Rozdział 27

26 5 2
                                    

Po udanym śniadanku poszłam się przebrać w swoje łachy. Widzę, że mój małżonek wreszcie zrozumiał, o co mi chodziło i wziął się do roboty. Przewracałam w rękach klucz do jego kajdan, przechadzając się po pałacu, po czym weszłam do jednego z pokoi, zamyślona. Czy on faktycznie się zmienił i teraz na serio chce razem ze mną rządzić Asgardem? I mieć grupkę małych dzieciaczków, o których mi w sumie nic nie wspominał, ale na pewno o tym pomyślał?

-Słucham Waszą Wysokość- usłyszałam przed sobą głos, który wyrwał mnie z rozmyślania. Dopiero wtedy ogarnęłam, że jakimś cudem wylądowałam w pokoju Fandrala- No teraz mi nie wmawiaj, że to ja za Tobą łażę- bronił się gdy schowałam klucz do kieszeni.

-Zamyśliłam się.

-O nim?- spytał gdy podniosłam brew- o nim tak intensywnie myślisz?

-Widzę, że ty też skoro mnie o niego ciągle wypytujesz. Ożeń się z nim czy coś- machnęłam na niego gdy ten się zaśmiał.

-Słyszałem, że dałaś mu szanse rządzenia razem z Tobą. I na dodatek zdjęłaś mu kajdany.

-Łańcuchy z kajdan- poprawiłam go- jego moc jest w moich rękach, więc nie może fikać

-I myślisz, że on i tak nie będzie fikał?- podszedł do mnie z lekkim uśmiechem- heh, albo jesteś niepoprawną optymistką albo zwariowałaś, ale na jego punkcie.

-Jakieś jeszcze złote rady, zanim sobie pójdę i kompletnie zapomnę o tej konwersacji?- spytałam go z empatią poniżej zera gdy ten westchnął.

-Posłuchaj mnie Saturnino- obszedł mnie, po czym zamknął drzwi. Spojrzałam na niego zdziwiona. Coś się zaraz wydarzy- Doskonale wiesz, co może się stać jeśli wyswobodzisz z kajdan Lokiego. To ty możesz wylądować w lochach razem ze swoimi przyjaciółmi, ale to nie będzie takie śmieszne jak to, co ty teraz robisz. Bo ty chcesz się odgryźć na Lokim, a on za to odgryzie się na nas wszystkich. Olej go i wybierz kogoś, kto będzie ci lojalny, będzie cię szanował, wielbił i ...- chwycił moją dłoń- i kochał tak jak nikt inny- wybałuszyłam oczy gdy skończył zdanie. Co tu się dzieje. Pojeby, przestańcie się we mnie zakochiwać! Albo inaczej: przestańcie mi wmawiać, że się we mnie zakochaliście, by móc się dobrać do władzy! Chociaż, jeśli chodzi o Fandrala, to tak marne szanse na tron. Chyba że zostałby moim kochankiem, ale jak się zaczynam dogadywać z Lokim i teraz nagle dojdzie blondas i jeszcze sapiący Logan w podziemiach to jak to pies zje, to się zesra na rzadko.

-Co ty robisz?- wyrwałam się z zamyślenia gdy poczułam, że Fandral zaczął mnie całować- wiesz, że cię mogę za to ściąć?!- odparłam mu dziwnie spokojnie gdy ten mnie uciszył.

-Loki nie jest Ciebie wart. Ja za to będę cię traktował jak prawdziwą królową, nigdy cię nie skrzywdzę i nie pozwolę skrzywdzić- mówił jak karabin maszynowy a ja, nawet jak rozumiałam każde jego słowo, nie nadążałam za jego tokiem rozumowania. Chwycił mnie za policzki i namiętnie pocałował. Szybko go odepchnęłam- oj nie, tym razem ci się to nie uda- szepnął, po czym popchnął mnie na łóżko. Zanim zdarzyłam ogarnąć, co się dzieje położył się na mnie i znów zaczął całować. Zwariował normalnie. Kilka razy udało mi się krzyknąć „na pomoc" ale nie wiem, czy ktoś mnie usłyszał. Przez to, że byłam taka skołowana tym wszystkim, to nawet nie pomyślałam, by użyć chociaż jakiś skrawek mocy.

-Fandral!- moje wybawienie przyszło nawet szybko. Zielonooki z kopa otworzył drzwi- jak śmiesz ty nędzna gadzino!- ryknął na niego, po czym znokautował go świecznikiem, który stał na stole- łapy precz od mojej żony!- furia. Fandral, ocknąwszy się na podłodze, pospiesznie wstał, jednak Loki znów obdarował go soczystym kopniakiem tak, że wpadł na drzwi balkonowe i znalazł się na tarasie. Szybko zeszłam z łóżka, wylatując za swoim mężem na balkon. On zaś chwycił Fandrala za fraki przyciskając do murku, za którym znajdowało się około 200 metrów wysokości oraz pewna i szybka śmierć. Strażnicy, jak posłuszne pieski, przybiegli za Lokim, jednak kazałam i się nie wtrącać i zostać w pokoju. Ja to załatwię.

Brutalno-Toksyczny Związek Chemiczny | Loki Laufeyson FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz