Rozdział I

78 4 52
                                    

-Elio!!! WRACAJ TU!!!- Krzyki Ernesta był słyszalne chyba wszedzie. 

Ciekawe jak bardzo jest zły?

Po cichu przemknąłem do biblioteki. Spojżałem w góre i ujżałem ławice ryb które krążyły wokół kopóły. Piękny widok.

Zjechałem po złotej zdobionej topazem poręczy.

Muszę się dobrze ukryć bo jak mnie mój nauczyciel znajdzie to będę miał przerąbane i u niego i u ojca. 

Gdy byłem na dole postanowiłem się skryć w lesie. Zabrałem jeden z wózków na książki i z rozpędem wyleciałem razem z wózkiem przez okno. Wózek przewrócił się na soczyśće zieloną trawe. Popatrzyłem w niebo a na widnokręgu szczytowały 3 księżyce które skutecznie blokowały pełny dostęp do światła.

Z tego co pamiętam te księżyce nazywają się Pudín, Satanás oraz Rana

Usiadłem pod drzewkiem. Spojżałem na wózek który lekko rozklekotany leżał na trawie. 

Uniosłem rękę. I z pełnym skupieniem wyobraźłem sobie wózek cały i bez uszkodzeni. 

-Renovação-wypowiedziałem dokładnie co do głoski.

Wózek zatrząsł się, dygotał i pochwili stał jakby nigdy nie tykany. 

-ELIO!!!-słyszałem jak głos mojego nauczyciela się wzmacnia aż w pewnym momęcie zobaczyłem twarz szatyna o dobrze zarysowanych kośćach żuchwy i niebieskich oczach. 
Ernest niebył dużo starszy odemnie i niewątpliwie był mądry ale był w nim pewien szkopuł.

Był cholernie upierdliwy. 

-Elio. Czemu znowu uciekasz z lekcji?-zapytał przewracając oczyma.

Nie odpowiedziałem. Stałem cicho i patrzyłem jak na jego zmęczonej twarzy maluje się bezsilność, złość i resztki zrozumienia. 

-Choć lepiej zanim cię ojciec zobaczy o tej godzinie gdziekolwiek indziej niż w sali.-powiedział łapiąc mnie pod ramie.

O już widzę Wielki Suzeren ugania się po całej rezydencji byle by mnie przyłapać na niewykonywaniu zleconych mi czynność dnia codziennego.

Wróciliśmy do biblioteki i przy okazji wzięliśmy dwa obszerne tomy "Istotna Istota Świątyni Poległych".

Przez pół dnia siedziałem w tej głupiej sali i uczyłem się jak wygląda rytuał co się podczas niego dzieje co on zmienia i Et Cetera. Nic to w moim życiu nie zmienia. 

Na koniec dnia dostałem test do wypełnienia.

FAN TA STY CZNIE.

TEST:

Gdzie znajduje się Świątynia Poległych?

Naprzeciwko schodów na drugie piętro.

Co się znajduje w Świątyni Poległych?

Groby.

Czego nie powinno się robić w Świątyni Poległych?

Wzywać zmarłych.

Dlaczego?

Też się zastanawiam.


Gdy oddałem test Ernest szybko sprawdził i z uśmiechem lekko kręcił głową.

-Też się zastanawiam.-zacytował moją ostatnią odpowiedzi.- widzę że pomimo że znasz odpowiedzi zawsze pozakazujesz własne zdanie. -powiedział lekko uśmiechnięty po czym wstał i uniósł palec wskazujący prawej dłoni w górę.-spróbuj mi tylko łazić po świątyni i wzywać zmarłych, a cię uduszę.-powiedział z grobową miną. 

Pożegnaliśmy się po czym wychodząc na kolację wpierw wstąpiłem do kuchni.

Po chwili do moich nozdrzy dobiegły przeróżne pyszne zapachy. Spojrzałem w stronę paleniska. Przy wielkim kotle krzątała się Molly. 

Jej szare włosy miały przecudne rude pasemka. Niebyła przesadnie gruba ale widać było że lubi jeść. 

-Molly!!!-krzyknąłem uradowany.

-Aure.-powiedziała zdziwiona gdy ją przytulałem.

-Co dobrego na kolację?-zapytałem przyglądając się jak źrenice kucharki się spowrotem zwężają w wąskie kreski. 

-Placki ziemniaczane z sosem śmietanowo borowikowym lub z gulaszem z dziczyzny, pomidorów i papryki. -Molly powiedziała to z nieukrywanym zachwytem.

-Mogę się przejechać windą?-powiedziałem robiąc słodkie oczka.

-Nie.-odpowiedziała oschle.

-Proszę.-powiedziałem z udawanym chlipaniem

-eh....no dob...-urwała bo zobaczyła jak się pakuje do windy kuchennej.-Ach Aurelio.-powiedziała kręcąc głową.


Księga pomiędzy światemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz