Rozdział 2

23 2 1
                                    


Po kolacji i pogawędce z ciotką Gertrudą, zmyłam się szybko do swojego pokoju. Siedziałam na łóżku spoglądając w gwiazdy. Nigdy mi się to nie znudzi.

Zamyślona, nie zauważyłam jak Hyoma wślizgnął się do mojego pokoju przez drugie okno.

- Znowu się smucisz, ile można? - zapytał siadając przede mną na podłodze.

- Ginga co raz częściej opuszcza wyspę, martwię się o to, że kiedyś nie wróci...

- Nie zdziwiło by mnie to  - powiedział, ale ja nie chciałam słuchać. - Wybacz, ale w końcu ci to powiem. Strasznie jest już to irytujące - spojrzałam na niego, pierwszy raz powiedział mi coś takiego - Marnujesz się na taj wyspie, do starości masz za miar tu tkwić?

- Jak mogłabym zostawić ciotkę? - zapytałam.

- Daj spokój, sama od dłuższego czasu cię namawia, chce twojego dobra jak i my wszyscy - chwycił mnie za rękę - leć i zobacz kawałek świata. Przyszedłem się pożegnać.

- Co? - Spytałam, przestraszona. - Ty...Nie możesz mnie zostawić! - Tylko nie on...mój najlepszy przyjaciel. Teraz to w ogóle zostanę sama.

- Hina, opiekowałem się tobą, odkąd pamiętam, czas abyś się usamodzielniła i zaczęła żyć, ale tak naprawdę. Odchodzę dlatego, że chce wziąć udział w mistrzostwach. Moi przyjaciele z Chin zaproponowali mi, abym do nich dołączył. Ty też możesz....

- Nie kończ. Odpowiedź moja brzmi nie! - odwróciłam wzrok bo oczy zaczęły się szklić.

- Nie musisz walczyć, w każdej drużynie na mistrzostwach może być osoba, która będzie od spraw technicznych beyów. Jesteś w tym naprawdę dobra a przy okazji zobaczysz świat.

- Nadal mówię nie! - wykrzyczałam mu w twarz. - Jedź jak tak chcesz! Proszę bardzo! Wynoś się!

Hyoma już nic więcej nie mówił. Zostawił mnie w moich myślach. Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Czułam się jakby cały świat był przeciwko mnie.

Rano byłam jak zjawa. Przechadzałam się teraz po plaży z drugiej strony wyspy. Patrzyłam na horyzont i myślałam o bracie.

- Hina musimy porozmawiać - Hyoma pojawił się znikąd, ale jakoś mnie to nie przestraszyło, spojrzałam na niego i prychnęłam lekceważąc. - Mówię poważnie, jeśli nie chcesz po dobroci, czas ruszyć się z tej wyspy. Ja wyjeżdżam i nie będziesz siedzieć tu sama...Życie nie kręci się wokół Komy, musisz nareszcie zacząć żyć, razem z Gingą chcieliśmy dla ciebie dobrze więc nie zezłość się wielce.

- Dla czego mam się złościć? - spojrzałam kątem oka na Hyomę. On tymczasem wyjął z kieszeni kopertę i podał mi ją. Wzięłam ją po woli, trzymałam oburącz i gapiłam się na nią w tedy zobaczyłam znaczek WBBA. - Co to ma być?

- List z WBBA, no dalej otwórz i przeczytaj. - Powiedział Hyoma.

Byłam przestraszona i ręce lekko mi drżały. Otworzyłam kopertę i wyjęłam jej zawartość. Rozłożyłam i zaczęłam czytać. Im dłużej czytałam tym bardziej miałam wrażenie, że zejdę na zawał.

To był list od dyrektora WBBA, mojego ojca. Piszę, że jest zaniepokojony moim postępowaniem i postanowił podjąć odpowiednie kroki by jego córka przestała marnować się na tej wyspie. Znalazł mi miejsce w zespole afrykańskim, mam być pomocnikiem sportowym. Muszę wyruszyć najpóźniej dziś wieczorem, aby zdążyć przed rozpoczęciem turnieju eliminacyjnym w Sawanie. Mam zgłosić się do nadzorującego turniej, gdy już będę na miejscu, facet jest znajomym mojego ojca i powiedział, że z radością da jego córce miejsce w drużynie.

- Hyoma...- mruknęłam na niego z gniewem i zgniotłam papier.

- Wszystko będzie dobrze - zaczął.

- Co?! - wydarłam się na niego zraniona i zdradzona. - Chcesz dla mnie dobrze? To nie wtrącaj mi się w życie! Ani nie planuj! Nigdzie nie jadę! - krzyczałam pełna gniewu.

- A właśnie, że jedziesz! Czy ci się to podoba czy nie! Dosyć! Rozumiesz mnie?! - krzyknął Hyoma. 

Jak zwykle, cały świat przeciwko mnie! I co tu robić? 

Pytałam się patrząc w gwiazdy. Nie chciałam, patrzeć jemu w oczy. Tak strasznie nie lubię, jak ktoś mnie do czegoś zmusza, bardzo dobrze o tym wie. Dla czego mi to robi?

Siedziałam, na zimnej skale i wpatrywałam się w fale. Łzy leciały a ja nie mogłam ich powstrzymać.

- Hina, chyba czas na rozmowę - usłyszałam dobrze znany mi głos, kiedy podniosłam wzrok przede mną stała ona, Maya. - Chodź ze mną dziecko. - powiedziała czule i ruszyła leśną ścieżką. Wstałam a następnie udałam się za zielarką.

- Kolejny bieg opowieści, opowiem Wam jutro

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Kolejny bieg opowieści, opowiem Wam jutro. -

Raya


O dziewczynie, która dosiadła mrok.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz