- Właściwie kim ja jestem? - odezwał się czarnowłosy. - Kim są głosy w mojej głowie? Odpowiesz mi, kolego? Odpowiedz!
- Co mogę Ci powiedzieć? Jesteś, kim jesteś. Głosy... to demony. Chcą Cię zniszczyć. Nie pokonasz ich, im bardziej starasz się to zrobić, tym głośniej śmieją Ci się w twarz i mają coraz to więcej sił. - odpowiedział ten na wpół blond.
- Demony? A czy sam jestem jednym z nich? - pytał dalej. - Jestem tak okropny? Przepraszam...
- Nie jesteś okropny, hej...
- Jestem. Nie znasz mnie tak, jak ja siebie znam. Choć nie wiem, czy ja siebie znam...
- A jak myślisz, kim jesteś?
- Potworem. Ale artystą. Wampirem, dziwakiem... Mordercą. Dam Ci swoje smutki w postaci kul, jeśli mnie pokochasz.
- Już Cię kocham w pewien sposób, przyjacielski. - uspokajał mężczyznę.
- W moim łóżku leży mój własny trup. Po lekcji tonięcia. Chciałem zabijać, a zabiłem siebie w samym środku mej duszy.
- Zabiłeś?
- Mam na myśli... Ja nie jestem okay. Coś nie jest okay.
- Wszystko nie jest okay. Cały świat nie jest okay.
- Świat jest okropny, żałosny.
- Więc?
- Więc dlatego oddalam się w sztukę. Kim do cholery są te głosy i czego chcą!? Kurwa!!!
- Powiedziałem – to wybitnie złe demony.
- Kolejny nóż w moich rękach.
- Odłóż go.
- Nie, sam się nim potnę! Chciałabym kogoś zabić, ale siebie najbardziej. Jestem tak żałosny, Frank.
- Nie jesteś.
- Jestem.
- Nie prawda. Nie kłam mi w oczy.
- To nie kłamstwo, to prawda, która traci na wartości. Co dziś prócz pieniędzy i naszych dup, które można pieprzyć, ma wartość?
- Dla mnie Twoja dusza.
- Nie mam duszy.
- Każdy ją ma. A Ty masz tę artysty.
- Nie, nie, nie... To boli...
- Co boli?
- Nie wiem. To nawet chyba nie ból... To objawy.
- Objawy. Niby czego?
- Smutku. Rozrywa mnie od środka jak demoniczne światło.
- Nic nie pomaga?
- A umiesz zawrzeć pakt z diabłem? Lub otworzyć mi Niebo na oścież? Albo porzuć mnie i pogrzeb w czerni. I dopasowanej do mnie, równie czarnej trumnie.
- Nikt nie będzie Cię grzebał. Nie umrzesz.
- Umrę, chcę się zabić.
- Dlaczego?
- Mam dość. Wszystkiego i wszystkich.
- Może potrzebujesz psychologa?
- NIE! Ja jestem zdrowy, potrzebuję... Tęsknię za swoją mamą. Czy gdy kogoś zabiję nożem w moich rękach, trafię do więzienia? I czy to będzie koniec mojego końca?
- Dlaczego sądzisz, że zdołasz kogoś uśmiercić?
- Ponieważ zrobiłem to już ze sobą.
- Dobrze... A te objawy? Czym one są?
- Słabość. Nicość. Czuję pustkę.
- I nie chcesz żyć?
- Masz rację.
- Wiem, mam, bo znam Cię bardzo dobrze. Mam, jak zawsze, co do Ciebie.
- Prawdopodobnie.
- Tak... prawdopodobnie...
- I w sumie to czuję, jakbym zachorował na raka. Ale nie, nie zwykłego. - opowiadał czarnowłosy. - Raka serca. I życia. Odliczam dni do śmierci. Czuję się zmęczony.
- Jakby to wszystko było fikcją?
- Możliwe. Ale sam nie wiem. Oto, jak znikam.
- Nie znikasz, jesteś tu. A ja także tu jestem, dla Ciebie.
- Ale pomiędzy tym wszystkim gdzieś czai się śmierć. I depresja. Och, po prostu się jej oddam. Dam się utopić. Czy jako niegrzeczny chłopiec wojujący własnym ostrzem pójdę do Nieba?
- Nie wiem.... Nie umiem Ci powiedzieć.
- To nic takiego. Nie wiem, co tu robię. I dlaczego nadal Ci o tym opowiadam. Raz czuję, że mam w rękach cały świat, a raz czuję się jak mały chłopczyk zgubiony w mieście wielkim jak Nowy Jork.
- Dlaczego się tak czujesz? To kolejne objawy?
- Chyba tak. A dlaczego? Nie wiem. Nagłe zagubienie... Ot tak. Pojawia się i niszczy. Także makijaż łzami. Żałosne, chłopaki nie płaczą.
- Każdy płacze.
- Może któraś moja jaźń to wcale nie mężczyzna?
- Nie wiem. Posłuchaj...
- A jeśli posłucham tych głosów? To wszystko jest tylko w mojej głowie. A jak rozmawiam ze samym sobą, a Ty to tylko hologram w moim umyśle, a nie prawdziwy Frank Iero?
- Jestem prawdziwy. Nie sądzę, że te głosy do Ciebie nie mówią... Ale nie daj się im.
- Och, a może po prostu się im poddam?
- Nie możesz tego zrobić.
- To co mam zrobić? Nie czuję nic dobrego od tylu dni. Ale nie, nie jestem psycholem. Po prostu są słowa, których myślałem, że nigdy nie wypowiem.
- Wiem, nie jesteś. Jesteś sobą.
- Ale co mam zrobić!?
- Możemy zostawić cały świat za sobą. Po prostu go opuścić.
- I co wtedy?
- Możemy wtedy żyć wiecznie. Jeśli tylko masz cholerny czas.
- Mam. Nie czuję czasu. Sekundy są dniami, a lata – minutami.
- Więc zróbmy to.
- Ale co wtedy. CO WTEDY, IERO!? - wyrwał sobie włosy.
- Wtedy postaramy się wszystko naprawić oraz odgonić demony. Sprawić, by było okay.
- Wszystko ze mną okay!
- Nie.
- Kurwa masz rację! Po co kłamię... Nie wierzę w szczęście.
- Ja wierzę. Więc uczyńmy je prawdą.
- Czemu chcesz to zrobić?
- Bo w tym brzydkim świecie jesteś dla mnie piękny.
- Nie, nie jestem.
- I tak Cię kocham.
- Ja Ciebie też. Dziękuję... Skarbie.
<><><><><><><><><><><><><><><><>
Słów: 76o
Ja także dziękuję. Za dziś - pewnej osobie. Czyta to. Wiem.
I wie, kim jest.
Ale dziękuję Wam wszystkim
Trzymajcie się
Do napisania! ~emoemo76
CZYTASZ
It's All Just In My Mind | ×Frerard×
Fanfiction"- I mean... I'm not okay. Something isn't okay..." - Whole world isn't okay"