Rozdział 3

120 10 2
                                    

Następnego dnia obudziłam się o godzinie jedenastej trzydzieści. Z dala słyszałam już świergot ptaków, zbliżających się powoli w stronę oceanu. Nie miałam siły podnieść się z łóżka. Na szczęście była sobota i mogłam sobie chwilę poleżeć.

Nie wytrzymałam jednak długo, gdyż wróciły do mnie wspomnienia poprzedniego dnia. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i szybko podbiegłam do okna, aby po oddychać przez chwilę świeżym powietrzem.

Widok plaży jak zwykle ukoił moje nerwy. Fale, od czasu, do czasu przykrywające brzeg, tłumiły we mnie wszystkie złe emocje. Nie mogłam nadziwić się spokojem, jaki tu panował.

Zawsze było tu prawie pusto. Jedynie od czasu, do czasu ktoś tędy przechodził, zmierzając do swojego domu. Była to bowiem plaża prywatna, należąca do mojej posiadłości. Nie przeszkadzał mi jednak ich widok. Wręcz przeciwnie, byłoby mi nawet przykro, gdyby nikt nie chciał tędy chodzić.

Zamyślona odeszłam od okna. Wygląd mojego, jak zwykle poukładanego pokoju, upewnił mnie, że pora wyjść w końcu z domu. Zabrałam telefon z biurka, i opuściłam moją twierdze.

Skierowałam się w stronę wody, by poodpoczywać trochę, wpatrując się w jej taflę. Świeża bryza powoli budziła moje kolejne zmysły.

Wpatrywałam się w horyzont jak zaklęta, przypominając sobie chwile spędzone tutaj z moim przyjacielem. Nie mogłam uwiezyć, że minęło już tyle czasu od naszego ostatniego spotkania w tym miejscu. Wyraźnie pamiętałam, jak ostatnim razem zapewniał mnie, iż niedługo się zobaczymy. Jednak teraz wszystko wydaje się być inne...

Kiedyś byliśmy sąsiadami. Wyprowadził się wraz z rodziną, dokładnie dwa lata temu. Zaczynałam wtedy pierwszy rok w mojej szkole. Wtedy było inaczej. Do dziś tęsknię, za naszymi ,,wieczorami zwierzeń", kiedy to opowiadaliśmy sobie nawzajem, co nas martwi, i razem próbowalismy znaleźć rozwiązania naszych problemów. Do dziś na moim biurku stoi nasza wspólna fotografia z ostatniego letniego ogniska.

Kiedy tak wspominałam chwile spedzone razem, do głosu doszła tęsknota, i wszystkie związane z nim sceny, wypłynęły z mojej pamięci, ciągnąc mnie spowrotem w minione wydarzenia. Jako pierwsze, z mej pamięci wyłoniło się wspomnienie naszego pierwszego spotkania...

Był wtedy chłodny, jesienny poranek. Ostatnie liście spadały na moją odsłoniętą głowę. Nie nosiłam jeszcze czapki, gdyż Nela* stwierdziła, że mi nie pasuje. Bardziej przejmowałam się zdaniem innych, niż swoim.

Skończyłam właśnie ostatnie zadanie z matematyki i ruszyłam w kierunku mojego domu, wiedząc, że mama czeka już na mnie z odbiadem. Niestety, tuż przed zakrętem w moją ulicę, wpadłam na kogoś i z impetem runęłam na ziemię. Moje zeszyty rozsyapały się na wszystkie strony, a praca, którą właśnie skończyłam, wpadła do kałuży, i całkowicie się rozmazała.

- Nic ci nie jest? - Usłyszałam jakis głos tuż nad sobą. Spojrzałam w górę, i ujrzałam chłopca mniej więcej w moim wieku, z zatroskaniem przyglądającego się mojej osobie. Najwyraźniej oceniał mój stan, bo już po chwili szeroko się uśmiechnął, i pomógł mi wstać. - Jestem James.

- A ja Katie. - Uśmichnęłam się nieśmiało, i podałam mu swoją dłoń, którą bez wahania chwycił, dając mi najdelikatniejszy uścisk w moim życiu. Po chwili jednak puścił moja dłoń, a ja zabrałam się do zbierania swoich rzeczy.

- Pozwól, że ci pomogę. - Rzekł, po czym nie czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony, rzucił się na mokrą ziemię, i zaczął grzebać pod samochodem, najwyraźniej bardzo zdeterminowany. Po chwili wyciągnął rękę, i podał mi mój ukochany długopis z Hello Kitty. Nawet nie zauważyłam, kiedy pozbierał resztę moich własności. Po chwili oboje byliśmy już na nogach.

Tutaj JestemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz