Przez kilka następnych dni Księżniczka nie pojawiała się w Ogrodzie. Nie powinno mnie to dziwić, zważając na to, że widzę ją w nim zaledwie drugi raz. Ale i tak z jakiegoś powodu czuję się zawiedziony. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego.
Dopiero tydzień po poprzednim spotkaniu nareszcie zaszczyciła to miejsce swoją obecnością. Nareszcie? Czy to aby na pewno dobre określenie? Śmiem wątpić, biorąc pod uwagę fakt, że reakcje pojawiające się jednocześnie w mojej głowie przekrzykują się między ,,wybiec jej na spotkanie'' a ,,uciekać do Pałacu na wymyśloną przerwę obiadową''. Z racji tego, że nie jestem w stanie zdecydować się na żadną z nich, zwyczajnie zostaję na miejscu i czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Przynajmniej tym razem nie dam się jej zaskoczyć. Udało mi się ją dostrzec zanim jeszcze weszła do pielęgnowanej przeze mnie dzisiaj części Ogrodu. Tym razem mam niewielką przewagę. A przynajmniej tak mi się zdaje. Gdy tylko dziewczyna przekracza bramkę w żywopłocie, opcja ,,uciekać do Pałacu'' zaczyna mi się wydawać coraz bardziej kusząca. Postanawiam jednak tak łatwo się nie poddawać i skonfrontować się ze złotowłosą. Udaję zatem, że nadal przycinam żywopłot, co w zasadzie udało mi się skończyć ponad godzinę wcześniej, żeby nie musieć rozpoczynać konwersacji. Dopiero gdy ta stoi praktycznie nade mną, decyduję się odwrócić i podnieść z klęczek.
-Witaj. Jak ci idzie pielęgnacja kwiatów? - zapytała z promiennym uśmiechem na ustach.
Szczerze mnie tym pytaniem zaskoczyła. Po co ktoś miałby mi je zadawać? Jak rezultaty mojej pracy wyglądają, każdy może od razu podziwiać i oceniać. Chyba że to jakiś element pałacowej etykiety, żeby z grzeczności pytać o rzeczy oczywiste, nie mam pojęcia.
-Nie najgorzej. - odpowiadam krótko, nie bardzo wiedząc, co takiego mogę jeszcze dodać do mojej wypowiedzi.
Księżniczka uśmiechnęła się raz jeszcze i skierowała swoją uwagę na żywopłot. Nie wiem, co w nim takiego ciekawego, ale korzystając ze sposobności, przyglądam się blondwłosej dokładnie. Tak jak i poprzednim razem, i teraz wydaje się ona być odrobinę starsza. Gdy w końcu ponownie spogląda na mnie, mogę dodatkowo porównać jej oczy. I tym razem ich kolor odbiega od pierwotnego. Są szare.
-Przypomniało mi się coś. - Księżniczka przestała podziwiać żywopłot i ponownie spojrzała w moją stronę. - Obiecałeś mi powiedzieć, jak nazywają się te kwiaty.
Czyli to nadal ta sama Księżniczka.
-Z przyjemnością. - tym razem i ja się uśmiecham. Tym razem jestem przygotowany. - Ten żywopłot tutaj to tawuła wczesna. A tamten po drugiej stronie to ligustr tępolistny. - Jestem z siebie niewypowiedzianie dumny, że nazwa wychodzi mi poprawnie i bez zająknięcia.
Księżniczka patrzy na mnie z niemałym zdumieniem.
-Niesamowite. Jak udaje ci się zapamiętać takie trudne nazwy roślin?
-Zajmuję się nimi na co dzień. Wypada mi je znać. - mówię niby od niechcenia, w głębi duszy nadal ciesząc się, że udało mi się ich od tygodnia nie zapomnieć. Ale ona nie musi o tym wiedzieć.
-Rety. Musisz mieć naprawdę ogromną wiedzę na ich temat mimo tak młodego wieku.
-Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, możesz je zadać. - proponuję, mając jednak szczerą nadzieję, że tak się nie stanie.
-W zasadzie mam jedno. - odpowiada dziewczyna po zastanowieniu. - Jak właściwie masz na imię?
...
... ... ...
Jak mam na...
Imię?
-M-możesz powtórzyć?- pytam nieco zbity z tropu.
-Jak masz na imię? - zadaje ponownie to na pozór niewinne pytanie.
-Ja...- zamieram wpół słowa. Już chyba wolę opowiadać jej o nieznanych mi roślinach. Jak mam na imię?
Jak mam na imię?
