***

5 0 0
                                    

Koniec maja okazał się niezwykle wręcz upalny. Słońce okropnie dawało się we znaki. Pielęgnacja żywopłotu w takich warunkach powinna być prawnie zabroniona. Zamiast skupić się na swojej pracy co i rusz muszę zdejmować czapkę i ocierać rękawem napływający nieprzerwanie pot z czoła. Dlaczego nie można z tym poczekać do mniej upalnego dnia? Albo chociaż do zachodu słońca?

-Księżniczka, wychodząc na spacer, nie zamierza oglądać uschniętych gałązek, tylko same pięknie kwitnące krzewy. – słyszę w odpowiedzi od Ogrodnika, uważnie odcinającego przekwitłe już skupiska białych kwiatów. – Przestań marudzić i wracaj do roboty.

Oczywiście, z jakiego innego powodu trzeba by się było tak męczyć? Przycinanie żywopłotu – na cześć Księżniczki. Przekopywanie grządek – na cześć Księżniczki. Niekończące się podlewanie ogrodu – wszystko na cześć Księżniczki.

Czasami zadaję sobie pytanie, czy ta Księżniczka w ogóle istnieje. Niekiedy mam wrażenie, że to wszystko jest tylko jednym wielkim ustawionym żartem. Księżniczka to fikcja, a ludzie specjalnie tak często przychodzą i odchodzą, żeby zadrwić sobie z mojego braku poczucia upływu czasu. Szybko jednak odganiam od siebie te myśli. Po co ktoś miałby zadać sobie tyle trudu (i samemu też pracować w tym przeogromnym wręcz ogrodzie) tylko po to, aby zażartować sobie z jednego nieświadomego dzieciaka? To byłoby jeszcze bardziej bez sensu niż wszystko co dzieje się w tym pałacu.

-Niech to szlag! – z rozmyślań wyrywa mnie niezadowolony głos Ogrodnika. Po leżących tuż obok pozostałościach zepsutego narzędzia szybko udaje mi się wywnioskować, co jest powodem tego zdenerwowania. - Pójdę po nowe, a ty wracaj do pracy! - rzuca w moją stronę i zaraz kieruje się do składu na narzędzia.

Oddycham z ulgą. Skład na narzędzia znajduje się po drugiej stronie mostu, uda mi się wreszcie odrobinę odpocząć. Jak tylko Ogrodnik znika za wierzbami płaczącymi, odkładam sekator i kładę się na trawie. Zamykam oczy i wsłuchuję się w szum liści powiewających nade mną na delikatnym wietrze. Przy tej temperaturze naprawdę nie dało się wymarzyć niczego lepszego. Że też Ogrodnik nigdy nie traci motywacji do przycinania gałązek. Najwyraźniej nie ma pojęcia, co traci. 

Mocny zapach białych kwiatów kwitnących na żywopłocie staje się wręcz duszący, przez co praktycznie ogarnia mnie senność. Nie przeszkadza mi to jednak. Niech sobie pachną, tak długo jak nie muszę ich przycinać.

Po niecałej minucie takiego leżenia (lub pół godzinie, nie jestem w stanie stwierdzić) nagle do moich uszu dociera nieoczekiwany dźwięk. Najpierw trzepotanie skrzydeł, potem nachalne ćwierkanie tuż obok mnie. Otwieram oczy i dostrzegam siedzącego na wystającej gałązce żywopłotu małego brązowego ptaka. Pierwszy raz widzę coś takiego w pałacowym ogrodzie. Zazwyczaj widuję jedynie białe motyle bądź takiego samego koloru specjalne hodowlane gołębie (do podziwiania przez Księżniczkę, oczywiście), dlatego ten nie-śnieżnobiały, nastroszony szarobury stworek zrobił na mnie niemałe wrażenie. Ciekawe, jak ten opierzony jegomość się nazywa? Co jak co, ale to akurat muszę kiedyś sprawdzić w bibliotece.

Ptak jednak nie uznaje mnie najwyraźniej za godnego towarzysza do rozmyślań i po chwili podrywa się z gałęzi, znikając w dziurze pod żywopłotem. Przekręcam się na bok i zaglądam pod krzewy, ale nie udaje mi się go odnaleźć. Przepadł jak kamień w wodę. 

Co innego jednak przykuło tym razem moją uwagę. Po drugiej stronie żywopłotu napotykam na coś jeszcze bardziej niespotykanego w tym ogrodzie niż szarobury ptak. Marmurowym chodnikiem, razem z dwoma dorosłymi, przechadzała się bowiem złotowłosa dziewczynka w białej niczym motyle skrzydła sukni. Mogę nie rozpoznać gatunku ptaka, który widzę pierwszy raz w życiu, ale co do jednego nie mam wątpliwości. To musi być Księżniczka. Choć muszę przyznać, że nie spodziewałem się ujrzeć jej w postaci dziecka. Od tak długiego czasu zajmuję się dla niej ogrodem, że widok kilkulatki, która rzekomo za tym stała, naprawdę napawa mnie zdumieniem. Chyba że to tylko mi się wydaje, że tkwię tu całe wieki. Eh, urok Pałacu...

- Drzemki na trawniku? Żarty sobie stroisz?! - uderzenie w głowę szpadlem boleśnie przypomina mi o konieczności powrotu do pracy.

Takim oto sposobem skończyło się moje pierwsze spotkanie z Księżniczką.

The Weird PalaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz