Od rozmowy z Potterem minął tydzień. Mimo to, świetnie się czułam. Ten chłopak miał w sobie coś, co potrafiło wywołać uśmiech na twarzy nawet takiej sztywniary jak ja. Oczywiście wciąż zostawał moim wrogiem, ale cieszę się, że on i Syriusz się martwią. Z rozmyślań wyrwał mnie donośny głos mojego ojca.
- Adhara! W tej chwili zejdź na dół!
Po chwili schodziłam już po krętych schodach do salonu, gdzie był właśnie mój ojciec. Głośno przełknęłam ślinę i czekałam na rozwój wydarzeń.
- Pojutrze, w naszym domu odbędzie się kolejne spotkanie. Będziesz w nim brała udział. Nie chcę słyszeć sprzeciwu - jeszcze chyba nigdy nie był tak stanowczy i poważny jak teraz.
- Rozumiem ojcze, lecz, czy nie jestem za młoda na udział w nim? - zapytałam z nadzieją, że przemyśli to.
- Masz już szesnaście lat. To już wystarczająco dużo, by zasilić szeregi Czarnego Pana. Jako żona Evana i tak będziesz musiała w końcu brać w nich udział - zakończył, a ja kiwnęłam głową i weszłam na górę. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi od swojego pokoju, osunęłam się po nich i zaczęłam płakać. Było to u mnie bardzo rzadkie, ale ostatnie wydarzenia znacznie osłabiły mnie psychicznie.
Obmyśliłam plan, który mimo, że nie był idealny, mógł się powieść. Chwyciłam różdżkę, na kufer rzuciłam zaklęcie powiększająco-pomniejszające i każdy możliwy element mojego pokoju (prócz mebli oczywiście) zaczęłam do niego pakować. Gdy pokój stał pusty, jakby dopiero co miałby się ktoś do niego wprowadzić, pomniejszyłam kufer do wielkości zeszytu i włożyłam go do torebki. Otworzyłam okno i po pnączach bluszczu ześlizgnęłam się na ziemię. Zmieniłam się w łanię (moja animagiczna postać) i pobiegłam do otwartej tylnej bramy. Biegłam dłuższy czas, a gdy byłam pewna, że nikt już mnie nie złapie, zmieniłam się w człowieka i przywołałam Błędnego Rycerza. Powiedziałam dokąd chcę trafić zapłaciłam i rozsiadłam się na jednym z krzeseł. Pojazd zatrzymał się w moim miejscu docelowym, a ja pełna strachu jak i podekscytowania weszłam do lokalu. Za ladą w Dziurawym Kotle stał garbaty mężczyzna rozmawiający z jakimś klientem. Poczekałam aż skończy rozmowę.
- Dzień dobry. Chciałam zapytać, czy mogę wynająć pokój - powiedziałam spokojnie, aczkolwiek niepewnie.
- Noo... A na jak długo? - zapytał, a na jego twarzy widniał duży, szczery uśmiech.
- Do końca wakacji, proszę pana - odparłam pewniej.
- Hmm... A nie chciałabyś może w tym czasie dorobić? Potrzebuję pomocy w lokalu, a tobie przydałoby się źródło utrzymania. Miałabyś zapewniony nocleg i wyżywienie - jego propozycja mnie zaskoczyła, ale postanowiłam ją przyjąć.
Tom, bo tak nazywał się właściciel, zaprowadził mnie do przytulnego pokoju z własną łazienką, a następnie do kuchni, gdzie krzątała się kobieta w wieku mojej matki.
- Dzień dobry. Jestem Adhara, miło panią poznać - powiedziałam uprzejmie podając jej rękę.
- Jaka pani? Mów mi moja kochana Eliza. Będę czuła się młodziej - zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.
- Od dziś, aż do końca wakacji ta dziewczyna będzie u nas pracować - wtrącił Tom, a Eliza przytaknęła.
- Jesteś pewnie głodna. Chodź, zjedz troszkę zupy - nalała mi zupę do miski i podała. Podziękowałam i zaczęłam jeść. Dawno nie miałam nic tak porządnego w ustach. W domu jadłam jedynie ohydne, "wykwintne" potrawy, w małych ilościach.
Następnego dnia wstałam wyspana i w dobrym humorze. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki się ogarnąć. Z racji, że dzień był pochmurny i chłodny, a w lokalu również nie było najcieplej założyłam żółty sweter z niskim kołnierzem, białe, długie spodnie w paski i sandały na koturnie. Włosy spielam w koka i wypuściłam z niego dwa luźne pasma.
Zeszłam na dół do Elizy na śniadanie. Kobieta szybko postawiła przede mną talerz z gorącymi tostami z szynką. Zjadłam wszystkie bez wyjątku i poszłam do Toma, który czekał na mnie by pokazać mi wszystkie potrzebne umiejętności. Z racji, że szybko się uczę w praktyce, pierwszy klient, który wszedł do lokalu został obsłużony przeze mnie.
- Co taka ładna dziewczyna robi w takim miejscu - zapytał mężczyzna siadając przy ladzie.
- Pracuje, nie widać? - odpyskowałam, czego szybko pożałowałam.
- Zadziorna. Lubię takie - mówiłam już, że żałuję mojej pyskówki w tamtym momencie?
- Podać coś, czy będzie pan tu siedział cały dzień i mnie denerwował? - zapytałam ironicznie.
- Poproszę kawę, ślicznotko - myślałam, że się zagotuję.
Odeszłam od mężczyzny w celu zrobienia mu kawy. Gdy napar się zaparzył podeszłam do niego.
- Pięć sykli* - oznajmiłam podając mu kawę.
- Reszta dla ciebie, skarbie - gdyby nie odszedł wtedy od baru, rzuciłabym w niego jakimś niewybaczalnym. Przysięgam.
Szybko odgoniłam złość, bo w tamtym momencie zaczęli tłumnie się schodzić klienci. Obsługiwałam ich szybko, uprzejmie i z uśmiechem. Była pani, która zamawiała drinki dla siebie i przyjaciółek, jakaś kobieta z małym dzieckiem poprosiła o smaczne śniadanie dla swojego malucha (uśmiechałam się do niej bardzo szczerze, kocham dzieci). Tak minął mi pierwszy dzień pracy.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
* Nie wiem jak wyglądają ceny w czarodziejskim świecie.
Ktoś to czyta? Piszcie w kom czy jest sens to w ogóle pisać.
CZYTASZ
Herbaciane róże || James Potter
FanficNajmłodsza z sióstr Black ma swoje problemy. Przez nie nie zauważa kiedy straciła tak świetny kontakt z siostrami. Z pomocą przychodzi arcywróg, który sprawi, że dziewczyna podniesie się po upadku. "Nienawidzę cię Potter, ale ci pomogę" Victoria San...