IV

948 76 10
                                    

Autorka: Jak zwykle przypominam, że mogą być błędy, pomimo sprawdzenia.
Piszę to na tablecie, a klawiatura i rysik lubią robić psikusy.
Możecie wskazać błędy w słowach jeśli znajdziecie, ale to nie znaczy, że znajdę czas by je poprawić.

********

Tak jak Styles zapowiedział, w poniedziałek czekał na Louisa pod jego uniwersytetem. Oczywiście nie umiał tego zrobić dyskretnie, tylko wszyscy musieli go widzieć. Swój drogi i luksusowy samochód, zamiast zostawić na parkingu, zatrzymał na poboczu, pod schodami prowadzącymi do głównego wejścia budynku. Już samo to przyciągnęło uwagę ludzi, w końcu milionerzy w luksusowych samochodach, byli rzadkością na kampusie. Jednak alfie chyba było mało. Musiał dodatkowo wysiąść z pojazdu, opierając się o maskę.
Louis widząc Stylesa rozważał wmieszanie się w tłum studentów i wymknięcie się stąd, jednak nim zdążył zrealizować swój plan usłyszał jak Harry go woła. Teraz również on stał się obiektem zainteresowania gapiów. Przełknął przekleństwo i ruszył z ociąganiem w kierunku biznesmena.
W wyobraźni już słyszał te plotki, od których jutro będzie huczeć cała uczelnia: "Słyszałeś, Tomlinson umawia się ze Stylesem" lub "Podobno Louis ma sugar daddy'ego" albo "Co musiał zrobić, aby zyskać jego uwagę?".

- Witaj LouBear - nie przejmując się setkami par oczu zwróconymi w ich stronę, objął szatyna i pocałował w czoło. Louis mruknął coś z niezadowoleniem, jednak nic więcej nie zrobił, nie chcąc wywoływać scen i tym samym tworzyć kolejne plotki.

- Jedźmy - wycedził przez zęby, zagłuszając szalejącą ze szczęścia omegę.

Harry otworzył drzwi dla Louisa, szybko obszedł pojazd i zasiadł za kierownicą.

- Zrobiłeś to specjalnie - mruknął, gdy tylko ruszyli z pod uczelni. Styles nic nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się z zadowoleniem - Następnym razem jeśli będziesz chciał mnie odebrać masz czekać na parkingu. Jeśli znowu zrobisz przedstawienie udam, że cię nie znam.

- Oczywiście, Lou - duża dłoń znalazła się na kolanie omegi. Szatyn poczuł przyjemne mrowienie w tym miejscu. Szybko jednak odepchnął dłoń alfy.

- Obie ręce na kierownicy - syknął, wziął głęboki oddech by się uspokoić i kontynuował - Zawieź mnie do swojego hotelu.

- Po co? - zmarszczył brwi.

- Peggy prosiła mnie, abym wziął jej zmianę, bo się rozchorowała.

- O czym ty mówisz? Już tam nie pracujesz - stwierdził.

- Co? - o czym do cholery mówił Styles?

- Smith miał ci wręczyć wypowiedzenie - Smith był kierownikiem hotelu, w którym pracował Tomlinson. Louis poczuł zimny dreszcz, który przebiega po jego ciele. Domyślał się co tu się dzieje.

- Zatrzymaj się! - zarządał.

- Co?

- Nie zadawaj pytań, tylko zatrzymaj się do cholery - warknął. Alfa już nic nie powiedział tylko zjechał na pobocze, zatrzymując pojazd.

- Dlaczego mam dostać wypowiedzenie? - odwrócił się przodem do Harry'ego.

- Nie ma takiej potrzeby - również odwrócił się do omegi, na jego twarzy nie było żadnych emocji.

- Bo ty tak mówisz? - warknął - Potrzebuję tej pracy, mam kredyt studencki do spłacenia.

- W takim razie spłacę go za ciebie - uznając to za koniec rozmowy, wyciągnął rękę by odpalić samochód i włączyć się do ruchu, jednak Louis złapał go za nadgarstek, powstrzymując przed dalszą drogą.

ConnectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz