rozdział 3 część 2

545 41 73
                                    

Kilka godzin później Will leży na plecach, wpatrując się w gwiazdy przez otwartą klapę namiotu. Po godzinach sprzątania, nadrabiania zaległości i burzy mózgów na przyszłość, cała grupa w końcu uznała, że czas na sen. Domek był mały, więc Hopper i Joyce postanowili dzielić jego pokój z powodów, o których naprawdę nie chciał teraz myśleć, Nancy zajęła wysuwaną kanapę, Jonathan podłogę obok niej, El spała we własnym pokoju, a Mike oczywiście nie dołączył do niej z powodu zerwania, co doprowadziło do tego, że Hopper wykopał ze swojej szafy dwa śpiwory i stary namiot, wręczył je Mike'owi i Willowi i zasadniczo powiedział „Powodzenia".

Chociaż udawali, że są za to na niego źli, byli potajemnie wdzięczni. Przynajmniej Will był. Był wdzięczny za prywatność, za świerszcze latające na zewnątrz, za szansę bycia w końcu sam na sam z Mike'iem w miejscu, które nie było środkiem lasu ani podłogą łazienki Hoppera.

I co z tego, że żadne z nich nie wiedziało, jak złożyć namiot i zajęło im to trzy razy dłużej niż przeciętnemu człowiekowi? Normalnie Willa frustrowałoby to, że kijki spadały, a zamki nie domykały, ale szczerze? To była najlepsza zabawa, jaką miał od bardzo, bardzo dawna, tylko dlatego, że robił to z Mike'iem.

I tęsknił za tym. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ponieważ życie w Lenorze było dobre i było wszystkim o co mógłby prosić.

Nie walczył z potworami. Nie próbował przetrwać w alternatywnym wymiarze. Nawet jego koszmary zaczęły ustępować. Ale nie miał przyjaciół - oczywiście poza El - i nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio śmiał się tak mocno, że płakał, opowiadał historie lub żartował na temat przeszłości, tak jak dzisiaj. Jak był z Mikem.

- Tęskniłem za tym - mówi głośno, jakby nie było filtra między jego mózgiem a myślami. I za tym też tęsknił, brakiem snu o drugiej nad ranem, kiedy mówił cokolwiek, co przyszło mu do głowy i nikt go nie osądzał.

- Ja też.

- Naprawdę? - szepcze Will, zwracając się do niego. Mike jest tak blisko, światło księżyca oświetla jego bladą skórę. Oboje leżą obok siebie w śpiworach - Ale byłeś w Hawkins.

- Tak, ale bez ciebie to nie to samo.

Mike powiedział te same słowa w pokoju Willa, kiedy Will się pakował, ale pełne znaczenie dociera teraz. Myśli przez chwilę.

- Miałeś Dustina i Lucasa.

Mike odwraca wzrok, niemal zawstydzony - Tak, ale nie byli tobą - Mówi dalej, zanim Will może zareagować - Lucas ma obsesję na punkcie koszykówki, a Dustin jest super i w ogóle, ale Suzie i Steve są jego priorytetem, to dziwne, tak jak to połączenie - kręci głową - Więc jeśli mam być szczery, to byłem trochę samotny. I to uświadomiło mi, że nie wiem... - urywa - Że naprawdę jesteś moim najlepszym przyjacielem, Will. Zawsze byłeś.

Will uśmiecha się na te słowa - Tak?

Mike odwraca się do niego z uśmiechem - Tak.

Will znów spogląda w gwiazdy myśląc - Mogłem kontaktować się częściej.

- Hej, Will, nie...

- Nie - przerywa mu Will, kręcąc głową - Wiedziałem, co robię. Wiedziałem, że... - bierze głęboki oddech, wciąż trudno mu wypowiedzieć te słowa, nawet po tym wszystkim, co się wydarzyło - Polubiłem cię bardziej i pomyślałem, że jeśli będę kontaktował się z tobą zbyt często, to jakoś to rozgryziesz? - śmieje się nerwowo - A kiedy zadzwoniłeś tylko kilka razy, wiedziałem, że muszę się dopasować. Lub odpuścić. Co moim zdaniem spowodowało cykl spadkowy. Czy to ma sens?

Mike kiwa głową, uśmiechając się do niego - Naprawdę byliśmy bałaganem, prawda?

Will wybucha chrapliwym śmiechem - Byliśmy - przerywa, czując głęboką potrzebę otuchy - Ale lubisz mnie, prawda? Jakby, nie mówiłeś tego tak po prostu?

us against the world - byler (tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz