Domyślając się, że Księżniczki nie będzie w Ogrodzie tak szybko po ostatnim spotkaniu, decyduję się poświęcić starannej pracy, aby jakoś zadośćuczynić Ogrodnikowi moje wczorajsze zniknięcie. Nie wspomniał o nim ani słowem, ani też nic w jego mimice nie wskazywało na to, by jakkolwiek się tym przejmował, jednak coś we mnie podpowiada mi ciągle, że tak należy zrobić. Nie wiem, skąd wzięło się we mnie to nagłe poczucie obowiązku. Od zawsze tylko czekam, aby przy chwili nieuwagi mojego przełożonego odpocząć sobie choćby i na minutę. Dziwne.
Co ja w ogóle mówię?
Co to w ogóle znaczy dziwne?
Zgaduję, że na to odpowiedzi nie poznam tak samo, jak na wszystkie inne zadane przeze mnie do tej pory pytania.
-Co ty dzisiaj taki pilny, Młody? - Ogrodnik decyduje się mnie zagadnąć. - Chyba przypadkiem nie przeskrobałeś czegoś i nie chcesz się za to wykupić? - zgaduję, że miała to być jego swoista próba żartu.
-Kwiatek. - odpowiadam cicho na jego zaczepkę.
-Proszę? - nie rozumie Ogrodnik. - Zniszczyłeś jakiś kwiatek w Ogrodzie?
-Nie. Tak mam na imię. Kwiatek.
-Ja ciebie, Młody, naprawdę coraz mniej zaczynam rozumieć. - Ogrodnik wzruszył ramionami, machając ręką na moje sprostowanie i wracając do swoich zajęć. Przynajmniej porzucił próbę zaczepiania mnie nieistotnymi tematami. - Jesteś naprawdę dziwny. - dodaje po chwili.
Jednak dość szybko udaje mi się poznać znaczenie słowa dziwne. Dziwne jest wszystko, czego nie rozumiemy. Dziwny jest Pałac. Dziwny jest Ogród. Dziwne są oczy Księżniczki, zmieniające kolor przy każdym spotkaniu.
Ja jestem dziwny.
***
Kiedy Księżniczka po raz kolejny wita w Ogrodzie, nawet nie trudzę się ocenianiem koloru jej oczu. Wiem już, że to nie ma sensu. Natomiast mam pewność, że nadal stoi przede mną ta sama osoba. Jakimś cudem zawsze jest to ta sama Księżniczka, choć tym razem wygląda już jak nastolatka.
Wchodząc przez bramę w żywopłocie, posyła mi uśmiech na przywitanie. Nie wiedząc kiedy, odpowiadam jej tym samym.
-Widzę, że tym razem jesteś w lepszym humorze. - zagaduje mnie prawie od razu.
-Owszem. - odpowiadam zgodnie z prawdą.
Może nawet powiem jej o moim nowym imieniu?
-To świetnie! Mam ci do opowiedzenia wspaniałą historię, którą ostatnio przeczytałam. Zechcesz posłuchać? - moje rozważania zostają przerwane, jak to zazwyczaj bywa.
Mam wrażenie, że aby wypowiedzieć się przed nią, muszę znać odpowiedź, zanim ona jeszcze zada pytanie.
-Oczywiście. - odpowiadam tylko.
-Wspaniale! A zatem. Rzecz działa się dawno, dawno temu...
Księżniczka rozpoczyna swoją opowieść. Przez dobre pół godziny rozwodzi się nad dziejami dzielnego rycerza, który przemierzał pustkowia i lasy, góry i doliny, aby w końcu dotrzeć do swojej ukochanej, mieszkającej gdzieś na drugim końcu świata. A przynajmniej tak wnioskuję po ilości podróży, jakie musi przebyć, aby się tam dostać.
-Nie jest to trochę niepraktyczne mieszkać aż tak daleko? - pytam Księżniczkę, gdy ta kończy mówić.
-Ale ty jesteś!... To tylko historia.
-Nawet jak na historię jest ona dość bezsensowna.
-Znasz w takim razie lepszą? - pyta z przekąsem.
-Nie znam żadnej innej. - przyznaję bez skrępowania. - Nie przesiaduję w bibliotece dniami i nocami, mam dość dużo zajęć.
-W takim razie jak możesz stwierdzić, że ta historia nie ma sensu?
-Po prostu się nad nią zastanawiam. - wzruszam ramionami.
-Ale najwyraźniej nie zastanawiasz się wystarczająco dużo, żeby zrozumieć, że nie o to w tym wszystkim chodzi. Ta opowieść nie jest dokumentacją długiej bezsensownej podróży. Ona ma pokazać, jak bardzo rycerzowi zależy na jego ukochanej, że przebyłby pół świata, aby tylko być obok niej i ujrzeć jej oblicze, aby posłuchać jej głosu, trzymać ją za rękę...
-Nadal nie do końca wiem, co to wszystko ma do podróżowania. Nie mogli po prostu mieszkać razem?
-Może nie mogli mieszkać razem? Może rycerz wracał właśnie z długiej wojny i dlatego teraz musi przemierzać bezkresne równiny? A może ktoś chciał im przeszkodzić we wspólnym życiu?
-Dlaczego ktoś miałby to robić? Przecież to ich życie.
-Może był zazdrosny o ich szczęście? A może ich miłość nastąpiła wbrew woli tych, którzy już chcieli wydać ich za mąż za kogoś innego?
-To po co w takim razie rycerz wybrałby sobie tą ukochaną, skoro miał poślubić inną? Nie byłoby to prostsze?
-Nic nie rozumiesz, prawda? - zasmuciła się.
-Niekoniecznie. - przyznaję, choć sam nie wiem, czy należałoby się w tej sytuacji czuć nieswojo, czy też nie.
-Oczywiście, że nie. Nigdy nie byłeś w nikim zakochany.
...
... ... ...
Milczenie przedłuża się. Nie wiem, czego Księżniczka ode mnie oczekuje, ale każda sekunda tej ciszy świdruje moje uszy. Jedynie szum liści zagłusza lekko zdenerwowane przyspieszone bicie mojego serca.
Nie byłem zakochany.
A przynajmniej tak mi się wydaje.
Gdybym tylko wiedział, co to w ogóle znaczy.
-A co oznacza być zakochanym? - pytam zupełnie szczerze i staram się, aby ton mojego głosu dobrze to oddawał.
Księżniczka jednak spogląda na mnie jedynie z wyrazem lekkiego rozczarowania i kieruje się ku wyjściu z Ogrodu. Za chwilę znika z mojego pola widzenia.
Co ja znowu mówię nie tak?
CZYTASZ
The Weird Palace
Short StoryPałac, w którym nic nie ma sensu. Ogród, w którym praca nad roślinami nie ma końca. I do tego wszystkiego Księżniczka, dla której to wszystko jest robione. I ja, Młody, który usilnie stara się zrozumieć cokolwiek, co się wokół mnie dzieje.