Rozdział V

14 2 25
                                    

Płynąłem łodzią z jadeitu po tafli gwieździstego nieba. Za cel miałem światło jaśniejące na północ. Wnet ujrzałem Bramę o czerwonym kolorze i spadzistym ciemnym dachu. Za Bramą rozciągała się mgła. Gdy w nią wpłynąłem światła pod mną zgasły, a ciemność przeszywała tylko latarenka zrobiona z czarnych pereł. Po chwili przede mną ujrzałem wyspę pokrytą czarnymi perłami i różami na środku wysepki stała studnia, usiadłem na jej skraju i zajrzałem w tafli wody ujrzałem rysy Edwina.

Pochyliłem się lekko, a kamień będący fragmentem studni osuną się. Zacząłem spadać a świat zmieniał kształty a gdy ujrzałem światło.

Przetarłem oczy. Co za dziwny sen

przetoczyłem się na łożu i sięgnąłem po linkę do której był przymocowany srebrny dzwoneczek.

-Witaj mój panie co sobie życzysz dziś na śniadanie? - powiedziała Miti stojąc obok mojego łóżka.

-Szakszukę i kawę z mlekiem kozim. - po moich słowach skłoniła się i wyszła.

Podniosłem się do siadu po czym zwinnym ruchem ręki wziąłem alabastrowy kamieni z półki. Potarłem go a ten zamigotał przedstawiając mi mój sen niczym hologram po chwili świetliste cząsteczki powróciły do kamienia nad którym to zaczęła się tworzyć materiałowa inscenizacja. Gdy inscenizacja była gotowa zwinąłem ją w zwój i odłożyłem na komodę zaś sam kamień będący łapaczem snów odstawiłem na miejsce. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi mojego pokoju.

-Proszę. - Powiedziałem a do pokoju wszedł Ernest.

-Witaj. Elio dzisiaj twoje lekcji się nie odbędą, masz dzień wolny.-powiedział lekko przybity.

-Co się stało?-zapytałem

-Dostałem misje w Perlarose. -powiedział, ukłonił się i wyszedł.

Czyli mam dziś wolny dzień.

Po chwili przyszła Miti z brązową podstawką bym mógł zjeść w łóżku. 

Szakszuka była podana w złotym głębokim talerzu wysadzanym rubinami i perłami, obok talerza leżała widelec zakończonym sygnaturą smoka z rubinem zamiast oka, mały talerzyk podobny do tego dużego z bułką przekrojoną i posmarowaną masłem, oraz kawa w wysokim kielichu wyglądem przypominający otwarty pysk smoka.

Danie było przepyszne. Gdy już zostało przeze mnie pochłonięte wstałem a Miti pomogła mi się ubrać.

Skoro mam dziś dzień wolny to mogę posiedzieć w bibliotece.

Wziąłem ze sobą księgę, zwój z moim snem i gdy miałem wychodzić spojrzałem na mój regał i zobaczyłem szarą muszelkę. Przypomniał mi się ten uroczy posłaniec którego spotkałem.

Wziąłem ją po czym wybiegłem wprost do biblioteki. Już po chwili zapach pergaminu był tym co otaczało mnie. Stosy ksiąg i regały o ziemi aż po sufit.

Doskonale wiedziałem gdzie biegłem. Mijałem właśnie 4 portrety na których były przedstawione jakieś Demony czy coś. Następnie skręciłem 4 kroć w lewo i dalej biegłem prosto stanąłem przy statule białego gołębia trzymającego w dziobie różową perełkę. Stanąłem przednim nim po czym kreśląc na murku pod nim runy przeszedłem przez przejście ukazujące się w fioletowej poświacie wydzielającej się z perły.

Stałem teraz wy Małej bibliotece. Był to ukryty pokój który odkryłem w wieku 5 lat. Rozłożyłem rzeczy na stoliku zaś sam podszedłem do pulpitu na którym położyłem dłoń. Piedestał zajaśniał a ja wypowiedziałem - Księga czarów zdejmujących uroki rocznik 1964 - po chwili z góry na pulpit spadła czarna księga która sprawiała wrażenie żywej. Jej okładka pulsowała niczym zrobiona z żywego serca zaś na środku miała wyryte 1964 z czego wydobywało się słabe fioletowe światło.

-ingressum reductionem.-po wypowiedzeniu zaklęcia głowa mnie zabolała a w uszach mi szumiało lecz po chwili wiedziałem już wszystko przynajmniej przez 8 minut.

jedną dłoń położyłem na roczniku 1964 zaś drugą na mojej księdze. Po chwili poczułem mrok wokół mnie. Na moich rękach zaczęła się kumulować błękitna poświata i wtedy ujrzałem małą odpowiedzieć. widziałem symbole z okładki narysowane w jakiejś księdze. jeżeli ją znajdę może rozwikłam tą zagadkę. Chciałem zobaczyć więcej lecz po chwili moje nogi zaczęły się uginać pode mną mrok mnie ogarną do reszty. 

Czułem się lekki jakbym nie istniał, niebyło niczego tylko mrok. Lecz nagle zobaczyłem muszelkę podarowaną od uroczego posłańca otworzyła się lecz zamiast ametystu leżała tam wielka czarna perła. jej mrok był ciemniejszy niż cokolwiek innego. mrok był przy tym światłem zaś ja byłem czymś więcej po raz pierwszy, zdawało mi się że jestem czymś więcej. 


Księga pomiędzy światemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz