrać jednego z nich i tylko na nim się skupić.

Kiedy już Nadine i George skończyli dyskutować, Fred odepchnął się od ściany.

— Mam nadzieję, że kwiatki ci się spodobały — rzucił, idąc w stronę klasy, a brat za nim.

Dawno Nadine nie czuła się tak głupio.

Gdyby stokrotka była odważniejsza | Fred Weasley Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz