#2

200 13 14
                                    

-Halt, sądzisz, że nowy uczeń faktycznie postawi Willa na nogi?- zapytał Gilan następnego ranka, siedząc w biurze ze swoim  dawnym mistrzem. 
-Mam taką nadzieję. Nie widzę innej metody by odwrócić jego uwagę od Ruhla i jego bandy - wzruszył ramionami zwiadowca. - Zresztą Maddie potrzebna jest dyscyplina, Will jest ostatnią deską ratunku Cassandry i Horace'a.
-Zobaczymy,  obyś  miał rację - mruknął jego były uczeń, biorąc łyk kawy.

->>>

Alex szedł ścieżką wzdłuż lasu. Znajdował się już jakieś osiem kilometrów od swojej wioski. Często wyruszał na takie wycieczki. Potrafił wyjść z domu o świcie i wrócić długo po zmroku albo nawet za kilka dni.  Jego babcia przyzwyczaiła się już do tego stanu rzeczy i nie martwiła jakoś szczególnie o niego.  W pewnym momencie chłopak zwrócił uwagę na ślady, znajdujące się na ścieżce. Były całkiem świeże. Wyglądało na to, że kawałek przed nim zmierza ścieżką jakaś większa grupa ludzi. Niespecjalnie mu się to podobała. Szczerze wątpił aby mogli być to żołnierze albo wieśniacy.  Żołnierze z zamku nie poruszali się zazwyczaj pieszo, natomiast wieśniacy nie chodzili raczej drogą po kilkanaście osób. Jeśli już zdarzało się aby podróżowali grupami, to było to najwyżej pięć osób. Oczywiście mogłaby po prostu przechodzić tędy jakaś rodzina, ale brak dziecięcych śladów zaprzeczał raczej tej teorii. Oprócz tego nie było tutaj żadnych zwierząt, a wieśniacy zwykle mieli jakieś psy, ewentualnie osły czy inne zwierzęta juczne. Często też posiadali wozy, a śladów kół także nie było. Zauważył unoszący się dym ogniska za drzewami. Poczuł zapach pieczonego mięsa. Normalny człowiek zapewne postanowiłby zawrócić do zamku i powiadomić odpowiednie osoby, by to sprawdziły. Jednak Alex zdecydował się podejść i samotnie upewnić kto się tam znajduje  i czy nie stanowi zagrożenia dla mieszkańców.  Wszedł między zarośla. Dochodziły go odgłosy rozmów, które z każdej kolejnym krokiem stawały się coraz wyraźniejsze. Po pewnym czasie zauważył grupę mężczyzn, siedzących przy ognisku. Jeden z nich, ubrany cały na czarno, przykuł jego uwagę. Miał jasne, brudne włosy. Jego oczy przypominały Alexowi wilcze ślepia. Grupa miała przy sobie bronie i nie wyglądali szczególnie przyjaźnie. Chłopak postanowił wrócić na ścieżkę i znaleźć kogoś, kto zajmie się tamtą grupą. W momencie gdy wycofywał się do tyłu, nadepnął niechcący na gałąź. Jeden z mężczyzn uniósł głowę, a chłopak poczuł jak serce przestaje mu bić.

-Co to było?- zapytał.

-Pewnie jakiś ptak albo zając, daj spokój - machnął ręką jego kompan.

Jednak mężczyzna pokręcił głową.

-Sprawdzę - odparł i ruszył w stronę zarośli.

Wtem rozległo wołanie ubranego na czarno mężczyzny.

-Harold! Gdzie moje mięso!?

Mężczyzna szybko ruszył  w jego stronę, a Alex odetchnął z ulgą i szybko wrócił na ścieżkę. Gdy tylko znalazł się na drodze, ruszył szybkim krokiem w stronę lenna. Lecz w tym momencie niespodziewanie wpadł na kogoś. A dokładnie na jeźdźca w ciemnej pelerynie, dosiadającego myszatego konika. Chłopak przez chwilę patrzył na niego i dopiero po upływie kilku sekund zdał sobie sprawę, kto przed nim stoi. Will Treaty. 

-Zwiadowco Treaty, jakaś podejrzana grupa mężczyzn obozuje kilka metrów stąd - wymamrotał w końcu.

Will przez chwilę milczał, jakby zamyślony. W końcu spojrzał na niego.

-Widziałeś ilu dokładnie ich tam było?- spytał.

-Naliczyłem chyba jedenastu, tak mi się zdaję - odparł Alex.

-W porządku, przyjrzę się temu. Ty w tym czasie lepiej wracaj do wsi i zawiadom barona Aralda - rzekł zwiadowca, zeskakują na ziemię. - Poczekaj tutaj - mruknął do swojego wierzchowca.

Wyrwij potrząsnął grzywą.

-Nic mi nie będzie - rzekł cicho Will, zerkając ukradkiem na Alexa.

-Pokażę gdzie dokładnie się znajdują - odezwał się Alex. - Zaprowadzę cię tam, zwiadowco.

Will przygryzł wargę.

-W porządku, ale potem wracasz do zamku - odparł.

Alex zaprowadził Willa do obozowiska. Zwiadowca przeleciał wzrokiem po wszystkich członkach bandy. Zatrzymał spojrzenie na jednym z nich.

-No proszę, kogo my tu mamy - powiedział cicho, obserwując mężczyznę o wilczych oczach.

-Znasz tego człowieka?- zapytał szeptem chłopak.

Will spojrzał na niego.

-Owszem. To Jory Ruhl - rzekł ze słyszalnym jadem z głosie.



Nie jestem do końca zadowolona z tego rozdziału, ale już tak go zostawiam, żeby nie przedłużać.








Zwiadowcy : Uczeń i mistrzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz