Rozdział 7

54 6 33
                                    

Wstrzymałam oddech, czując ostrze na mojej szyj, ale to raczej była tylko wymówka na moją reakcje. Nie mogłam oddychać na jego widok. Po tak długiej rozłące wreszcie zobaczyłam jego zielone oczy, które wpatrywały się we mnie rozbawione. Nie wiedziałam czy jego widok wzbudził we mnie strach czy radość- oj tygrysku ...- mruknął.

-Loki ...- odmruknęłam mu gdy nagle wykręcił mi ręce i z hukiem przyparł do drzwi, znów rozpłaszczając mi tą biedną twarz. Poczuł że zajęłam się myślami a nie tym że mam nóż na gardle. Dosłownie.

- ... Dalej gadasz do siebie w myślach? Czy nie możesz się oprzeć mojemu widokowi?

-Chyba śnisz- wyszeptałam gdy poczułam jak dociska mnie mocniej.

-Pewnie że śnie- zaśmiał się po czym przybliżył się do mojej twarzy, szepcząc mi do ucha- ... o Tobie- Wybałuszyłam oczy. Że co on do mnie mówi? Chyba poczuł moje zdziwienie bo rozluźnił uścisk. Saturnina, masz okazje się wykazać! Bądź silna i agresywna ... pomyśl że to worek treningowy ...

-Jasne ...- mruknęłam po czym migiem się obróciłam, z całej siły kopnęłam go w noge i teraz ja zaczęłam wykręcać mu ręke tak że klęknął na jedno kolano. Co on tam kiedyś mówił jak walczył z Avengersami? Na kolana? Kneel? To kneel!

-Oh- syknął- widze że nie próżnowałaś- znów się wyszczerzył na co chwyciłam go za drugą ręke i cisnęłam nim o podłoge, siadając na plecach. Skrzyżowałam mu ręce, wbijając przy okazji pazury, cały czas zważając na to by nie miał możliwości się podnieść. Ale co może dziewuszka metr sześćdziesiąt kontra metr dziewięćdziesiąt ...

-Po coś tu przylazł?- warknęłam, mając nadzieje że wziął to na poważnie.

-Mówiłem ci już, heh. Poza tym wiesz że masz uroczy głos jak się złościsz?- że co proszę? Trzasnęłam jego głową o posadzkę, przygniatając ją tak jak on zrobił mi przed chwilą. I wtedy w grocie ...

-Po co tu przypełzłeś ty oślizgły gadzie- warknęłam znowu, gdy on jednak nie tracił poczucia humoru.

- Żeby Ciebie zobaczyć- o matko, z profilu wygląda jeszcze lepiej ...

-Jakoś ja nie chciałam cię widzieć- jaaasne ... nawet on wyczuł że kłamie.

-Właśnie widziałem- zaśmiał się- a szperałaś w moich zdjęciach bo ...?- chciał obrócić głowe, chcąc na mnie popatrzeć, ale migiem docisnęłam ją do podłogi jeszcze mocniej.

-Banner chciał żebym posegregowała pliki- szepnęłam- więc ładnie segregowałam.

-Akurat- parsknął śmiechem. Nie wiedziałam że człowiek w takiej sytuacji jest zdolny mnie przechytrzyć ... gdy skupiałam całą swoją siłe na trzymaniu jego głowy i ramiona, nie zwróciłam uwagi na jego długie nogi. Poczułam nagle mocne uderzenie w plecy, przez co puściłam jego ręce żeby się podeprzeć. Ciul wiedział co robi ... wysmyknął się z mojego uścisku po czym zwalił mnie na podłoge. Nawet nie zdążyłam zareagować gdy poczułam jak ciężko siada mi na brzuchu i przystawia mi oba sztylety do szyj- widze że jak zwykle jesteś bojowo nastawiona. Chociaż teraz jesteś przygotowana- przeanalizował całą sytuacje po czym się uśmiechnął- no prawie.

-Czego chcesz?! Pytam się już trzeci raz a ty dalej się wymigujesz!- wymruczałam, próbując znaleźć jakąś droge ucieczki. Ten zaś oddalił od mojej szyj jeden sztylet po czym podniósł go do góry i zaczął się w nim przeglądać.

-Czego chce?- spytał po czym popatrzył na mnie. Oczywiście znów pokazał wszystkie swoje błyszczące perełki. Swoją drogą chyba robią mu się zmarszczki pod oczami ...- po raz trzeci odpowiadam: Ciebie.

Brutalno-Toksyczny Związek Chemiczny | Loki Laufeyson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz