Pełnią życia się zachlysnąć
Nigdy więcej nie nęciło
Niż gdy nogi ziemia parzy
Acz pieszczotą dotyk owy
Łaknąć czucia wnętrza swego
Dopomoże świat wokoło
Kiedy uczty tak obfitej
zasmakować przyjdzie zanim
W wir zabawy zechcę rzucić
Ciało świeże, choć zmęczone
Co zachęcie raptem służy.
Przestań boleć nad brzemieniem
Trudu zręcznej wyobraźni
Bez tej uczty którejś wrogiem
Twym swawolom próżno szukać
Drogi naprzód nieskończonej.
Niech wzrok ujrzeć chce horyzont
W orle skrzydła przeobrazić
Swe nadzieję, aby padół
Ziemski z góry oglądnąwszy
Już nie bojąc się potęgi
Własną siłą wzbić się mogły
Niech się wsłucha czuły narząd
W pracę płuc niepodzielonych,
Co eufonię dźwięków stroją
Dziś w wydaniu najpełniejszym
Jeden oddech niczym bukiet
Piękny tylko gdy zespoli
Dobrotliwy zew pokory
Kwiatów piękno oblicz wielu
Kiedy tchu zaczerpnąć przyszło
Niech symfonia niema blaskiem
Niedojrzanym wprawi w zachwyt
Byś w niewiedzy poczynania
I rozdarciu zjawiskowym
Poddał się na wskroś przejrzany
Nie zaś obce przeniknąwszy.
Niechaj źdźbła palce muskają
Nie poszukuj raju dalej
Niż sam sięgasz.
Wowczas szczęście promieniste
I to w życiodajnym cieniu
Dwojgiem ramion uścisk zamkną
Ciasny, acz skąd iść niespieszno
Komu tylko rozum łaską.
Przyjmij w darze źródeł rwących
Krystaliczną ziem posokę
Spijaj rosę z leśnych liści
Wspomnij słodycz dzikich jagód
I ostrężyn kwaśną postać
Wówczas w sobie także dojrzysz
Piętno życia niezmazalne
Niczym owoc tak dojrzały
Na wzór pobratymców licznych
Zarumienisz się wstydliwie
Na zaszłości myśl niechlubną.

CZYTASZ
Cztery pory roku
PoetryDeszcz ma to do siebie, że zmywa maski, płucze serce, a ludzie nabierają nagle wody w usta.