-Um... Mam powtórzyć jeszcze raz? - wyrwała mnie z zamyślenia.
-Przepraszam, ja tylko...- zatrzymuję się na chwilę.- Po prostu nie wiem, jak mam na imię.
-Tym razem to ty się ze mnie nabijasz, mam rację?
-Nie, w żadnym wypadku! - zaprzeczam szybko ruchem ręki.- Naprawdę nie wiem.
-W porządku, nie chcesz mi mówić, to nie mów. Też nie muszę ci zdradzać mojego imienia.- złotowłosa odrzekła chłodno.
No i jak mam jej wytłumaczyć, że tym razem mówię prawdę?
-K-kiedy ja naprawdę nie mam pojęcia!- upieram się przy moim stwierdzeniu.
-Oczywiście że nie.- odpowiada ironicznie Księżniczka.- Nie wiesz pewnie także, czy jesteś chłopcem czy dziewczyną, co?
-...- już chcę sprostować jej wypowiedź, ale dochodzi do mnie, że... w zasadzie to ma rację.
-Tylko mi nie mów, że naprawdę nie wiesz nawet tego. - patrzy na mnie z coraz większą dozą nieufności, a ja, chcąc nie chcąc, uporczywie milczę, próbując przetworzyć wszystko, co do mnie powiedziała.
Jakim cudem nigdy mnie to nie zastanowiło? Skąd pochodzę, owszem. Dlaczego mieszkam i pracuję w Pałacu, jak najbardziej. Kim jest Księżniczka i dlaczego trzeba dla niej pielęgnować tak nietrwały Ogród, pewnie. Ale kim jestem ja? Do tej pory po prostu mówili na mnie Młody i w ten sposób mnie traktowali. Jak młodego. Ale w tej chwili i to przestaje mieć znaczenie, biorąc pod uwagę to, że nie wiem nawet, jak długo tutaj żyję. Mam dosyć, w tym momencie naprawdę mam szczerą ochotę uciec, żeby tylko o tym więcej nie myśleć. Niestety od własnego umysłu trudno jest odejść, zatem wciąż pozostaję w Ogrodzie. Razem z wpatrzoną we mnie, zaczynającą się niepokoić moim stanem Księżniczką.
-...Ty nie żartujesz? - spojrzała na mnie niepewnie.
Nie odpowiadam i odwracam od niej wzrok. Sądzę, że wybrzmiało to wystarczająco wymownie. Czekam teraz tylko, aż blondwłosa ucieknie z przestrachu, bądź zacznie mi prawić morały o tym, jak bardzo taka sytuacja jest niemożliwa. Ale nic takiego nie następuje.
-Wiesz.- mówi po chwili już łagodniejszym tonem.- W zasadzie to nie jest takie zaraz najgorsze. Skoro nie wiesz kim jesteś, równie dobrze możesz być kimkolwiek zechcesz. Ja wiem. Jestem Księżniczką. I muszę być Księżniczką. A ty? - zamyśliła się na chwilę. - Wszystkim. Nawet kwiatem z Ogrodu.
Spoglądam na nią w osłupieniu. Jej odpowiedź uderza we mnie niespodziewanie niczym drobny kamień poderwany silnym podmuchem wiatru. Oczy mimowolnie zachodzą mi łzami. Nie myśląc wiele, tym razem naprawdę uciekam w stronę Pałacu, nie oglądając się za siebie i zostawiając Księżniczkę daleko w tyle. Dobiegam do mojej ,,sypialni'' i zamykam drzwiczki. Ciężko opadam na siennik i ukrywam twarz w kocu.
***
Nie mam pojęcia ile czasu trwało moje dochodzenie do siebie. Gdy finalnie decyduję się wstać, za oknem zaczyna zmierzchać. Dziwnym trafem Ogrodnik nie przyszedł tu, aby mnie odszukać. Oczy pieką mnie po tym niecodziennym maratonie wylanych łez. Nie potrafię sobie przypomnieć dlaczego to jedno stwierdzenie wywołało u mnie aż tak intensywną reakcję. Po takim czasie zastanowienia dochodzę do jednego wniosku. Skoro i tak nie wiem kim jestem, mogę równie dobrze posłuchać się Księżniczki. Niech jej będzie.
Mogę być Kwiatkiem.
CZYTASZ
The Weird Palace
Short StoryPałac, w którym nic nie ma sensu. Ogród, w którym praca nad roślinami nie ma końca. I do tego wszystkiego Księżniczka, dla której to wszystko jest robione. I ja, Młody, który usilnie stara się zrozumieć cokolwiek, co się wokół mnie dzieje.