Rozdział 5

9 0 0
                                    


- Zapomniałam już jak to jest być dzieckiem... - westchnęłam przyglądając się grupce przyjaciół, którzy właśnie biegali dookoła drzew, co chwilę wybuchając przy tym głośnym śmiechem. Było mi strasznie gorąco i czułam się zażenowana.

Rano postanowiliśmy że ten dzień spędzimy na sportowo,w parku za miastem .Nawet mi się podobał ten pomysł do czasu, aż moja beznadziejna kondycja nie zaczęła dawać mi się we znaki.

Zaczęliśmy od krótkiej rozgrzewki, później zagraliśmy w siatkówkę, po czym podzieliliśmy się na pary w badmintona. Z uwagi że pary grały razem, ją zostałam z Jamesem.  Nigdy nie byłam jakoś mega dobra z wf a nie chciałam żeby przeze mnie popsuł sobie zabawę, więc starałam się jak mogłam by go nie zawieść.
Nawet przez chwilę udało nam się podbijać lotkę nim u mnie spadła. Bo koordynacji też nie mam najlepszej.

Po meczach nadszedł czas na tor przeszkód.
Miał obejmować bieg, drabinki, przejście nad ziemią z uchwytami, wspinaczkę na ściankę i powrót do mety. Mike i Fede specjalnie przyjechali tutaj wcześniej by wszystko nam rozstawić, więc chociaż trochę się bałam nie potrafiłam im odmówić.

Startowaliśmy w tych samych parach w jakich byliśmy wcześniej, a chłopaki na zmianę mieli mierzyć czas każdej pary stoperem. My byliśmy ostatni, więc usiadłam na trawie by trochę odpocząć do tego czasu i przygotować się mentalnie do czekającego mnie wyzwania.

Mijały minuty a ja patrzyłam na zmagania przyjaciół. Pierwsza para skończyła z czasem dziesięć minut i czterdzieści sekund . Drugiej zajęło to trochę więcej czasu, ale zmieścili się w piętnastu minutach. Kolejni byliśmy więc my

Z duszą na ramieniu wstałam z ziemi, ustawiłam się na linii startu i spojrzałam przerażona na ściankę. Miałam lęk wysokości i wcale nie uśmiechało mi się tam wchodzić, jednak nie zamierzałam się poddać.

- Nie martw się. Damy radę. - usłyszałam głos Jamesa, który zorientował się na co patrzę. - Jakby co to cię złapie, - powiedział a widząc że nadal nie jestem przekonana dodał - Obiecuje.

Nie mogłam nie wystartować. Nadal bałam się jak diabli, ale mimo wszystko chciałam wygrać, żeby James był ze mnie dumny.  Zależało mi żeby mu zaimponować

Pierwszy bieg poszedł nawet dobrze, drabinki i spacer nad ziemią też, ale jak doszłam do ścianki serce tłukło się z przerażenia. Chłopak był tuż za mną, więc zaczęłam wchodzić ostrożnie po klatkach.

- Macie na razie sześć minut. - dobiegł mnie głos z dołu.

To był lepszy czas niż reszty o minutę. Mogliśmy to wygrać, ale żeby tak było musiałam przyspieszyć. Spojrzałam na Jamesa. Jego wzrok mówił mi że to moja decyzja. Postanowiłam zaryzykować. Dałam mu znać żeby szedł przodem,i już po chwili był po drugiej stronie.

Wejście na górę nie było wcale takie źle, ale gdy przełożyłam nogę przez krawędź zamarłam. Ziemią wydawała mi się tak daleko. Nie mogłam się ruszyć.

- Wszystko ok? - zapytał z dołu - Strasznie zbladłaś.

- Zabierz mnie stąd proszę. - powiedziałam błagalnie po czym wybuchłam niepochamowanym szlochem. Złapałam się kurczowo ścianki i bałam się ją puścić.

- Skacz. Złapie Cię. - No on chyba zwariował. Podkręciłam głową na nie bo nie mogłam się na to zdobyć. - inaczej się nie da

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 27, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tutaj JestemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz