Mimo wrześniowego słońca, co jakiś czas zrywają się podmuchy chłodnego wiatru zapowiadającego nadchodzącą jesień. Wytrącają mnie one z prawie ciągłej zadumy. Trudno jest pracować, gdy w kółko jedna i ta sama myśl nie pozwala ci się skoncentrować na wykonywanym zadaniu. Dlaczego Księżniczka nie chciała odpowiedzieć na moje pytanie? Może sama nie wie co to znaczy? Jeśli tak, to w takim razie rozumiem tą taktyczną ucieczkę. Ale wydaje mi się, że nie to jest powodem, dla którego opuściła przedwcześnie Ogród. Zdawała się doskonale znać odpowiedź. Co w takim razie sprawiło, że tak posmutniała?
Kolejny spadający liść wlatuje mi prosto w twarz, budząc mnie znów z rozmyślań. Przynajmniej tawuła (nadal pamiętam nazwę!) już przekwitła i nie drażni węchu swoim ostrym zapachem. Nie oznacza to jednak końca przycinania i pielęgnacji kwiatów, o nie! Róże dopiero osiągają swoją szczytową formę. Nie przypominają one jednak drobnej i zdawałoby się niepozornej tawuły. Prezentują się dużo dostojniej, pomimo tego, że nadal mają tylko pąki, i groźniej przez wszędobylskie kolce, nieraz wbijające mi się w ręce. Tak. Jeśli już mam wybierać, to zdecydowanie wolę tawułę.
***
Kiedy już całkowicie straciłem nadzieję na ponowne odwiedziny, Księżniczka nieoczekiwanie pojawia się u bram Ogrodu, tym razem już jako młoda dorosła. Czyli nadal o mnie pamięta, to miłe. Mimo jej wcześniejszej ucieczki, nie mam jej niczego za złe, sam wielokrotnie uciekałem do Pałacu, gdy tylko rozmowa zaczynała mnie przytłaczać. Ale sądzę, że akurat moja aprobata jest najmniejszym z jej zmartwień, o ile to w ogóle dla niej jakakolwiek przeszkoda.
Gdy dziewczyna podchodzi bliżej, odnoszę dziwne wrażenie, że coś faktycznie jest nie w porządku. Zamiast białokremowej sukni nosi szarą, a jej oczy, choć nie powinno mnie dziwić to, że zmieniają kolor, tym razem wydają się być całkowicie przezroczyste, jakby jakiś czarnoksiężnik umiejętnie pozbawił je ich barwy.
Księżniczka była smutna. I to jeszcze przed spotkaniem ze mną.
Mimo to cieszę się, że ją widzę. Z jakiegoś powodu.
-Muszę ci coś powiedzieć. - zaczyna łamiącym się głosem, zanim jeszcze udaje mi się przywitać.
Milknie na chwilę, ale nie śmiem jej przerywać.
-Nie będę tu już więcej przychodzić. - kończy zdanie i już kieruje się do wyjścia.
-Zaczekaj! - tym razem decyduję się ją zatrzymać. Odwraca się odruchowo i spogląda na mnie. - Dlaczego? Czy to, o co wtedy zapytałem, aż tak cię uraziło? Jeśli tak, to czym? Możesz mi powiedzieć?
-To nie ma z tym nic wspólnego.- zaprzecza. - Choć to też nie do końca prawda. To ma związek ze wczorajszą rozmową.
-W takim razie co...
-Wydają mnie niedługo za mąż. - przerywa moje pytanie. - Nie będę tu przychodzić, gdyż zaraz po ceremonii odjeżdżam do innego pałacu.
W tym momencie naprawdę nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Wyjeżdża? Tak zaraz? Do innego pałacu? I więcej jej nie spotkam? Nie porozmawiamy?
-Pewnie wydaje ci się to niezrozumiałe, skoro i przedtem nie wiedziałeś, o czym mówię. Nie wiem, po co właściwie cię o tym informuję. Ale skoro już tyle razy mieliśmy okazję ze sobą rozmawiać, pomyślałam, że wypada mi się chociaż pożegnać.
Pożegnać. Jakimś cudem nie mogło to do mnie dotrzeć. Że niby nie będzie jej już w Pałacu? Ogród też przestanie być Jej? Trudno mi to sobie wyobrazić.
-Chciałeś wiedzieć, co oznacza być w kimś zakochanym. - znienacka porusza pominięty wcześniej temat. - Nie ma jednej definicji. Dla mnie to oznacza chcieć być w czyjejś obecności mimo wszystkich przeciwności losu. Chcieć jak najczęściej widzieć daną osobę, słuchać jej głosu, nieważne o czym zdecyduje się opowiadać. Cieszyć i smucić się razem z nią. A wszystko co robisz, robisz myśląc o niej. - wydawać by się mogło, że dziewczyna na chwilę się rozmarzyła. - Tak. Tyle powinno ci wystarczyć. Tak ja to postrzegam. A teraz musisz mi wybaczyć. Jestem zmuszona wrócić do Pałacu.
I tym razem zostawiła mnie sam na sam z moimi myślami. Kto by pomyślał, że to może być tak okrutne?
***
Czerwone róże trwały w pełnym rozkwicie w dniu ceremonii. Żeby nie zakłócać jej przebiegu pracami ogrodowymi, ja i Ogrodnik dostaliśmy cały dzień wolny. Jednak z jakiegoś powodu postanowiliśmy obserwować jej przebieg z naszego typowego miejsca zajęć. Nie cieszył mnie ten dzień wolny, w żadnym stopniu. Chmury przesłaniały słońce, a zimny jesienny wiatr szarpał gałęziami drzew. A w dodatku to dzisiaj Księżniczka zamierza się wyprowadzić.
Dlaczego mnie to tak bardzo obchodzi?!
Spoglądam na dziedziniec, na którym zdążyło się już zebrać całe grono strażników, poddanych i zapewne przedstawicieli drugiej rodziny królewskiej. Jednak ja wyczekuję tylko jednej osoby.
W końcu przez drzwi frontowe wychodzi Księżniczka. Tłum na zewnątrz zrywa się i wiwatuje na jej cześć. Rozbrzmiewa muzyka, ale zdaje mi się, jakby dochodziła do mnie przez taflę wody. Nie jestem w stanie cieszyć nią uszu, wydaje mi się smutna i rozmyta. Jak wyraz twarzy Księżniczki. Ona nie chce wychodzić za mąż. Ale najwyraźniej to jej obowiązek. Nie mogę pojąć tej niesprawiedliwości. Dlaczego nie może zostać w tym Pałacu, na zawsze pozostać Księżniczką, przychodzić do Ogrodu...
W tym momencie żałuję, że nie jestem rycerzem z jej opowieści. Mógłbym uratować ją przed niechcianym losem. Ale nie mogę. Pytanie tylko...
Dlaczego właściwie aż tak się tym przejmuję?!
Co mnie w zasadzie obchodzi, że Księżniczka wychodzi za mąż i się wyprowadza? Nadal będę musiał pielęgnować rośliny. Nadal będę musiał przycinać uschnięte kwiaty. Nadal będę musiał podlewać, pielić, zamiatać i przekopywać. Ale z tą różnicą, że to wszystko już nie będzie dla niej.
...
... ... ...
Tak, nie będę tego robić dla niej. To wszystko w zasadzie straci sens. Pielęgnuję te rośliny, bo tego wymaga moja praca, ale w głębi duszy mam nadzieję, że ich widok poprawi jej humor. Że będzie się śmiała, a ja razem z nią. Że będzie mi opowiadała, nieważne o czym, a ja będę słuchać. Że...
Chyba jednak coś w końcu do mnie dociera.
Nie mam pojęcia co tu robię.
Ani też kim właściwie jestem.
Ale wiem tylko to jedno.
Ja naprawdę ją kocham.
-Wiem, że za często ci się nie przypatruję - wtrąca się Ogrodnik, a ja spoglądam na niego spłoszony. - ale kiedy ty zdążyłeś tak szybko urosnąć?
Widząc moje zmieszanie, mężczyzna prowadzi mnie do ogrodowej sadzawki. Przeglądając się w jej tafli dostrzegam coś dziwnego. I tym razem jest to właściwe słowo - dziwne. Coś, czego zdawało mi się, że nigdy tutaj nie ujrzę.
Dorosłego siebie.
CZYTASZ
The Weird Palace
Short StoryPałac, w którym nic nie ma sensu. Ogród, w którym praca nad roślinami nie ma końca. I do tego wszystkiego Księżniczka, dla której to wszystko jest robione. I ja, Młody, który usilnie stara się zrozumieć cokolwiek, co się wokół mnie dzieje.