Rozdział 2

102 10 0
                                    

Pierwszą rzeczą, którą pamiętam po przebudzeniu, był potworny ból głowy.
Nie miałam pojęcia skąd się wziął i nie obchodziło mnie to w tamtym momencie.
Chciałam jedynie, żeby się skończył.
A po chwili już go nie było, a ja znów odpływałam w ciemność...

Był późny listopad. Liście już dawno zaczęły spadać z drzew i tylko kilka wisiało jeszcze wdzięcznie na gałęziach. Reszta leżała na ziemi, tworząc kolorowy dywan i nadając uroku temu miejscu. W oddali słychać było szum wody z pobliskiego strumyka i odgłos dzieci bawiących się na placu zabaw po drugiej stronie parku. Słońce zaczęło już zachodzić, a ja od dłuższego czasu siedziałam samotnie na ławce w parku, czekając na Jamesa. W pobliżu nie było nikogo, a ja zaczynałam się już niecierpliwić. Robiło się coraz ciemniej a ja bałam się ciemności. Zaczynałam panikować, i gdy w końcu chciałam iść do domu usłyszałam odgłos kroków niedaleko miejsca w którym się znajdowałam. Przerażona rzuciłam się biegiem w stronę domu, ale ten ktoś zrobił to samo. Coraz bardziej się bałam ale nie pozwoliłam sobie na płacz.
Dopiero gdy przy wejściu do parku natknęłam się na przyjaciela , poczułam się bezpiecznie. Wtuliłam się w niego i zaczęłam łkać.

I wtedy znów pojawił się ten okropny ból. Ale tym razem, zamiast znikać, pogłębiał się coraz bardziej.
A po jakimś czasie zaczęły do mnie docierać jakieś głosy. Na początku jak szum, ale z czasem stały się wyraźniejsze.

- Obudź się Katie. - prosił ten najbliżej mnie. Wydawał mi się znajomy, ale nie miałam pojęcia dlaczego, i chociaż bardzo chciałam spełnić jego prośbę, to nie byłam w stanie się poruszyć. Czułam się potwornie zmęczona, a po chwili znów odpłynęłam...

Był środek lata. Dookoła znajdował się piasek a w oddali słychać było szum morza. Pomimo sezonu plaża plaża była całkiem pusta. Jedynie ja siedziałam samotnie, rozkoszując się promieniami słońca. Ale w pewnym momencie coś zaczęło mnie ciągnąc w stronę wody. Próbowałam się opierać ale nie miałam czego się złapać. Gdy straciłam już nadzieję na ratunek, czyjaś silna dłoń wyciągnęła się w moim kierunku. Spojrzalam w tamtą stronę i zobaczyłam blondyna do którego należała. A on powiedział tylko:
- Zaufaj mi.

A później znów usłyszałam ten głos, który prosił żebym się obudziła. Tym razem jednak udało mi się otworzyć oczy, a chwilę później tego pożałowałam, ponieważ oślepiło mnie jasne światło. Mrużąc oczy starałam się zorientować gdzie właściwie jestem, ale nie byłam w stanie.
W tym samym czasie wszyscy w pomieszczeniu umilkli. Usłyszałam jedynie westchnienie ulgi tego, kto tak uporczywie starał się mnie dobudzić.

Gdy moje oczy przyzwyczaiły się w końcu do światla, rozejrzałam się jeszcze raz. Całe pomieszczenie było w białym kolorze, a z sufitu zwisały wielkie lampy. Na ścianie naprzeciw mnie stała szafka ze szklanymi drzwiami, w której znajdowało się pełno różnych, bliżej nieokreślonych przedmiotów. Oprócz niej w pokoju było tylko łóżko na którym leżałam i podłączone do mnie monitory.

Wywnioskowałam więc, że najwyraźniej znalazłam się w szpitalu, ale nadal nie wiedziałam z jakiego powodu tam jestem.
Czułam się zagubiona. Wokół mnie zbierali się doktorzy, a na krześle obok siedział James, po którym wyraźnie było widać zmęczenie.

Starałam się przypomnieć sobie co się stało i co robi tu mój przyjaciel, ale nie potrafiłam. Zauważyłam, że pielęgniarka wstrzykuje mi coś dożylnie, a chwilę później znów zasnęłam.

Gdy wreszcie się obudziłam, zamiast chłopaka przy łóżku siedziala moja mama.

- mamo? - zaczęłam niepewnie, ale ona już podeszła bliżej.

Tutaj JestemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz