Jesień

4 2 2
                                    


Znów ulotni się nadzieja
W ślad za wiatrem zanoszącym
Zdarzeń barwnych przeszłe tchnienie
W dal, gdzie w mglistą jedność szczepi
Mozolniejszych dni ruch naprzód.
Z niebem rolę podzieliłeś
Że łzy cieknąc deszcz zrodziły
Z oczu spojrzeń szarej stali?
Zew zaszłości tylko echem
Pośród ciszy się odbija
Co ulewę zwieści rychłą.
Popiel umysł twój spowiła
na wzór świata swą odrębność
Szeregujesz, już umknęła
Pośród tłumu jednej twarzy!
Ledwie podmuch niczym liścia
Myśl w obronie zabrać musi
Uczuć moc kolorów gamą
Zanim zobojętnieć przyjdzie
Plucha, znamion niepamiętna
Mrozu, wciąż mętnego tworu
Za woalem miłość skryje.
Koniec bliższym niż się zdaje,
Dokąd ręce wątłe idą
Jak gałęzie co z nagością
Swych zamiarów w ostentacji
rytm, kolebią się bezwstydnie
Nowe piękno czcząc hulaszczo.

Cztery pory roku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz