ROZDZIAŁ XII - "DYSKI Z 1970"

49 9 20
                                    


~Tubbo~

Minęły 2 tygodnie odkąd przecięliśmy kabel. Nie odwiedzałem Ranboo ani nie chodziłem do pracy. Nie odpowiadałem na wezwania. Wszyscy zaczęli się martwić, ale dla mnie to się już nie liczyło. Nie przejmowałem się niczym. Dalej miałem obietnicę do spełnienia. Dokończyłem wypełniać formularz o sprzedaży domu i wysłałem ogłoszenie na stronę. Zamknąłem laptop i włożyłem go do ostatniego pudła. To koniec. Zostawiłem tylko dyski, wziąłem je do ręki i ruszyłem w kierunku domu Ranboo. Spędziłem praktycznie całe życie w tym mieście i kawałek życia w tym domu. Czas iść dalej... Za dużo wspomnień i ran. Dotarłem do domu i zapukałem. Otworzył Tom.

- Wiedziałem, że przyjdziesz. Czekałem codziennie, – uśmiechnął się – przecież obiecałeś.

Zaprosił mnie do środka i do swojego pokoju. Od razu po wejściu zauważyłem odtwarzacz do płyt winylowych i... Ranboo? Dalej trzymając dyski usiadłem na fotelu i patrzyłem na nich pytającym wzrokiem.

- Kiedy zakończyliście tą anomalię, powiedziałem mu o wszystkim – powiedział Tom.

- Słyszeliśmy, że się wyprowadzasz... Będzie nam ciebie brakować – powiedział ze smutnym uśmiechem Ranboo.

- I wzajemnie... - powiedziałem i podałem dyski.

- Idealne i w nienaruszonym stanie – powiedział Tom.

Włączył dyski i od razu zrozumiałem, dlaczego tak je kochał. Były spokojne i upajające, ale miały w sobie coś tajemniczego. Coś, co trzeba odkryć. Patrząc na Ranboo i Toma myślałem o tym wszystkim. To była dobra decyzja. On żył swoich życiem i przeżył je jak najlepiej, a ja mogę zacząć żyć swoim. Melodie się skończyły i Tom oddał mi dyski, a Ranboo podał mi małego fioletowego uszytego kwiatka.

- To na pamiątkę... - powiedział.

- Dziękuję Ranboo... i Panu też dziękuję. Za wszystko – powiedziałem wychodząc.

- Żegnaj Pomyłko...

- Żegnaj Innit...

Wyszedłem.

=5 LAT PÓŹNIEJ=

Minęło trochę czasu od ostatniego mojego pobytu tutaj. Przez 5 lat od wyjazdu z Bognor Regis mieszkałem w Londynie, jednak musiałem tutaj wrócić, ponieważ nikt nie był zainteresowany kupnem domu. Powoli dojeżdżając do mieszkania zauważyłem kogoś siedzącego na progu. Oczywiście to nie był nikt inny jak Ranboo. Nie utrzymywaliśmy kontaktu, ale kiedy dowiedziałem się, że wracam do Bognor Regis, od razu napisałem do niego. Pomachałem mu i wjechałem na parking przed domem.

- Tubbo! Jesteś wreszcie!

- Cześć, Boo. Tak, wróciłem, ale czy możesz przestać mnie dusić?

- Oj tak przepraszam, - zaśmiał się niezręcznie – pomóc ci?

Pokiwałem głową i razem zaczęliśmy wnosić pudła do domu po wcześniejszym otworzeniu go. Nic się nie zmieniło. Nawet stary zegar dalej tykał. No prawie. Wiedziałem, że już nie usłyszę dzwonka telefonu. Po wniesieniu wszystkiego usiedliśmy na chwilę zmęczeni. Nie chciałem zbytnio pytać, ale zdanie samo jakimś cudem przeszło mi przez usta.

- Ranboo, a jak u twojego taty? – Zapytałem i od razu pożałowałem widząc jak wyraz twarzy mojego przyjaciela się gwałtownie zmienia.

- Tubbo, przykro mi to mówić, ale... - zatrzymał na chwilę – on nie żyje.

Moje serce na chwilę stanęło. Nie żyje? Dlaczego? Wyglądał tak zdrowo...

- Zmarł na raka rok temu... 14 października 2024 roku.

- Przykro mi... Przepraszam, że zapytałem...

- Nie wiedziałeś, nic nie szkodzi – uśmiechnął się smutnie.

Cisza. Ból. Łzy. Znowu to samo. DLACZEGO?

Ranboo wyszedł bez słowa zostawiając mnie z myślami. Nie wiem, dlaczego, ale wziąłem dyski i kompas i podążyłem do tego jednego szczególnego pokoju. Zobaczyłem telefon leżący tak jak go zostawiłem. Spokojnie bez żadnego śladu. No może nie licząc przeciętego kabla. Obok natomiast leżały dwa listy. Jeden widocznie straszy od drugiego, ale napisane tym samym starannym pismem. Trzymając dyski i kompas, z łzami w oczach przeczytałem pierwszy list.

4 kwietnia 1971 roku

Cześć Tubbo,

Nawet nie wiem czy to kiedykolwiek przeczytasz. Wiem, że będziesz chciał uciec od wspomnień. Za dobrze cię znam. Piszę to od razu po przecięciu kabla. Jest cicho. Bardzo cicho bez ciebie. Będzie mi ciebie brakować jak nikogo innego. Dziękuję ci za wszystko. Nie wiem czy dałbym radę bez ciebie. Teraz specjalnie dla ciebie i tylko dla ciebie postaram się iść dalej. Nie przejmować się tym. Wiem, że zawsze będziesz przy mnie. Będę czekał na nasze ponowne spotkanie. Dziękuję ci Tubbo.

TommyInnit

Zacząłem płakać i krzyczeć. To bolało, a ja nie mogłem już nic zrobić. Resztkami sił wziąłem drugi list...

12 października 2024 roku

Drogi Tubbo,

Poprosiłem Ranboo, aby przekazał ci ten list. Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek to odczytasz, ale chciałem ci powiedzieć jeszcze ostatnie słowa. Jeżeli chodzi o to jak sobie potem poradziłem to jest proste – poszedłem dalej. Starałem się najlepiej jak potrafiłem. Teraz natomiast wiem, że umieram. Piszę ten list resztkami sił. Dalej czekam na spotkanie, chociaż wiem, że ono nie nastąpi. Muszę przestać czekać. Co do dysków to wiesz, że były dla mnie czymś bardzo ważnym, były pamiątką po czymś co nie trwa wiecznie, ale istnieje w pamięci na zawsze. I zastanawiałem się, dlaczego dałem je akurat tobie. W końcu po tylu latach doszedłem od sedna. Byłeś moim najlepszym przyjacielem. Kimś, na kogo mogłem zawsze polegać. Tubbo, to ty byłeś moim dyskiem...

TommyInnit

Wziąłem listy, dyski i kompas. Płacząc, krzycząc i umierając wewnętrznie – udałem się na cmentarz. Długo szukałem aż znalazłem odpowiedni grób. Upadłem na kolana i płakałem. Płakałem nad stratą. Stratą przyjaciela.

Tu spoczywa Tomathy Simons

Ur. 9 kwietnia 1950 roku

Zm. 14 października 2024 roku

Kochający brat, ojciec i przyjaciel...

Płakałem. Nie zdążyłem na czas. Straciłem przyjaciela. Straciłem go na zawsze. Teraz istnieje tylko w mojej pamięci... Teraz wiem, że tylko on potrafił mnie ocalić. I to zrobił.

Krzyczałem i obwiniałem się za wszystko.

Trzymałem dyski, które były tak ważne dla chłopaka z 1970 roku.

Trzymałem dyski, które mi dał, bo byłem tak samo ważny dla niego jak one.

Trzymałem dyski mojego przyjaciela.

Trzymałem dyski z 1970 roku...

KONIEC

Discs from 1970 ~clingy duo~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz