Kilka godzin później Will leży na plecach, wpatrując się w gwiazdy przez otwartą klapę namiotu. Po godzinach sprzątania, nadrabiania zaległości i burzy mózgów na przyszłość, cała grupa w końcu uznała, że czas na sen. Domek był mały, więc Hopper i Joyce postanowili dzielić jego pokój z powodów, o których naprawdę nie chciał teraz myśleć, Nancy zajęła wysuwaną kanapę, Jonathan podłogę obok niej, El spała we własnym pokoju, a Mike oczywiście nie dołączył do niej z powodu zerwania, co doprowadziło do tego, że Hopper wykopał ze swojej szafy dwa śpiwory i stary namiot, wręczył je Mike'owi i Willowi i zasadniczo powiedział „Powodzenia".
Chociaż udawali, że są za to na niego źli, byli potajemnie wdzięczni. Przynajmniej Will był. Był wdzięczny za prywatność, za świerszcze latające na zewnątrz, za szansę bycia w końcu sam na sam z Mike'iem w miejscu, które nie było środkiem lasu ani podłogą łazienki Hoppera.
I co z tego, że żadne z nich nie wiedziało, jak złożyć namiot i zajęło im to trzy razy dłużej niż przeciętnemu człowiekowi? Normalnie Willa frustrowałoby to, że kijki spadały, a zamki nie domykały, ale szczerze? To była najlepsza zabawa, jaką miał od bardzo, bardzo dawna, tylko dlatego, że robił to z Mike'iem.
I tęsknił za tym. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ponieważ życie w Lenorze było dobre i było wszystkim o co mógłby prosić.
Nie walczył z potworami. Nie próbował przetrwać w alternatywnym wymiarze. Nawet jego koszmary zaczęły ustępować. Ale nie miał przyjaciół - oczywiście poza El - i nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatnio śmiał się tak mocno, że płakał, opowiadał historie lub żartował na temat przeszłości, tak jak dzisiaj. Jak był z Mikem.
- Tęskniłem za tym - mówi głośno, jakby nie było filtra między jego mózgiem a myślami. I za tym też tęsknił, brakiem snu o drugiej nad ranem, kiedy mówił cokolwiek, co przyszło mu do głowy i nikt go nie osądzał.
- Ja też.
- Naprawdę? - szepcze Will, zwracając się do niego. Mike jest tak blisko, światło księżyca oświetla jego bladą skórę. Oboje leżą obok siebie w śpiworach - Ale byłeś w Hawkins.
- Tak, ale bez ciebie to nie to samo.
Mike powiedział te same słowa w pokoju Willa, kiedy Will się pakował, ale pełne znaczenie dociera teraz. Myśli przez chwilę.
- Miałeś Dustina i Lucasa.
Mike odwraca wzrok, niemal zawstydzony - Tak, ale nie byli tobą - Mówi dalej, zanim Will może zareagować - Lucas ma obsesję na punkcie koszykówki, a Dustin jest super i w ogóle, ale Suzie i Steve są jego priorytetem, to dziwne, tak jak to połączenie - kręci głową - Więc jeśli mam być szczery, to byłem trochę samotny. I to uświadomiło mi, że nie wiem... - urywa - Że naprawdę jesteś moim najlepszym przyjacielem, Will. Zawsze byłeś.
Will uśmiecha się na te słowa - Tak?
Mike odwraca się do niego z uśmiechem - Tak.
Will znów spogląda w gwiazdy myśląc - Mogłem kontaktować się częściej.
- Hej, Will, nie...
- Nie - przerywa mu Will, kręcąc głową - Wiedziałem, co robię. Wiedziałem, że... - bierze głęboki oddech, wciąż trudno mu wypowiedzieć te słowa, nawet po tym wszystkim, co się wydarzyło - Polubiłem cię bardziej i pomyślałem, że jeśli będę kontaktował się z tobą zbyt często, to jakoś to rozgryziesz? - śmieje się nerwowo - A kiedy zadzwoniłeś tylko kilka razy, wiedziałem, że muszę się dopasować. Lub odpuścić. Co moim zdaniem spowodowało cykl spadkowy. Czy to ma sens?
Mike kiwa głową, uśmiechając się do niego - Naprawdę byliśmy bałaganem, prawda?
Will wybucha chrapliwym śmiechem - Byliśmy - przerywa, czując głęboką potrzebę otuchy - Ale lubisz mnie, prawda? Jakby, nie mówiłeś tego tak po prostu?
CZYTASZ
us against the world - byler (tłumaczenie)
FanficMieli rację, Mike naprawdę jest niedomyślny. Właśnie dlatego kiedy odkrył że Will go lubi, cały jego świat wywrócił się do góry nogami. lub Mike nareszcie łączy ze sobą fakty. Następuje chaos. akcja dzieje się po sezonie 4 vol. 2 !! fanfiction nie...